Każdy uczony podczas rozmowy o szkole skupi się na uczniu. Opracuje odpowiedni model – patrioty, społecznika czy inny typ aktualnie modny. Taki uczony napisze podstawę programową, opracuje plany rozwoju i wytyczne zapewniające uczniowi komfort pracy. Nauczyciel jest zawsze z tyłu. A ja dziś chcę przestawić go do przodu.
Przed wakacjami zwykle rozpoczyna się Festiwal Wszelakich Narzekań. Jesteśmy zmęczeni wypełnianiem kolejnych sprawozdań, dodatkowymi poprawami prac (bo uczniowie właśnie sobie przypomnieli, że chcą mieć lepszą ocenę, a my powinniśmy dać im szansę), wymysłami ministerstwa; sfrustrowani informacjami płynącymi z mediów, że jest dobrze i będzie lepiej. A przecież wiemy, że jest źle i będzie gorzej… I tak dalej… Wymieniać można długo.
Dlatego postanowiłam się przed końcem roku wyluzować. Co muszę robić, robię, i nie narzekam. A dzieje się to głównie dlatego, że w mojej szkole panuje miła atmosfera.
To takie zdawkowe powiedzenie, banał – rzec można. Finowie jednak już dawno odkryli, że atmosfera w pracy znacząco wpływa na jej efektywność, a w placówce edukacyjnej jest to szczególnie ważne. I często niedoceniane. Trudno zresztą budować dobrą atmosferę i relacje, gdy jeden nauczyciel objeżdża kilka szkół, uzupełniając sobie etat.
W mojej szkole udało się stworzyć dobry zespół przyjaźnie nastawionych do siebie ludzi; ludzi ambitnych, szkolących się i mających różnorakie pasje i zainteresowania. Moim zdaniem to właśnie one dobrze wpływają na relacje międzyludzkie. Każdy sumiennie wykonuje swoje obowiązki, a po nich z wielką energią oddaje się swojej pasji. Dzięki temu jesteśmy zrelaksowani, doświadczamy nowych rzeczy, uczymy się od siebie. Jest wśród nas miłośniczka rekonstrukcji historycznych, członek WWF rozmiłowany w dbaniu o foki i z pasją fotografujący ptaki, są osoby morsujące, uprawiające kitesurfing. Wiemy, że jedni szydełkują i szyją, a inni ręcznie wykonują piękne kartki pocztowe i ozdoby świąteczne. Są też miłośnicy prac ogródkowych oraz bliskich i dalekich podróży. Jedni chodzą piechotą, inni jeżdżą na rowerze, a jeszcze inni biegają. Na naszym pokładzie są również kajakarze. Są tacy, którzy chcą być tutorami, inni zajmują się coachingiem. Czytamy książki, chodzimy do teatru i do kina. Prawie wszyscy jesteśmy społecznikami. Czasem wypijemy lampkę wina lub dwie. Czyli jesteśmy mimo wszystko normalni, pozytywnie pozakręcani w różne strony.
Ważne jest to, że sporo o sobie wiemy. Chcemy i umiemy dzielić się naszymi umiejętnościami. Wiemy, że w trudnych chwilach możemy na siebie liczyć.
Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się taki ekspert od spraw dziwnych, pozornie ze szkołą i edukacją niezwiązanych.
Dajemy też dobry przykład uczniom. Oni widzą nasze zaangażowanie i, co ważne, słyszą od nas o pozytywnych stronach posiadania zainteresowań.
W takiej atmosferze łatwiej znieść kolejne biurokratyczne trudności, finansowe niedostatki i inne szkolne przekleństwa. I kolejne reformy już nas tak nie przerażają i nie tumanią.
To tak z optymizmem, na wakacje.
Joanna Hulanicka