Nie sądziłem, że dożyję takich czasów. A tu proszę: biorę podręcznik do historii mojego autorstwa, otwieram na stronie z opowiadaniem o rusyfikacji w szkole, zmieniam kilka słów i… pasuje jak ulał! Nie wierzą Państwo? Proszę bardzo!
Przerwana lekcja
W klasie panowała taka cisza, że dało się słyszeć bzyczenie muchy na szybie. Nauczycielka, panna Antonina, prowadziła lekcjęo historii Polskinauczania początkowego. Nagle na korytarzu rozległ się dzwonek ostrzegawczy. Inspekcja!
– Dziewczęta, wynieście książki do sali obok. Reszta proszę wyjąć igły i nici rządowy elementarz. Prędko!
Nauczaniehistorii Polskiz innego elementarza niż rządowy było zakazane w szkołachzaboru rosyjskiegocałej Polski. Trzeba natychmiast schować dowody przestępstwa! Pięć dziewczynek zgarnęło książki do fartuszków i w pośpiechu wyniosło z klasy.
Ledwo usiadły, do sali wkroczył otyły, pewny siebierosyjskiinspektor z ministerstwa. Spojrzał podejrzliwie na nauczycielkę, na wstające z ławek dziewczynki, nawyszywane serwetkirządowe elementarze…
Przesadzam? Powiecie Państwo, że przecież wolno korzystać z innego elementarza niż rządowy? To dla odmiany opowiastka z września 2014 roku. Usłyszałem ją od mamy sześciolatka.
Pierwsza wywiadówka
– Proszę państwa – powiedziała wychowawczyni I a – rządowy podręcznik jest może ładny, ale infantylny i zbyt
kolorowy. Ta pstrokacizna będzie rozpraszać Państwa dzieci. Jest w nim też za mało materiału. Dlatego, choć
nie wolno mi tego zaproponować, a państwu nie wolno się zgodzić… – zawahała się – to jednak, ze względu na
dobro dzieci, proponuję zbiórkę pieniędzy na lepszy podręcznik. Po dwadzieścia złotych.
– A te pieniądze z ministerstwa nie wystarczą? – spytała któraś z kobiet.
– Dotacja wynosi 50 złotych na dziecko – wyjaśniła nauczycielka. – Za te pieniądze kupimy zeszyty ćwiczeń
i inne materiały.
Mężczyzna z pierwszego rzędu obrócił się ku reszcie rodziców.
– Chyba odżałujemy te dwie dychy na porządne książki dla dzieciaków?
– No pewnie! Oczywiście! – poparł go chór głosów. – Dlaczego nasze dzieci mają mieć gorsze książki niż
poprzednie roczniki?
No właśnie, dlaczego? Jeśli ktoś uważa, że rządowy elementarz jest cudowny, a przynajmniej dobry – proszę bardzo, niech z niego uczy. Powodzenia. Jeśli ktoś jest jednak innego zdania?
Nie dajmy się stłamsić władzy, która trąbi o sukcesie w stylu jako żywo przypominającym komunistyczną propagandę. 97% szkół „wybrało” Nasz elementarz – to tak samo jak społeczeństwo PRL, które „wybierało” członków Frontu Jedności Narodu. Nawet procenty były podobne.
Nie musimy prowadzić tajnego nauczania. Jednak nie wolno nam się też zgodzić na obniżenie jakości kształcenia. Bo jedną z najgorszych postaw, jaką może przybrać nauczyciel, jest – według mnie – konformizm. Ale o nim napiszę innym razem.
Tomasz Małkowski
Ciekawe, ciekawe… haha kocham to wydawnictwo ;D GWO wg. mnie jest super! Uczę się z tych książek 2 lata i powiem szczerze, że tylko oni dobrze wszystko tłumaczą.
A co będzie za rok w klasie 4 gdzie będzie trzeba kupić podręczniki do wszystkich przedmiotów za niecałe 140 zł…
140 zł to śmiech na sali jeżeli mówimy o podręcznikach, które mają wytrwać trzy lata (np. w Holandii jest 300 euro co roku na ten sam cel). Ale 25 zł na materiały ćwiczeniowe to już nawet nie jest śmiech – to czyste oszustwo. Jak zwykle: pogadaj z rodzicami albo dokładaj nauczycielu z własnej kieszeni… I jeszcze nas nauczycieli przy tym wszystkim błotem obrzucają; że uczymy schematów, że jesteśmy skorumpowani przez wydawców.
Samo to że w podstawówce i w gimnazjum jest taka sama kwota na materiały ćwiczeniowe, pokazuje że Ministerstwo Propagandy Narodowej ma głęboko gdzieś rzeczywiste potrzeby uczniów i kompletnie się na szkole nie zna. Rozmontowują edukację, ale już widzę jak nam przed wyborami będą machać przed oczami tym swoim „anty-sukcesem”.