Ta dzisiejsza młodzież! Przed czym oni tak uciekają w ten swój świat małych świecących niezdrowym światłem komputerków? Dlaczego wolą głupie gierki w telefonach od mądrych książek? Czego szukają w śmiesznych filmikach? O czym tak czatują z koleżankami i kolegami, jakby nie mogli się spotkać w parku? Czemu bardziej ufają streamerom i blogerom niż rodzicom i nauczycielom? Dlaczego wzorem jest dla nich instagramer z dziwną fryzurą, a nie Olga Tokarczuk?
A przecież stworzyliśmy im taki wspaniały świat! Akurat jest czas matur, zaraz będzie egzamin ósmoklasisty. Niedawno jeszcze, co za piękne czasy, organizowano egzamin gimnazjalny, sprawdzian kompetencji po 6 klasie, nawet po etapie wczesnoszkolnym był fajny test kompetencji. A co komu szkodzi zrobić też diagnozę na wejście na przykład? Albo na wyjście. Wszystko po to, żeby udowodnić takiemu 15-latkowi, do czego się nadaje, a do czego nie. I zdeterminować w ten sposób jego późniejsze możliwości. Bo po co ma się móc rozmyśleć i planować inne studia niż te, do których uczył się w wybranym profilu? Wymyśliliśmy takie sprawiedliwe i klarowne narzędzia do sprawdzania wiedzy i umiejętności. Precyzyjne jak linijka, jak zegarek! Pod kluczyk. I co? Są wdzięczni? Przyznają, że to dla ich dobra? Przyszedł chociaż jeden z drugim i podziękował? Albo garnie się do nauki z chęcią i zapałem? No może i pod kluczyk się uczą, ale zapału w nich tyle co w mokrym kapiszonie. Niewdzięcznicy. Tylko potem wydziwiają, że chcą na ASP, a na świadectwie matura z rozszerzonej chemii.
Mało dla ich dobra zrobiliśmy? Weźmy taki kanon lektur – wszystko tu mają. I Rozmowę Mistrza Polikarpa ze Śmiercią i wybrane wiersze Asnyka, a ostatnio też teksty zacnych kardynałów. A i tak nie chcą czytać!
A na przykład dzienniki elektroniczne? To dopiero wynalazek i oświecenie, zwłaszcza, że mają do nich dostęp rodzice! Jest dajmy na to klasówka, nauczyciel ją sprawdza i wyniki od razu wpisuje do dziennika. I w mig rodzic wie, jaką ocenę dostało jego dziecko. Prawda, jaki postęp? Nic dzieciak nie pomataczy, nic nie ukryje. Rodzic wie, zanim jeszcze jego dziecko się dowie, co dostało z klasówki. Nawet zanim zobaczy, co źle zrobiło. I od razu rodzic może zapytać, konstruktywnie skrytykować. Dla dobra dziecka przecież. A wiadomo, że rodziców mamy wykształconych, rozumiejących, stabilnych emocjonalnie, pedagogicznie przygotowanych, urodzonych psychologów. A że czasem któryś z tych samorodnych talentów edukacyjnych wydrze się na swoje dziecko za jedynkę w dzienniku albo i za czwórkę (bo przecież ambitnych mamy rodziców), to co z tego? Przecież to dla dobra dziecka. Inwigilacja? Jaka inwigilacja? Zabiera się dziecku prawo do obrony? Gdyby napisało na 6, to by nie potrzebowało się bronić!
Albo nieobecności. Już nie mówię wagary, ale w sumie wagary też. Nie ma dziecka na pierwszej lekcji – i już zapobiegliwa mama z pracy, w której ma dostęp do internetu, o wszystkim wie i może prewencyjnie zadzwonić do dziecka. Czemu masz nieobecność?! Jak to pomyłka, jaka pomyłka? Jak to spóźniłaś się tylko 5 minut? Masz nieobecność! I już problem rozwiązany, dziecko skontrolowane i bezpieczne. Tu masz narysowaną linię i po niej stąpaj, zrobisz krok w bok – system cię namierzy. Wagary z kolegą? Zapomnij, raz na zawsze się z tym rozprawiliśmy. Jak to odpocząć, a od czego odpocząć? Jaki dystans? Jak to nie wytrzymujesz, dlaczego brzuch boli? Ze stresu? A kto cię stresuje? Wszelkim nielegalnym wyskokom postawiliśmy tamę. Ha ha ha ha!
To na końcu, to miał być upiorny śmiech. Ale czy upiorny śmiech udawanego szaleńca jest jeszcze w stanie kogoś przestraszyć? Przez ostatnie dwa lata w telewizji, w radiu, w internecie codziennie pojawiały się informacje o pandemii. Liczba zachorowań, nazwa wariantu wirusa, liczba chorych pod respiratorem, liczba zmarłych. Dystans, dezynfekcja, maseczka. I przez długi czas zdalna nauka w domu, bez kontaktu twarzą w twarz z kolegami i nauczycielami. Jak to się nieco uspokoiło, rozpętała się wojna – bombardowania, dym, ruiny, śmierć, relacje o gwałtach, masakrach, rabunkach. Groźby atakiem nuklearnym. A teraz jeszcze inflacja, drożyzna w sklepach. Takie czasy.
24 godziny na dobę. Wszędzie.
To przed czym oni tak uciekają w ten swój wirtualny świat? Przecież stworzyliśmy im taki nowy wspaniały…
Ryszard Bieńkowski