Postaw na edukację

19.09.2014

Jak zniechęcić dzieci do ruchu…

czyli dlaczego aż tylu uczniów nie lubi WF-u?

Jak zniechęcić dzieci do ruchu…

Wyznam z pewnym zażenowaniem: nie umiem grać w piłkę. Żadną. Ani w nożną, ani w ręczną, ani w siatkową. W koszykówkę też nie. A przecież powinienem, w końcu przez 12 lat chodziłem na lekcje WF-u…

…doskonaliłem odbicia piłki sposobem dolnym i górnym, kopałem, rzucałem i do znudzenia powtarzałem dwutakt. W ogólniaku nauczyciel kazał nam go ćwiczyć podczas spaceru z dziewczyną: ona mówi o poezji, a ty hop! odbicie, w locie chwyt nieistniejącej piłki, lądowanie, wyskok, rzut do kosza. I tak przy każdej latarni.

Biję się w piersi: nie wykonałem polecenia. Pewnie dlatego nie nauczyłem się dwutaktu i do dziś nie lubię piłki w żadnej postaci.

Trzeba jednak uczciwie przyznać: szkoła zrobiła, co w jej mocy, by zniechęcić mnie do aktywności fizycznej. Lekcje były na ogół nudne bądź stresujące (sprawdzian!). Jeśli wciąż biegam i pływam, to dzięki trenerom żeglarstwa (które uprawiałem przez 7 lat). Pokazali mi, jaką frajdą może być sport.

A dziś? Raport NIK nie pozostawia złudzeń: rośnie odsetek niećwiczących. To już 15% w klasach 4–6 SP i 30% w szkołach ponadgimnazjalnych. (1)

Uczniowie narzekają na nudne lekcje: w kółko gry zespołowe i ćwiczenia gimnastyczne. A oni chcieliby biegać, tańczyć, pływać, uprawiać aerobik oraz aktywną turystykę, jeździć na łyżwach i na nartach… Nic z tego – a w najlepszym razie niewiele. Załatwiają więc sobie zwolnienia, po czym tyją lub krzywią kręgosłupy. Wg Ministerstwa Zdrowia około 10% uczniów cierpi na jedną bądź drugą przypadłość.

Program WF z Klasą ma zachęcić dzieciaki do ćwiczeń. Świetnie, brawo. Czy jednak mieści się on w systemie szkolnym? Przyjrzyjmy się dokumentowi obowiązującemu wszystkich nauczycieli WF-u: podstawie programowej wychowania fizycznego.

Wziąłem pod lupę II etap edukacyjny: klasy 4–6. (2) Dla porównania zajrzałem też do angielskiej podstawy – National Curriculum dla Key stage 2, tzn. dla dzieci w wieku 7–11 lat. (3) I co?

Zacznijmy od kraju nad Wisłą. Nie będę Państwa zanudzał szczegółami; kto lubi urzędowe dokumenty, z przyjemnością sobie przeczyta. Skupię się na treściach nauczania dotyczących aktywności ruchowej dzieci.

W ramach „treningu zdrowotnego” uczeń wykonuje „próbę wielobojową składającą się z biegu, skoku i rzutu”, a także „przewrót w przód z marszu”, „przewrót w tył” oraz „prosty układ gimnastyczny”. Mamy zatem ukochaną przez dzieci gimnastykę.

Teraz „sporty całego życia i wypoczynek”. Są tu trzy podpunkty. W pierwszym uczeń organizuje rówieśnikom grę ruchową, w trzecim omawia mądre zasady, a w drugim… Drugi zacytuję in extenso:

[Uczeń] „stosuje w grze: kozłowanie piłki w biegu ze zmianą kierunku ruchu, prowadzenie piłki w biegu ze zmianą kierunku ruchu, podanie piłki oburącz i jednorącz, rzut piłki do kosza, rzut i strzał piłki do bramki, odbicie piłki oburącz sposobem górnym”. Oto sporty całego życia.

Z innych form aktywności podstawa przewiduje uczestnictwo uczniów „w sportowych rozgrywkach klasowych” oraz taniec. I nic więcej? Nic.

Przeskoczmy za kanał La Manche. We wspomnianym National Curriculum z miejsca uderza mnie zdanie: Uczniowie „powinni lubić (enjoy) porozumiewanie się z innymi, współdziałanie i współzawodnictwo”. Jesteśmy w innej bajce.

Trochę jednak do naszej podobnej. Na zajęciach Physical Education dzieci mają się nauczyć biegania, skakania, rzucania i łapania (czegokolwiek, niekoniecznie piłki) oraz tańców. Tu jednak podobieństwa się kończą.

Uczniowie powinni rozwijać siłę, zręczność i równowagę „na przykład przez atletykę i gimnastykę”. Nie: przez, tylko: na przykład przez. Nauczyciel zadecyduje, przez co.

Dalej: powinni się uczyć rywalizacji sportowej w grach. Mogą to być „na przykład badminton, koszykówka, krykiet, piłka nożna, hokej, siatkówka, palant, tenis”. Ale niekoniecznie. Gry wybiera nauczyciel.

Angielscy uczniowie mają też brać udział w zajęciach „przygodowych” na świeżym powietrzu. Nie chodzi tu o grę „w nogę” na szkolnym boisku, lecz o wycieczki z mapą, podchody, zabawę w poszukiwanie skarbu itd. (4)

Czy wspomnieć o obowiązkowej w Anglii nauce pływania? Nie będę Państwa (i siebie) denerwował. Jak się ma basen w każdej mieścinie, to można nauczyć pływać każdego.

Czas na małe podsumowanie. Świat się zmienił: tysiące ludzi uprawiają sport. Każdy wybiera sobie, co chce – bieganie, wspinaczkę, skoki ze spadochronem… Tylko w szkole po staremu: gimnastyka i piłka. A jeśli ktoś nie lubi? Jakby autorzy podstawy programowej zawzięli się, żeby zniechęcić dzieci do sportu, a nauczycieli pozbawić inwencji.

Mamy dobre wzory, ale z nich nie korzystamy (po co, przecież wiemy lepiej). Czy naprawdę tak musi być?

NIK o wychowaniu fizycznym w szkołach

2 Podstawa programowa kształcenia ogólnego dla szkół podstawowych, s. 48–49

Physical education programmes of study: key stages 1 and 2. National curriculum in England

4 Outdoor and adventure activities 

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. dominika pisze:

    Dziękuje , myślę że pomoże .

  2. dominika pisze:

    Panie Tomaszu , jestem Dominika mam 12 lat i często zapominam stroju na w-f.
    Co mogę zrobić?

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Hej Dominiko! Na początek powiem Ci, że w szkole miałem ten sam problem. Nieraz podczas przerwy biegałem do domu po szorty (musiałem biec naprawdę szybko, żeby zdążyć). Jednak to były inne czasy i wolno nam było wychodzić ze szkoły. Teraz o Tobie. Kiedy pakujesz się do szkoły, zaczynaj od stroju na WF. Spójrz na plan lekcji na następny dzień: jeśli nie ma WF-u – ok, kłopot z głowy. Jeśli jest – spakuj od razu strój. Być może najpierw przygotowujesz wszystko inne i w końcu zapominasz o WF-ie. Jeżeli rano strój jest spakowany, a Ty zostawiasz go w domu, możesz: 1. poprzedniego dnia przykleić na drzwiach wyjściowych kartkę z napisem: WF! albo powiesić torbę ze strojem na klamce, 2. przywiązać torbę ze strojem do torby z książkami, 3. poprosić koleżankę o poranny SMS: Dziś WF! – itd. Wybierz coś z tego albo wymyśl własny sposób, najlepszy dla Ciebie. Daj znać, czy jest lepiej; trzymam za Ciebie kciuki TM

  3. Grażyna pisze:

    Dodałabym jeszcze, jako demotywator, sposób oceniania (czy nawet w ogóle ocenianie, wiem, tu już przesadziłam 🙂 Naprawdę dzieci bardzo się różnią pod względem rozwoju fizycznego. Żal mi serce ściska, jak mój syn – 11-latek o głowę mniejszy od kolegów i jakieś 15 kg lżejszy – przynosi jedynki, bo nie trafił do kosza albo nie może doskoczyć do drążka, żeby się na nim podciągnąć. Te pały go tak szalenie motywują, że aż się rwie na salę! Aha, i od pierwszej klasy słyszę, że trzeba się nauczyć przegrywać (w rywalizacji) – no i właśnie to się udaje, dzieciaki mistrzowsko przegrywają, przynosząc zwolnienia.

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Pani Grażyno, strasznie mi żal Pani syna. Może mógłby chodzić na jakieś zajęcia sportowe poza szkołą? Coś, co by polubił i w czym czułby się dobry? Żeby mógł sobie pomyśleć: dobra, na W-F-ie jestem najgorszy, ale za to jeżdżę konno albo gram w ping-ponga i mało kto mi w tym dorówna. Serdecznie pozdrawiam Panią i Pani syna, TM

      1. Grażyna pisze:

        Panie Tomaszu, nie jest źle 🙂 syn chodzi na basen, na aikido i jeździ świetnie rowerem, także codziennie do szkoły na tym rowerze. To tylko ja się złoszczę w duchu, ale to minie 🙂

        1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

          Pani Grażyno, trzymam kciuki za syna 🙂 TM

  4. Paweł pisze:

    U mnie były na WF-ie typowe zajęcia na macie – macie piłkę i gracie. Grali wszyscy. Ci, którzy nie potrafili kopać, jakoś się starali, stali na bramie… Nikt nie miał zwolnienia, a było to wcale nie tak dawno. Bardzo takie zajęcia lubiliśmy, mimo, że rola nauczyciela (co prawda lenia) ograniczała się do rzucenia piłki i wypicia kawki z kumplem-wuefistą.

  5. Kacper pisze:

    Na wf-ie w szkole mojego syna jest mnóstwo innych rzeczy niż gry zespołowe (takich jak bieganie wypady na łyżwy, narty) jednak i tak mnóstwo osób nie ćwiczy. Problem leży gdzie indziej. Jeśli ktoś nie lubi biegać to bieganie go zniechęca, a jak ktoś nie lubi gier zespołowych to one go zniechęcają. Problem polega na tym że rodzice pozwalają dzieciom na niećwiczenie. Tk jest przynajmniej według mnie

    1. Malwina pisze:

      Chyba właśnie dlatego zajęcia powinny być różnorodne.

  6. magda pisze:

    Panie Tomaszu, ja też nie lubię w piłkę. może dlatego, że zawsze w tę piłkę pod nadzorem grać musiałam. może i bym grała, gdybym wcześniej piłkę pokochała, ale to zaczyna się wcześniej, u Agnieszki Stein ostatnio przeczytałam to: http://agnieszkastein.pl/niebiegaj/. pozdrowienia!

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Pani Magdo, no tak, ja w przedszkolu zacząłem trenować pływanie, potem było żeglarstwo, i tak polubiłem ruch. Ale bez piłki 🙁 Pozdrawiam TM

  7. Filip pisze:

    Byłem ostatnio na wywiadówce. Pani dyrektor zebrała wcześniej wszystkich rodziców na auli i przez 30 minut opowiadała o problemach finansowych szkoły, zachęcając rodziców do wsparcia. W takich warunkach to rzeczywiście ciężko o prawidłowe prowadzenie „tak banalnego przedmiotu jakim jest WF”. Sądzę, że problem leży w człowieku (nauczycielu WF-u) i w tych ciągłych problemach finansowych szkół, a nie w programie opracowanym przez jakiegoś urzędnika.

  8. Artur pisze:

    Nie mogę wyjść z zadziwienia, jak bardzo pan Tomasz nie lubi polskiej szkoły i jak bardzo jej nie docenia (mimo wielu wad). Naprawdę uwierzył Pan, że brytyjska szkoła słynie ze świetnie wysportowanej młodzieży?
    Przecież dokładnie takich samych argumentów można używać do nauki matematyki. Znam wiele osób, które (bez zażenowania) przyznają, że nie znają matematyki. Spotykam sprzedawczynie, które by dodać dwie liczby używają kalkulatora. A gdy rachunek wyniesie dokładnie 50,00 zł, to sprawdzają trzy razy, bo „to przecież niemożliwe, żeby tak równo wyszło”.
    A geografia? Historia? Ilu ludzi potrafiłoby umiejscowić w czasie i przestrzeni Bitwę Oliwską? A wszystko to opisuje podstawa programowa. Z wf jest o tyle łatwiej, że widać gołym okiem, gdy dziecko nie ćwiczy. Na matematyce, geografii, historii dostrzec to dużo trudniej.
    Z chwilą, gdy zdecydowaliśmy się na szkołę powszechną należy się pogodzić z tym, że ta powszechność jest iluzoryczna.

    1. Malwina pisze:

      Myślę, że tu wcale nie chodzi o to, żebyśmy w Polsce mieli super dobrze wysportowaną młodzież, tylko zwykłych ludzi, którzy lubią się ruszać, dla których uprawianie sportu jest przyjemnością. Trudno jest przekonać się do sportu, jeśli od podstawówki do liceum cały czas gra się w tę samą grę (której ja np. nie lubiłam), czyli w siatkówkę.

      Swoją drogą dobrze, że inni ją lubili, bo dziś możemy z dumą powiedzieć: jesteśmy mistrzami świata 😀

    2. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Panie Arturze, ja też nie mogę wyjść ze zdziwienia. Gdzie widzi Pan moje „nielubienie” polskiej szkoły jako takiej? Owszem, miałem beznadziejne lekcje W-F i nic na to nie poradzę. Raport NIK pokazuje niekorzystną tendencję w szkołach, więc krytykuję dokument tłumiący inwencję nauczycieli. Często wspaniałych nauczycieli, którym system oświatowy robi pod górkę.
      Co do szkoły brytyjskiej, warto przeczytać raport inspektorów Ofstedu (Office for Standards in Education, Children’s Services and Skills), dostępny tu: http://www.ofsted.gov.uk/resources/beyond-2012-outstanding-physical-education-for-all . Daje wiedzę, nie wiarę. Pozdrawiam TM

  9. Janek pisze:

    Bardzo ładnie napisane Panie Tomku! Muszę przyznać że miałem naprawdę fajnych WF-istów (bez ironii!), ale mimo to podobnie jak Pan: nie umiem grać w żaden sport piłkowy (i przy okazji nie lubię). Coś jest nie tak z pomysłem na szkolną aktywność fizyczną.

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Panie Janku, dziękuję bardzo 🙂 Widzę, że jest nas „niepiłkowych” całkiem spora gromadka. Zawsze to raźniej. Pozdrawiam TM