Chodziłem do szkoły podstawowej w latach 80. W programie był co prawda taki przedmiot jak przysposobienie obronne, ale z bronią palną na tym przedmiocie styczności nie miałem. Uczyliśmy się, z tego co pamiętam, jak prawidłowo zakładać maskę gazową, jak udzielać pierwszej pomocy i w jaki sposób skutecznie się chować przed wybuchem bomby. W podręczniku był obrazek, i to bynajmniej nie satyryczny, jak pewien pan chowa się przed wybuchem bomby atomowej za… ulicznym krawężnikiem. Ten rysunek wywoływał u ówczesnych dzieciaków salwy śmiechu, w końcu elementem naszego wychowania był serial Czterej pancerni i pies, z którego coś o wojnie można się było jednak dowiedzieć.
Z bronią palną zetknąłem się po raz pierwszy dopiero w liceum. Pamiętam, że pojechaliśmy całą klasą na strzelnicę gdzieś na Kaszuby i tam każdy musiał oddać bodaj pięć strzałów (w pozycji leżącej) z dość prostego ćwiczebnego karabinku (tzw. kabekaesu). Wycieczka oczywiście się wszystkim podobała. Dzień spędzony poza szkołą zawsze był lepszy niż dzień spędzony w szkole. Można było pogadać np. o tym, co Tomek Beksiński zaprezentował w ostatnim Wieczorze płytowym i wymienić się klasowym plotkami. Sama styczność z bronią palną i możliwość oddania z niej kilku strzałów chyba specjalnej ekscytacji w nas nie wywoływała, ale pamięć jest ułomna, mogę się tutaj mylić. Pamiętam jednak dobrze, że szło mi z tym strzelaniem nie najgorzej, bo później wytypowany zostałem na jakieś międzyszkolne zawody strzeleckie. Brałem też udział w zawodach strzeleckich z broni pneumatycznej, z której strzelałem chyba jeszcze lepiej niż z broni palnej.
Ale czemu to strzelanie miało służyć? Szczerze mówiąc… nie wiem. Czy oddanie pięciu strzałów przez każdego ucznia i uczennicę z prostej broni ćwiczebnej, której nie używa się przecież w nowoczesnej armii, zwiększyło potencjał obronny naszego społeczeństwa? Czy gdyby wybuchła wojna, to w związku z tym, że ja i moi koledzy odbyliśmy takie strzelanie, bylibyśmy zwolnieni z wojskowego przeszkolenia? Po prostu daliby nam do ręki kałasznikowa i wysłali na front?
Czy oddanie pięciu strzałów z kabekaesu (w moim wypadku tych strzałów było zdecydowanie więcej) zwiększa znacząco moją zdolność do obsługi nowoczesnego pistoletu maszynowego? Pewnie, że nie. Pic na wodę fotomontaż.
Dlatego wprowadzono przecież w Polsce armię zawodową i zrezygnowano z powszechnego poboru. Armia zawodowa jest o wiele skuteczniejsza na polu walki niż armia złożona z amatorów, choćby i po dwuletnim przeszkoleniu (jakość tego szkolenia pozostawiała zresztą wiele do życzenia). Młody, sprawny chłopak wyjdzie z wojska, a po pięciu latach urośnie mu brzuszek i nie będzie w stanie wejść bez zadyszki na pierwsze piętro (nie wszystkim oczywiście te brzuszki urosną, ale często tak się zdarza). Tymczasem żołnierz nowoczesnej armii musi być w nieustannym treningu.
A w 2022 r., niepomny tych wszystkich oczywistości Przemysław Czarnek, minister edukacji z poprzedniego rządu, podpisał rozporządzenie zmieniające podstawę programową kształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej i szkół ponadpodstawowych w zakresie edukacji dla bezpieczeństwa. Podstawa programowa zakłada, że dzieci z klas VIII mają uzyskać przygotowanie do szkolenia strzeleckiego, czyli znać zasady bezpiecznego i efektywnego posługiwania się bronią strzelecką, znać podstawowe części składowe broni strzeleckiej, potrafić przyjmować postawy strzeleckie, także potrafić prawidłowo zgrywać przyrządy celownicze, regulować oddech w czasie składania się do strzału oraz ściągać język spustowy. A w szkołach ponadpodstawowych, już od klasy pierwszej, „mają odwiedzić strzelnicę i przynajmniej raz oddać strzał” (to słowa byłego pana ministra). Przynajmniej raz! I ten jeden raz jest tutaj kluczowy. Dzięki temu będziemy mogli spać spokojnie, wiedząc, że społeczeństwo (choć słowo naród byłoby tu odpowiedniejsze) jest właściwie i profesjonalnie przygotowane do odparcia niespodziewanego bądź spodziewanego ataku wroga.
W wypadku zajęć ze strzelectwa wprowadzono w 2022 r. dwuletni okres przejściowy, z którego większość szkół skwapliwie skorzystała (w 31 proc. powiatów nie ma strzelnicy przy żadnej szkole).
Ale teraz przepisy wchodzą w życie i trzeba sobie jakoś radzić. Gminy zaopatrują się w strzelnice (szkolenia można prowadzić też na strzelnicach wirtualnych), a to niestety kosztuje…
Naprawdę polska edukacja nie ma pilniejszych potrzeb?
Paweł Mazur