Postaw na edukację

04.02.2022

Zdalne relacje

Czyli o ułomnościach komputerów

Zdalne relacje

Wiemy, że jest pandemia. Znów męczymy się na nauczaniu zdalnym i próbujemy zaktywizować tzw. martwe dusze. Pogoda nie rozpieszcza. Ciemno, pada i do wiosny daleko. A słońca potrzeba nam wszystkim już bardzo.

Oprócz tego w nauczycielskiej bańce co rusz nowy pomysł ministra. Nowe negocjacje, nowi negocjatorzy, nowe okoliczności. Tylko strach niestety ten sam. Nieustający. Lęk i obawa o to, co przyniesie nowy rok szkolny. Czujemy, że zamiast oczekiwanego spokoju i myślenia długoterminowego znów będzie prowizorka, łatanie etatów w kilku szkołach, zastanawianie się nad każdą działalnością i każdym słowem, bo nie daj Boże komuś się coś nie spodoba.

Słowem, nic dobrego.

A jednak spróbowałam się podnieść z tego stanu.

Przede wszystkim od kilku dni omijam szerokim łukiem telewizor, zwłaszcza poranną porą. Zamieniłam go na radio ­— jedno z tych o dłuższej nazwie, powstałe po spektakularnym zniszczeniu mojej ukochanej Trójki. Muzyka, którą lubię, prowadzący, którzy potrafią wprowadzić słuchacza w dobry nastrój. Tam właśnie ostatnio toczyła się dyskusja na temat przyjaciół ze szkolnych lat. Dyskusja, a nawet licytacja, który lepszy — ten ze szkoły średniej czy ten ze studiów. A może ten z podstawówki?

O roli przyjaźni rozmawiam często z moimi uczniami właśnie w takim kontekście. Jeśli widzę, że brakuje im motywacji do nauki, podają w wątpliwość sens spędzania kolejnych lat w szkole, próbuję ich przekonać, że warto podjąć ten trud, choćby ze względu na poznanie nowych ludzi i nawiązanie z nimi relacji.

Może to być bazą do tworzenia późniejszych relacji zawodowych, do realizowania wspólnych projektów, choćby biznesowych. Jeśli mamy wokół siebie grono koleżanek i kolegów ze szkolnych czasów, o wiele łatwiej jest nam rozwiązywać codzienne problemy w dorosłym życiu. Ktoś został hydraulikiem, ktoś pracuje w aptece, ktoś potrafi założyć firmę i doradzi, jak to zrobić. Relacje ważne, zwłaszcza w środowisku lokalnym. Mam na myśli budowanie świata opartego na tzw. prawdziwych relacjach, a nie tylko na korzyściach z nich płynących. Świata opartego na lojalności, empatii, chęci niesienia bezinteresownej pomocy.  

Co ciekawe, takie argumenty trafiają do dzieci. Pytają mnie wtedy o własne doświadczenia. Te są jak najbardziej pozytywne. Do dziś moje najlepsze przyjaciółki to te z lat szkolnych. Sprawiedliwie, jedna ze szkoły średniej, druga ze studiów. W nawiązaniu do radiowej dyskusji — absolutny remis.

W tym kontekście — miało być już tylko pozytywnie, ale chyba się nie uda — bardzo się martwię o relacje podczas nauki zdalnej. Widzę na przykładzie mojego syna — ofiary ostatniej reformy edukacji, obecnie ucznia drugiej klasy liceum — jak trudno się je buduje w nowym środowisku, z zupełnie nowymi ludźmi. Oczywiście, jakieś relacje są. Koledzy z klasy grają we wspólne gry, starają się razem rozwiązywać szkolne zadania, ale jeśli zestawię to z moimi przeżyciami, wypada jakoś marnie. Mimo różnicy pokoleń wiadomo, że relacje buduje się podczas wyjazdów, imprez, przerw, wspólnych działań (choćby praca w grupach w czasie lekcji). Przez komputer zawsze jest trudniej. Wiem, co mówię. Za czasów pierwszego lockdownu umówiłam się z koleżankami na wino, zdalne wino. Połączyłyśmy się za pomocą jednej z platform, widziałyśmy się, ale jednak czułyśmy, że coś jest nie tak. Spotkanie było jednorazowe.

Co pozostaje? Nadzieja. Epidemia trwa już tak długo, że statystycznie niebawem powinna się zakończyć. Jeśli razem z nią zakończyłoby się lub zmieniło coś, co ciągnie się już zdecydowanie za długo i jest dla Polski, a nawet świata uciążliwe, byłoby cudownie.

Joanna Hulanicka


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.