Mija mało ciekawy i kompletnie pozbawiony emocji rok w naszej oświacie. Ziewałem znudzony od września, bo nic się ciekawego nie działo. Szkoła żyła swoim życiem, nikt się w jej sprawy nie wtrącał, mili ludzie u sterów edukacji rozpostarli przyjazny parasol chroniący przed niepokojami (swoją drogą to mógłby być emblemat ministerstwa edukacji: minister dzierżący w jednej dłoni ster, a w drugiej parasol). Wszystko po to, żeby uczniom żyło się lżej, a nauczycielom pracowało spokojniej. Bo cóż to były za wydarzenia?
Wrzesień
Zapowiedziano bon szkolny na wycieczki patriotyczne. Ciekawe, czy się sprawdził. No i było nieco zamieszania z laptopami dla czwartoklasistów. Jedni dostali je na czas, inni musieli poczekać. Trochę przy tym padło oskarżeń, kto zawinił i nie przypilnował, a kto był dobrym wujkiem i dał laptopa na czas (rzecz jasna na tle swojego wyborczego banera). I oczywiście było w tym zero polityki. Wyłącznie zdrowa potrzeba, żeby czwartoklasiści mieli swoje laptopy. Swoją drogą – przydały się? Jest lepiej? Narybek rokuje?
Październik
Gdzieniegdzie laptopów nadal nie było, gdzie indziej nie działały, ale nastąpiło przyspieszenie z fotografowaniem się na tle banerów wyborczych. Oczywiście bez polityki, bo jedni przez drugich apelowali, żeby szkoła była od niej wolna. Bardzo dobry postulat, zwłaszcza przed wyborami. Jedni mówili – wszystko zmienić. Drudzy – jest najlepiej, jak to możliwe, i nic nie trzeba zmieniać. Może tylko dołożyć trochę złotych myśli tego czy innego kardynała i ująć nieco kolorów z tęczy. A w Dzień Nauczyciela, w przeddzień wyborów, ministerstwo wręczyło nauczycielom zupełnie niepolityczną nagrodę pieniężną! Szach-mat, który okazał się pobitymi garami, bo w tej grze na wyborcze obietnice pojawiła się wyższa stawka – 30% podwyżki dla nauczycieli. I to wszystko w październiku – miesiącu oszczędzania. No i afera Willa+, ale ta miała z edukacją tyle wspólnego, co Edek z Tanga Sławomira Mrożka. Swoją drogą poprzedni minister edukacji (jakżeż on się nazywał?) bardzo mi Edka przypominał.
Listopad
Zaczęła się dyskusja o tym, jak będzie wyglądała szkoła po poprzednim ministrze (no jak on się nazywał?), kiedy już przestanie być ministrem. I pojawiła się najgłośniejsza zapowiedź roku – zadania domowe do likwidacji! Doświadczeni nauczyciele, którzy już niejeden pomysł światłych ministrów przetrzymali, zastanawiali się: i co jeszcze? Może do likwidacji będzie praca w grupach albo wywoływanie do tablicy? A może zlikwidują oceny od 1 do 3, a zostawią tylko 4, 5 i 6? Toby się uczniowie, a zwłaszcza ich rodzice ucieszyli. Pojawiły się też spekulacje na temat nowego ministra, tzn. nowej ministry… – nieważne, w każdym razie dla odmiany nie ministrantki!
Grudzień
Spadliśmy w badaniach PISA. Według optymistów byliśmy tak wysoko, że pójść jeszcze bardziej w górę już się nie dało. Pesymiści mówili: „a nie mówiłem”. A ci, którzy za ten spadek odpowiadają – albo nie widzieli wyników, albo nie cenią metodologii badania. Swoją drogą nie wiedziałem, że mamy tylu specjalistów od metodologii badań edukacyjnych i to na szczytach (byłej) władzy. Krzepiące bardzo. Już wiadomo, kto został nową ministrą. Dwie lekcje religii w szkole to jej zdaniem za dużo. Za to podwyżka wynagrodzeń o 30% ma się stać „faktem autentycznym”, chociaż z odroczonym terminem płatności, jak mówią kreatywni księgowi. Zresztą jak przyszło co do czego, to sposób obliczania tych 30% też się okazał kreatywny.
Styczeń
Pani minister i pani wiceminister chętnie rozmawiają w mediach o planach zmian w edukacji. Tu rzucą półsłówkiem, tam ćwiartką pomysłu. A wszystko razem, gdyby to zestawić w jeden obraz, bardzo przypomina Guernicę Picassa. To jest bardzo dobry obraz, zapowiada się więc ciekawie. Zostaje ogłoszony pomysł odchudzenia podstawy programowej o 20% i podtrzymuje się wolę zniesienia obowiązku odrabiania prac domowych. Jak to będzie wyglądać w szczegółach? Patrz Guernica.
Nadal styczeń
Pani minister ogłasza dużą reformę edukacji na 2026 rok. A już od września 2024 roku ma być wszystkim lżej o 20%. Nie jest to może kosmiczna różnica, bo wystarczy polecieć na Księżyc, żeby człowiekowi było aż 6 razy lżej. Ale te dwie dziesiąte lżej też trzeba brać, skoro dają. Zwłaszcza że nie ma wyboru. W rozmowach o podwyżkach pojawia się magiczna „średnia pensja”, od której mają naliczać zapowiedziane 30%. Podobno „średnią pensję” wymyślił David Copperfield i nikt poza nim jej nigdy nie widział.
Luty
Środowisko trochę krytykuje pomysł likwidacji prac domowych, ale komu by się udało zatrzymać rozpędzony walec? Zwłaszcza że oprócz głosów rozsądku pojawiają się też takie wypowiedzi na temat przyczyn rezygnacji z zadań domowych, jak ta byłego ministra: „Polacy mają całować Niemców w rękę”. I tak dobrze, że nie w co innego. Zaczynają się prekonsultacje w sprawie odchudzania podstawy programowej. Okazuje się, że Polacy nie tylko znają się świetnie na sporcie, zdrowiu, pogodzie i gościnności, lecz także na kanonie lektur i rozmnażaniu protistów! Niemniej prekonsultacje sprawiły, że projekt wrócił do poprawy.
Marzec
Okazuje się, że likwidacja prac domowych owszem, ale nie całkowicie. Powstaje cała lista, co wolno, czego nie wolno, gdzie prace domowe zostają po staremu, a gdzie zostają tylko trochę. Nauczyciele już sobie robią z tej listy ściągi nawijane na ołówek, żeby się nie pomylić i nie narazić bardzo dobrze zorientowanym uczniom.
1 kwietnia
Prima aprilis – prace domowe zabronione.
Kwiecień
Okazało się, że nowe przepisy o zadawaniu / niezadawaniu prac domowych naprawdę weszły w życie. Nadal jednak można stawiać uczniom słabe oceny, jeśli na to zasługują. Nie zlikwidowano też wywoływania uczniów do tablicy. Na razie. Trwają dyskusje o odchudzaniu podstawy programowej, najwięcej mówi się o kanonie lektur, który po pierwotnym odchudzeniu znowu spuchł. Poloniści napisali nawet do MEN protest, argumentując go między innymi kilkoma wulgaryzmami. Przyjemnie się to czytało. Mniej już się dyskutuje o rozmnażaniu protistów. Zdecydowano o obowiązku szkolnym dla ukraińskich dzieci, a CKE przypomniała o egzaminie ósmoklasisty i o maturze (uf, co by to było, gdyby nie przypomnieli!).
Maj
Samodzielnie, a nie decyzją władz oświatowych zakwitły kasztany. Egzaminy przebiegły spokojnie, podobno obyło się bez większej histerii wśród rodziców. Zapowiedziano likwidację historii i teraźniejszości. Przyszłość na szczęście zostaje. I w tej przyszłości, czyli w 2025 roku, mają się pojawić dwa nowe przedmioty – edukacja zdrowotna i edukacja obywatelska. Rada Języka Polskiego zapowiedziała zmiany w zasadach pisowni. Podstawa programowa ponownie się odchudza. Ile zrzuciła i czego, ma się okazać w czerwcu.
Czerwiec
W sprawie odchudzonej podstawy nic się nie zmieniło – nadal ma się okazać w czerwcu, ile zrzuciła. Urzędnicy od edukacji w zacisznych gabinetach pracują jak mróweczki na rzecz naszej edukacji. Dlatego tylko słychać o projektach-hasłach, które ta lub inna komórka zgłasza – a to asystent międzykulturowy, a to e-podręcznik, a to pragmatyka pracy nauczyciela. Tymczasem na horyzoncie po kilku tłustych latach majaczy chudy rocznik pierwszoklasistów licealnych – efekt nowoczesnej inżynierii edukacyjnej polegającej na wysyłaniu sześciolatków do szkół, ratowaniu maluchów, cofaniu obowiązku i dawaniu wyboru rodzicom.
Ale to dopiero we wrześniu, jest masa czasu, żeby zamurować skrzydła szkolne dobudowane na okoliczność podwójnych roczników. Od dziś wakacje, które dla odmiany po nudnym i mało emocjonującym roku szkolnym powinny być ciekawe, ekscytujące i pełne przygód. Albo jak już tam kto woli.
Życzę Państwu pogody – tej w środku i tej w przyrodzie!
Ryszard Bieńkowski