Uczymy w szkołach tego wszystkiego, co dzieciom jest potrzebne – a prawdę mówiąc i tego, co im jest potrzebne średnio albo wręcz niepotrzebne. Ale ktoś to wpisał do podstawy programowej, więc co zrobić. I też trochę wychowujemy, oczywiście tyle, ile pozwolą nam rodzice i mocno ograniczone narzędzia wychowawcze pozostawione do dyspozycji szkole i nauczycielowi.
Przede wszystkim zaś przez obcowanie z dziećmi i ich problemami przekazujemy prawidłowe wzorce postępowania wobec innych. Czyli to, co można nazwać zasadami współżycia społecznego, zgodnego współdzielenia przestrzeni i czasu, w których się wspólnie znaleźliśmy.
Uczymy na przykład, żeby nie oszukiwać (choćby nauczyciela). Uczymy też, żeby nie krzywdzić (na przykład słabszego kolegi). Z tą nauką jest różnie – jednych wcale nie trzeba tego uczyć, bo albo sami to wiedzą, albo zostali już wcześniej tego nauczeni. Ale są typy, które trzeba uczyć najprostszych etycznych zachowań przez cały czas. Często nie jest to nauka, tylko wieczne przypominanie – bo i tak się tego trwale nie nauczą. Koniunkturalnie będą się pilnować, żeby nie oszukiwać i nie krzywdzić – zwłaszcza, kiedy wiedzą, że mogą zostać przyłapani. Ale gdy tylko spuścimy z nich wzrok, bez zawahania instynktownie zachowają się wbrew zasadom. Nigdy ich nie nauczymy, że nie wolno oszukiwać i krzywdzić, i nigdy ich nie oduczymy tego robić. Tacy już są. Lecz i tak trzeba im przypominać.
Chciałoby się myśleć, a właściwie pocieszyć się, że oszustwo nie popłaca i krzywdzenie innych wróci rykoszetem. Ale tak nie jest, oszuści mają się dobrze, a krzywdziciele chętnie korzystają z tego, że ich sumienie milczy, i pozwalają sobie na coraz więcej.
Bywa, że taki Jaś, który w szkole oszukiwał albo krzywdził innych, zostaje, już jako dorosły Jan, dziennikarzem lub politykiem. Oba te zawody mają w swojej istocie, gdzieś w centrum wszystkich swoich właściwości, w takim platońskim ideale, do którego chciałoby się dążyć, dwie najważniejsze wartości – prawdę i dobro. Dziennikarz nie będzie oszukiwać swoich czytelników, ponieważ ufają w jego prawdomówność. Nie będzie też ich krzywdził, bo swoją pracę wykonuje dla nich. Polityk nie będzie oszukiwał społeczeństwa, gdyż został powołany do działania dla dobra ludzi. Nie będzie ich krzywdził, ponieważ dobro nie polega na wyrządzaniu krzywdy.
Tyle podpowiadają mi resztki mojej dawnej naiwności.
Bo co się dzieje, kiedy dziennikarzem lub politykiem zostaje ktoś, kto nie przestrzega etycznych norm, komu przez całą szkołę trzeba było przypominać, żeby nie oszukiwał i nie krzywdził, ale kto tylko udawał, że się tych norm nauczył? A w rzeczywistości jedynie czekał, aż się wyzwoli spod wzroku tych wszystkich nudnych moralistów i przypominaczy?
Wtedy dostajemy to, czego właśnie jesteśmy świadkami w niektórych mediach: kłamstwa, manipulacje, półprawdy, złośliwości, kalumnie, oszczerstwa i cyniczne gry. Czyli zwierciadlane odbicie prawdy i dobra. W pakiecie z klasyczną postawą bezczelnego złodzieja złapanego za rękę – „to nie moja ręka”, „łapaj złodzieja”. A więc wszystko to, co od dziecka piętnowali rodzice (pewnie nie wszyscy) i nauczyciele, czego zabrania religia w przykazaniach i przed czym przestrzega filozofia w imperatywach moralnych. Okazuje się, że to na nic.
Może trzeba się z tym pogodzić, że są wśród nas ludzie o złej naturze, którzy nie działają zgodnie z zasadami etyki, którzy mają przykazania swojej religii za puste frazesy, a swoich wychowawców za naiwnych durniów?
Ale gdy się z tym pogodzimy, to co nas czeka? Ja wolę myśleć, że wychowanie w duchu wartości prawdy i dobra ma sens. I to nawet jeśli przejawiałoby się tylko w jałowych z pozoru przypominaniach o tych wartościach tym, którzy mają je w pogardzie.
Chwilowo, na skutek jakiegoś dziejowego zrządzenia losu, wkradły się do publicznego obiegu fałsz i moralny sadyzm. Lecz to minie, zostanie zagonione do tej jamy, z której wylazło. Może trzeba w tej jamie połatać dziury, może coś zabetonować. Ale jeszcze wrócą czasy, kiedy w mediach i polityce nie będzie się oszukiwać i krzywdzić ludzi.
I znowu odezwały się te resztki dawnej naiwności.
Ryszard Bieńkowski