Kilka dni temu, po długim czasie jeżdżenia samochodem miałam okazję skorzystać z komunikacji miejskiej. Do tramwaju, którym jechałam, wsiadło trzech młodych chłopaków i rozpoczęli rozmowę na temat nauczycieli i szkoły. Publicznie i bez ogródek opowiadali o przedmiotach szkolnych i oczywiście komentowali zachowanie oraz pracę pedagogów. Głośno wymieniali konkretne nazwiska i je komentowali. Wyglądało to mniej więcej tak:
– Ta X to nie umie uczyć i jest cięta, ale negatywnie. Nic nie umiem.
– A Y od niemieckiego to się nie stara, można ściągać na sprawdzianie i nie reaguje. W sumie szkoda, bo chciałbym się jednak nauczyć tego języka, a tak niewiele umiem. A w ogóle to ona jest cięta, ale pozytywnie. Bo się nie czepia.
– A u B to mogę pisać sprawdzian ze smartfonem. I tak nie zauważy…
– Niedawno miałem ściągę na ławce, nawet mi nie zabrała…
– Ostatnio odpowiadałem ze słuchawką w uszach i miałem nagrane odpowiedzi. Nie dostrzegła…
– Ten M cały czas prowadzi monolog, można książkę czytać…
I tak przez całą drogę. Jechałam z nimi około 20 minut i czułam się nieco zażenowana. Zwłaszcza tymi wymienianymi non stop nazwiskami. Krytyce nie było końca.
Ale z drugiej strony ciekawie było posłuchać głosu młodych ludzi i ich dającej wiele do myślenia oceny kadry nauczycielskiej. Bo jak wynika z wypowiedzi młodzieży i wbrew przekonaniom wielu osób, to nie jest tak, że szanuje się tylko tych nauczycieli, którzy pobłażają, zbyt wiele nie wymagają i rutynowo wykonują swoją pracę. Przeciwnie, tylko ci wymagający, z zasadami i dobrymi pomysłami na lekcje zdobywają uznanie uczniów.
Bo są (jak mi to powiedziała jedna z moich uczennic) efektywni. Bo widoczne są wyniki ich pedagogicznej pracy. Bylejakość jest zauważana natychmiast i tak jak w wypadku tych chłopców w tramwaju – krytykowana.
Następnego dnia w szkole koleżanka, która dojeżdża do pracy pociągiem, poruszyła dokładnie ten sam temat: rozmowy młodzieży o nauczycielach w środkach transportu publicznego. Z tą różnicą, że ona miała okazję usłyszeć rozmowę uczniów naszej szkoły, nieświadomych, że obok siedzi nauczyciel, który ich uczy. I tu podobnie młodzież wymieniała pedagogów z nazwiska. A to wszystko wśród tłumu pasażerów jadących rano do pracy. Z jej relacji wynikało, że mamy sporo ocen pozytywnych. Ale też przemilczała te krytyczne, żeby nie robić przykrości koleżankom i kolegom.
Tak sobie myślę, że przecież codziennie tysiące uczniów dojeżdżających do szkół prowadzi tego typu rozmowy wśród setek pasażerów. Zakładam, że zdecydowana większość to jednak oceny krytyczne. Młodzież jest szczera do bólu i bez skrupułów ocenia swoich belfrów. I co istotne, często ma rację. Zauważa tych dobrych, świetnie uczących, krytykuje tych, którzy nie spełniają jej oczekiwań. A codzienne dojazdy do szkoły we wspólnym gronie dają świetną okazję do nieskrępowanych rozmów na ich temat.
Jeżeli jednak każdego dnia setki przypadkowych osób w całym kraju słyszą te uczniowskie, krytyczne opowieści różnej treści, to jakie zdanie wyrobią sobie o kadrze nauczycielskiej? Jak my, nauczyciele, mamy być poważani?
Szkoda, że krytykowani pedagodzy nie mogą usłyszeć tego, co mówią o nich uczniowie. Może wówczas zmieniliby sposób postępowania i kształcenia młodych ludzi. Taki kubeł zimnej wody byłby czasem potrzebny, aby spojrzeć na siebie i swoją pracę z innej perspektywy, z perspektywy ucznia, a nie wszystkowiedzącego i nieomylnego – w swoim mniemaniu – nauczyciela.
Na szczęście oprócz tych negatywnych ocen młodzież dostrzega także i pozytywy. Potrafi docenić wysiłek dobrych nauczycieli i dać temu wyraz. Ja sama kiedyś usłyszałam od koleżanki, która w autobusie słyszała rozmowę na mój temat: „O tobie mówią dobrze! Chwalą cię”. To mnie bardzo podbudowało.
I tylko takich budujących i pozytywnych ocen dokonywanych przez młodzież wszystkim życzę.
Katarzyna Tryba
Jak się jeździ samochodem, to możesz nie mieć pojęcia o tym zjawisku. Dla niektórych może i lepiej:-)