Połowa lat 90. Po studiach i pełna zapału rozpoczęłam wymarzoną pracę w szkole. Miałam dużo szczęścia, ponieważ od razu zostałam zatrudniona na pełen etat i na czas nieokreślony. Pierwsza poważna praca i pierwsze „poważne” zarobione pieniądze, które pamiętam do dzisiaj – 350 zł…
„Zawrotna suma”, którą wówczas otrzymałam jako pierwsze wynagrodzenie budziła powszechną konsternację i niedowierzanie bliskich i znajomych. Jak to? Po studiach, z dyplomem, wykształcona, znająca języki obce, ty chcesz pracować za takie pieniądze?! Nawet zasiłku dostaniesz więcej!
Chciałam, mimo wszystko. Jako rozpoczynająca pracę młoda nauczycielka dostałam wtedy jeszcze jednorazowo tak zwane pieniądze na zagospodarowanie, które były równowartością niecałych trzech pensji. Wtedy to wystarczyło na mały średniej klasy telewizor… I tak się zaczęła moja szkolna kariera, która trwa do dzisiaj. Powoli, krok po kroku zdobywałam kolejne szczeble awansu zawodowego od stażysty do nauczyciela dyplomowanego. I równie powoli, ale bardzo nieznacznie wzrastało moje wynagrodzenie. Nigdy jednak na tyle, żebym bez dodatkowych zajęć (korepetycje, kursy, letnie obozy i kolonie) mogła powiedzieć, że godnie zarabiam.
Wręcz przeciwnie, wraz z nikłym wzrostem zarobków coraz szybciej malał prestiż zawodu nauczyciela. Obiecywane przez kolejne lata podwyżki były mało odczuwalne w portfelach belfrów. Stąd też coraz mniej osób garnęło się do tej profesji, a zaczynający pracę absolwenci wyższych uczelni zszokowani wysokością zarobków szybko zmieniali pracę. Nigdy nie zapomnę pewnej nowej nauczycielki, która po niecałym roku pracy stwierdziła, że użeranie się z cudzymi dzieciakami, ich rodzicami i szkolną biurokracją za takie pieniądze jest jakimś nieopłacalnym nieporozumieniem! Oczywiście opuściła szkołę na zawsze i założyła własną, nieźle prosperującą firmę. Zapewne nie ona jedna…
Bo jak ma wejść w dorosłe, samodzielne życie absolwent wyższej uczelni za 1700 zł na starcie? Jak odłożyć z takiej sumy na życie, mieszkanie, czas wolny? Jak planować rodzinę? Zważywszy na fakt, że wydłużenie czasu awansu zawodowego szybko mu tej sumy nie podwyższy.
Tak niska, zamrożona na kilka lat pensja na pewno nie zmotywuje do pracy, a zwłaszcza do realizacji ambitnych planów i pomysłów, których oczekuje się od nauczycieli.
Niskie płace i ograniczone możliwości nie dotyczą jednak tylko niedoświadczonych nauczycieli. Przykładem niech będzie moja znajoma nauczycielka z dwudziestoparoletnim stażem, która pilnie potrzebowała pieniędzy na nagłą, nieprzewidzianą sytuację życiową. Postanowiła wziąć niezbyt duży kredyt w swoim banku, gdzie oczywiście regularnie spływają jej zarobki. Jakież było jej zdziwienie, gdy dowiedziała się, że niestety nie ma zdolności kredytowej! Po prawie ćwierć wieku rzetelnej pracy bank odmówił jej kredytu! Była zdruzgotana i nie mogła w to uwierzyć. Dopiero wtedy tak naprawdę dotarło do niej, za jak marne pieniądze od tylu lat pracuje.
W tej sytuacji nie dziwi fakt, że chyba większość nauczycieli, która gdy tylko ma możliwości, pracuje na dwa albo łączy kilka etatów w różnych szkołach, a popołudnia spędza, udzielając korepetycji. Na szczęście specyfika pracy nauczyciela daje im często takie możliwości. Ale jakim kosztem? Kosztem zszarganych nerwów, braku wytchnienia i czekania z utęsknieniem na zasłużone ferie i wakacje. Bo TYLKO 18-godzinne pensum nauczyciela, wypominane przy każdej okazji, jest mitem, który można między bajki włożyć.
Nie dziwi także fakt, że widząc rozdawanie pieniędzy innym grupom zawodowym, nauczyciele również upominają się o swoje i zamierzają rozpocząć akcję roszczeniowo-protestacyjną. Godziwe zarobki to podstawa zadowolenia z pracy i wzrostu prestiżu zawodowego nauczyciela, a co za tym idzie, lepsza motywacja, jakość i efektywność pracy z uczniami.
Dziwi natomiast i zaskakuje wysokość obecnych uposażeń nauczycieli prezentowana przez ministerstwo. Rozbieżności są znaczne i sięgają nawet 2000 zł! Bagatela… Przypuszczam, że gdyby te sumy były rzeczywiste, niewielu belfrów miałoby się na co skarżyć…
Możemy sobie jedynie życzyć, by w najbliższym czasie pensje nauczycieli osiągnęły zdecydowanie wyższy pułap i zadowoliły wszystkich edukatorów na każdym szczeblu awansu zawodowego.
Katarzyna Tryba