Ponad 5 tysięcy nauczycieli podpisało petycję do MEN w sprawie terminu sprawdzianu szóstoklasisty. Zwrócono w niej uwagę, że przeprowadzany jest on zbyt wcześnie, bo aż 3 miesiące przed końcem roku szkolnego. Zaproponowano albo przesunąć termin sprawdzianu (np. na drugą połowę maja), albo ustalić, która część podstawy programowej nie jest sprawdzianem objęta.
Nie zamierzam się zajmować samą petycją i terminem sprawdzianu. To poważny temat. Inaczej jest z odpowiedzią MEN na tę petycję. Argumenty w niej użyte warte są opisania. Pani minister przekazała je osobiście lub za pośrednictwem swoich urzędników. Wzbudziły one we mnie taki podziw swoją klasyczną logiką, że aż zachciało mi się od razu porozmawiać z ich twórcą. Na przykład na 4 podane przez Panią minister argumenty, dlaczego nie można nic zrobić w sprawie prośby nauczycieli, mógłbym odpowiadać tak:
Argument 1. Petycja podpisywana była w internecie, więc właściwie nie wiadomo, czy to naprawdę byli nauczyciele („podpisali ją rzekomi nauczyciele” – cytaz z wypowiedzi rzecznika MEN).
Szanowna Pani Minister, dziękuję za zwrócenie mi uwagi na to, że osoby uczestniczące w życiu publicznym za pomocą internetu są podejrzane i „rzekome”. To pomogło mi lepiej zrozumieć, dlaczego konsultacje rządowego elementarza prowadziła Pani za pomocą internetu. Wiem też teraz, dlaczego namawia Pani, by także za pomocą internetu zgłaszać propozycję nowych lektur szkolnych. To mistrzowski polityczny fortel.
Jak się opozycja przyczepi, że lektury nie są dostatecznie patriotyczne, można będzie wszystko zwalić na rzekomych internautów.
Argument 2. Petycję podpisało zaledwie kilka tysięcy nauczycieli, a wszystkich nauczycieli jest ponad 600 tys., więc podpisujący stanowią zaledwie promil tej liczby.
Szczere podziękowania za propagowanie matematyki. Wprawdzie 5,5 tys. z 600 tys. to prawie 10 razy więcej niż promil, ale to nieistotny szczegół. Ważne, że nie boi się Pani rachunków. Są wprawdzie tacy, którzy widzą w tym propagandę i oszustwo. Twierdzą, że przecież sprawdzianem szóstoklasisty nie są zainteresowani wszyscy nauczyciele, a tylko ci, którzy uczą w szkole podstawowej. Na dodatek tylko nauczyciele polskiego, matematyki lub języka obcego.
Owszem, Pani rachunki to niezbyt mądra propaganda, ale użyta w słusznej sprawie krzewienia matematyki. Tak trzymać. Może nawet dałoby się jeszcze bardziej krzewić? Co Pani Minister myśli o policzeniu, jaką część promila wszystkich zainteresowanych osób stanowi tych kilkuset obywateli, którzy wzięli udział w konsultacji rządowego elementarza? Tak na oko jest to setna część promila! Zrobi wrażenie, prawda?
Argument 3. Od wielu lat egzamin organizowano w kwietniu, więc nie ma powodu tego zmieniać.
Nareszcie mamy ministra, który rozumie, że nie ma powodu, by dokonywać w oświacie jakichś nagłych i radykalnych zmian. Dobrze, że Pani to tak jasno powiedziała. Zamknie to usta tym, którzy twierdzą, że nie zna się pani na edukacji i zmienia bez powodu wszystko, co dotąd dobrze działało. Ci źli ludzie pytają, dlaczego zmienia Pani zasady opieki nad dziećmi w szkołach w dniach wolnych od nauki, dlaczego upiera się Pani przy obowiązku szkolnym dla sześciolatków i dlaczego MEN zaczęło zajmować się pisaniem podręczników…
Argument 4. Centralna Komisja Egzaminacyjna jest zajęta od połowy kwietnia egzaminem gimnazjalnym, w maju maturą, a w czerwcu egzaminami poprawkowymi. Nie ma innego wolnego terminu niż początek kwietnia.
Ten argument proponuję jakoś zręcznie ukryć, bo ktoś się przyczepi, że terminów jest jeszcze mnóstwo: wrzesień, październik, listopad, grudzień, styczeń, luty i marzec. Na dodatek ten ktoś (na przykład wredny nauczyciel egzaminator) może zapytać, na co CKE potrzebuje całego miesiąca, skoro sprawdzanie prac trwa 3 dni.
Tak bym sobie miło porozmawiał. Ale wiem, że nie porozmawiam, bo Pani Minister jest bardzo zajęta i z nauczycielami nie rozmawia.
Pan E.
Uwaga! Wydawnictwo nie odpowiada za Pana E. Pan E. nie odpowiada za nic.
A ja uważam, że tekst jest napisany mniej więcej na tym samym poziomie co niektóre wypowiedzi Pani minister. Złośliwości które tak lubimy, zamiast merytoryczna dyskusja, ale wiem, znam branżę – tylko to się klika! Co do zmiany terminu sprawdzianu, sama nie bardzo rozumiem tę ideę. Egzamin gimnazjalny z matematyki (a do niego przygotowuję uczniów od kilku lat) też jest kilka miesięcy przed końcem roku i jak mawia moja córka „no i…?”. Podstawę programową mam zrealizowaną do grudnia (zaznaczam podstawę programową a nie podręcznik!!!), a potem lecimy z powtórkami. A po egzaminie…? Uczę matematyki, tak UCZĘ, bo do kwietnia głównie przygotowuję do egzaminu a to nie to samo!!! Niestety!!! Więc wystarczy chyba myśleć, analizować programy podsyłane przez wydawnictwa, planować pracę, a nie szukać problemu tam gdzie go nie ma. Naprawdę mamy w polskim szkolnictwie wiele istotniejszych problemów aniżeli termin sprawdzianu czy egzaminu.
Ale przecież, Pani Elu, to, że „mamy wiele istotniejszych problemów” nie oznacza, że nie możemy się pochylić także nad tym.
Poza tym dla mnie problemem jest kompletny brak otwarcia na dyskusję ze strony Ministerstwa. Odpowiedź była butna i niegrzeczna. Zasłużyli więc sobie na te złośliwości. Szczerze mówiąc zasłużyli na dużo gorsze potraktowanie.
>>Zasłużyli więc sobie na te złośliwości. Szczerze mówiąc zasłużyli na dużo gorsze potraktowanie.<<
Jakbym słyszała moich gimnazjalistów, tylko oni mają prawo do takich postaw, a jak mniemam Autor nico doroślejszy że tak powiem. Dla mnie taka "polemika" jest typowa, że tak powiem medialna, a wydaje mi się że Ludzie Edukacji powinni prezentować nieco inny poziom wypowiedzi. A blog GWO mógłby mieć wyższe aspiracje niż odbijanie piłeczki. Wiem, wiem mogę nie czytać… No cóż zdarza mi się przekartkować… i podnieść klikalność.
Pani Elu, to jest tekst satyryczny – nie ma więc po co wyciągać tutaj armat w rodzaju Ludzi Edukacji. Zresztą ten tekst – jak każda dobra satyra – wcale nie jest tak pusty, jak próbuje go Pani przedstawiać. Po prostu przejaskrawia pewne rzeczy po to, by wyraźniej było widać absurdalność argumentacji Ministerstwa.
GWO próbowało poważnej dyskusji. Zostali całkowicie zlekceważeni. A więc nie tutaj powinna Pani szukać winnych braku merytorycznej dyskusji.
Nie rozumiem też dlaczego, gdy jestem traktowany arogancko (gdybym był gimnazjalistą powiedziałbym „z buta”) i lekceważąco, to – nawet jako człowiek edukacji – miałbym o tym kimś mówić inaczej, niż arogant.
No to wiele wyjaśnia, chyba po prostu nie zauważyłam że to dobra satyra… 😉
Dobranoc!
Bardzo dobrze, także podpisuję się obiema rękami obok Pana
Podpiszę się chętnie obok Pana
Uwielbiam Pana retorykę 🙂 Mogę czytać takie wpisy jako lekturę obowiązkową. Święta i smutna prawda podana z niezwykłą dawką humoru.