Postaw na edukację

09.09.2014

Laudacja z okazji uhonorowania „Naszego Elementarza”

Nagrodą Ministra Edukacji Narodowej

Laudacja z okazji uhonorowania „Naszego Elementarza”

(co jeszcze nie nastąpiło, lecz gdy nastąpi, laudacja będzie jak znalazł; nie roszczę do niej praw majątkowych, pani minister może ją śmiało – i nieodpłatnie – wygłosić)

Szanowni Państwo!

Przypadł mi w udziale zaszczyt przedstawienia Państwu dzieła – powiem to z pełnym przekonaniem – niezwykłego.

Nie zdarzyło się chyba, by nieukończona książka została zamówiona przez 99,4% potencjalnych czytelników. Sukces „Naszego Elementarza” (1) zaprzecza rozpowszechnionemu sądowi, że geniusz rzadko bywa doceniony za życia.

Nie sposób w krótkiej mowie ogarnąć głębi i nowatorstwa całości. Wyrażę tu zatem podziw dla pierwszej jedynie części arcydzieła.

Czytelnika natychmiast uderza szlachetne ubóstwo myśli autorek „Naszego Elementarza”. Próżno tu szukać koncepcji czy idei, która mąciłaby w głowie sześciolatkom. W efekcie można z łatwością dodawać nowe treści czy usuwać niechciane. Nie ma ani słowa o święcie zmarłych? Żaden problem, autorki dopiszą. Władza zażyczy sobie Wszystkich Świętych? Proszę bardzo, bez żadnej szkody wytną święto zmarłych. Wiatr zawieje z lewej? Przywrócą Wielką Socjalistyczną Rewolucję Październikową. „Nasz Elementarz” jest bowiem cudownie elastyczny: pogodzi wszystkie światopoglądy. Brawo!

Drugą zaletą tej wspaniałej książki jest nieobecność sztywnego formalizmu, niesłusznie zwanego konsekwencją dydaktyczną. Wyjaśnię to na przykładzie. Rysunek na s. 6–7 przedstawia klasę, cytuję podpis: „To wasze koleżanki i wasi koledzy z klasy 1a oraz pani Ania. Wspólnie z nimi będziemy się uczyć i bawić”, koniec cytatu. Otóż uczniowie klasy 1a pojawią się jeszcze raz na s. 8–9, lecz już na s. 11–13 zastąpią ich zupełnie inni uczniowie. Zmieni się też szkoła, pani Ania zaś przeistoczy się w dwie nauczycielki. Oto zagadka: Co się stało z naszą klasą? Niech się głowią młode umysły, niech kombinują!

Kilkoro dzieci z 1a wraca na rysunku na s. 22. Obok, na s. 23, widnieje duże zdjęcie dziewczynki. Czy to Ala z 1a, jak zdają się wskazywać podpis i kolor włosów? Może tak, a może nie, bo oczy i fryzura są inne niż u Ali z rysunku.

Jednak to wcale nie koniec wyzwań dla sześcioletnich detektywów. Lena ze s. 24 ma swój rysunek, ale zdjęcia już nie. Czy zatem Ala jest prawdziwa, Lena zaś została wymyślona? Czy w ogóle istnieje klasa 1a?

Są dwie poprawne odpowiedzi, moi mili: tak i nie. Na świecie wszystko jest względne; im prędzej to zrozumiecie, tym większy odniesiecie sukces.

Szata graficzna książki zachwyca, a zarazem pełni ważną funkcję wychowawczą. Oto rysunek szkoły na s. 6–7: czyściuteńko, przestronnie, wokół zieleń, dwa boiska i plac zabaw. Na s. 8–9 obrazek lekcji: jedne dzieci rysują, inne malują, ktoś układa puzzle, ktoś bawi się klockami… Pełna indywidualizacja nauczania. Czy tak wyglądają szkoły w Polsce?

Oczywiście, że tak – trzeba jedynie umieć patrzeć. Świat ukazany w „Naszym Elementarzu” jest różny od tego, który dzieci widzą na co dzień. Ten wysublimowany kolaż rysunków, grafiki komputerowej i doklejonych do niej zdjęć (np. na s. 76–77) uczy właściwego postrzegania rzeczywistości: jest taka, jaką wam pokażemy, a nie taka, jak wam się wydaje. To wielkie osiągnięcie dydaktyczne autorek.

Do tego te cudowne polecenia, np.: „Wymyślcie znaczki dla tych słów” (tj. przyimków; s. 7) czy „obejrzyjcie pod lupą liście przyniesione ze spaceru” (s. 32). Zachwyca brak wyjaśnienia: po co dzieci mają to robić? Co ma wyniknąć z ich działania? Autorki odważyły się zerwać z absurdalnym nadawaniem sensu aktywności uczniów. Brawo! Przecież oni mają wykonywać polecenia, a nie zadawać głupie pytania.

Nie mogę też nie wspomnieć o kształtowaniu wrażliwości sześciolatków na poezję. Pozwolę sobie zacytować z pamięci – bo i uczniowie będą się uczyć na pamięć tej perełki:

Przechodzenie przez jezdnię nie jest zabawą.
Zatrzymaj się, spójrz w lewo, potem spójrz w prawo.
Jeszcze raz – koleżanko, kolego – spójrz w lewo.
Ostrożność nie zaszkodzi. Gdy jezdnia wolna – możesz przechodzić. (s. 18)

Proszę Państwa, brawa należą się autorowi wiersza, nie mnie… Przepraszam, wzruszenie odbiera mi głos… Mimo to spróbuję… Z pewnością zwrócili Państwo uwagę na finezyjne przejście od wiersza rymowanego do białego, po którym zaskakuje nas rym w ostatnim wersie. A cóż powiedzieć o mistrzowskim zaburzeniu metrum?

Pod wpływem wielkiej poezji także i ja poczułem wenę. Lecz jak tu wziąć po Bekwarku lutnię? Powstał antywychowawczy limeryk, który zniechęca do rozglądania się na przejściu dla pieszych. Proszę posłuchać:

Raz nieśmiały kolega mój z Łodzi
Zbyt ostrożnie przez jezdnię przechodził.
Przejście to nie zabawa,
Auta z lewa i z prawa.
Kręcąc głową, na śmierć się zagłodził.

Prawda, że dno? Szanowni Państwo, tym większe brawa dla autorów „Naszego Elementarza”! I owacja na stojąco dla Ministerstwa Edukacji Narodowej! To ono wyszukuje i wspiera dydaktyczne talenty. Dzięki niemu, po 25 latach oświatowej nędzy, polskie dzieci będą miały elementarz z prawdziwego zdarzenia. Czapki z głów!

1 http://naszelementarz.men.gov.pl/

Tomasz Małkowski

tekst roku

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Baśka pisze:

    Pracuję z Elementarzem…Bez materiałów ćwiczeniowych, ponieważ wciąż nie wpłynęła dotacja…Byłam nastawiona dość optymistycznie, chciałam dać szansę , dopóki nie sprawdzę w praktyce…Niestety dzieci szybko się nudzą gdy z nim pracujemy. Nie narzekam głośno, bo wiem ,że Ci którzy go stworzyli stwierdzą, że to wina nauczyciela, który ma „słaby warsztat pracy”. Rozbrajają mnie porady w przewodniku, ponieważ dotyczą spraw, które dla nauczyciela edukacji wczesnoszkolnej są oczywiste. Laudacja jak najbardziej udana. Sprawia, że my nauczyciele pracujący z Elementarzem nie czujemy się tak osamotnieni z naszymi problemami.:)

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Pani Basiu, dobrze, że nie czuje się Pani osamotniona. Myślę, że faktycznie nie warto głośno narzekać, bo będzie tak, jak Pani pisze. Na szczęście można korzystać z innych materiałów – tego nikt nie zabroni. A Elementarz… No cóż, w swoim czasie wyląduje tam, gdzie jego miejsce. Serdecznie Panią pozdrawiam, TM

  2. Malwina pisze:

    Faktycznie, żeby zrozumieć całą tę sytuację związaną z „darmowym podręcznikiem”, trzeba doprawdy mieć spore poczucie humoru (i to humoru opartego na absurdzie). Bo czy nie jest absurdalna sytuacja, w której:

    1. oficjalnie nauczyciele nie buntują się przeciw temu, że rząd zmusza ich do uczenia ze słabej książki, ale PO CICHU, na wywiadówce proszą rodziców o kupienie dobrych podręczników

    2. rodzice oficjalnie nie buntują się, że rząd postanowił dać ich dzieciom darmową, ale byle jaką książkę. Niemniej zależy im na dobrej edukacji ich dzieci, więc PO CICHU godzą się na dodatkowy wydatek (chociaż MEN oficjalnie zakazał im dopłacania chociażby złotówki do szkolnej wyprawki pierwszoklasisty)

    3. pani ministra GŁOŚNO chwali się sukcesem, bo sukces jest wielki! 99, 4% szkół wybrało „Nasz Elementarz”!

    I przecież nikt się nie buntuje! Wszystko gra.

    To się chyba nazywa marazm społeczny.

  3. Magda pisze:

    Chylę głowę przed laudacją!! Raczej pewne jednak, że w „tym MEN-ie” nie tylko poczucia humoru nie znajdziesz. Zapowiedziano kolejny podręcznik, wypada przygotować kolejną laudację. Tyle nam pozostaje.
    pozdrawiam
    Magda

  4. Ela pisze:

    Hmmm.W jakiej rzeczywistości przyszło nam edukować???Mundurki pobiło:)pozdrawiam

    1. Artur pisze:

      Mundurki w szkole to przecież bardzo dobry pomysł.