Postaw na edukację

16.05.2025

Ale jazda, wybieramy dyra!

Czyli o uczniach w komisjach konkursowych

Ale jazda, wybieramy dyra!

Nigdy nie uczestniczyłem w pracach komisji wybierającej dyrektora szkoły, ale wyobrażam sobie, że nie jest to zadanie łatwe i taka robota wymaga kompetencji i  pedagogicznych, i ekonomicznych. Dyrektor w końcu jest człowiekiem od zarządzania zasobami nie tylko ludzkimi (że się tak nieładnie wyrażę), lecz także materialnymi. Osoba przygotowująca się do takiego konkursu (a jak wynika z doniesień prasowych, kolejki chętnych się tu raczej nie ustawiają) pracuje pewnie długo nad przygotowaniem koncepcji pracy szkoły i trzeba umieć tę koncepcję umiejętnie i krytycznie ocenić. No i trzeba ją przeczytać, najlepiej z jako takim zrozumieniem. O tym czytaniu ze zrozumieniem wspomniałem dlatego, że Ministerstwo Edukacji rozważa wprowadzenie uczniów do… komisji konkursowych wyłaniających dyrektorów szkół. A pewnie taki projekt, ze względu na specyficzny język, może być trudniejszy w lekturze niż niejedna lektura szkolna. Ja, gdybym miał wybierać między lekturą „Pana Tadeusza” a lekturą koncepcji rozwoju szkoły, bez wahania wybrałbym arcydzieło Mickiewicza, choć gdyby w miejsce „Pana Tadeusza” wstawić „Chłopów”, to już bym się pewnie dwa razy zastanowił. Ale może preferencje literackie uczniów są odmienne. Kto wie.

W każdym razie Ministerstwo zdecydowało się na ten pomysł, bo chce uczyć… współodpowiedzialności. Do komisji konkursowych miałoby zatem wejść dwóch pełnoletnich przedstawicieli samorządu uczniowskiego. W wypadku jednak, gdyby powołanie osób pełnoletnich było niemożliwe (np. w szkołach podstawowych), do komisji będą mogli wejść uczniowie niepełnoletni, ale – tu uwaga! – tylko w charakterze obserwatorów. Choć pytania będą mogli oczywiście zadawać. Bo bez pytań to jakże tak?

Wyobraźmy sobie zatem, jak taki konkurs mógłby wyglądać na przykład w szkole podstawowej.

Na wstępie kandydatka (lub kandydat) przedstawia swoją koncepcję rozwoju szkoły i przychodzi czas na zadawanie pytań.

– W naszej szkole szwankuje nieco komunikacja z rodzicami i społecznością lokalną – odzywa się jedna z członkiń komisji konkursowej. – Jak pani (lub pan) zamierza to usprawnić?

Kandydat przedstawia więc swoją koncepcję rozwoju szkolnej strony internetowej i profili społecznościowych, które miałyby tę komunikację poprawić, gdy nagle przerywa mu Jasiu z IVc zasiadający w komisji z ramienia samorządu uczniowskiego jedynie w charakterze obserwatora, niestety z możliwością zadawania pytań.

– Siusiu?

– Co siusiu? – pyta nieco zaskoczona przewodnicząca komisji.

– Chciałbym zrobić siusiu – mówi spokojnie Jasiu. 

– Dobrze, to idź. Tylko wróć zaraz.

– A ja? – pytanie zadaje Małgosia z Va, która też jest obserwatorką pracy komisji. 

– A ty co?

– A ja nie chcę siusiu – odpowiada rezolutnie Małgosia, uśmiechając się od ucha do ucha.

Wyjście Jasia na siusiu zostaje zaprotokołowane, a praca komisji na chwilę przerwana. Mija jednak dziesięć minut, piętnaście, a Jasiu nie wraca. Przewodnicząca wysyła jedną z nauczycielek na poszukiwanie niesubordynowanego (i małoletniego) członka komisji konkursowej. Okazało się, że Jasiu zagadał się na korytarzu z kolegą, potem się o coś pokłócili, a potem zaczęli się bić i nie wiadomo, czym by się to skończyło, gdyby do akcji nie wkroczyła pani Jadzia, woźna, która kiedyś amatorsko pchała kulą i bez trudu rozdzieliła szarpiących się małolatów.   

Po powrocie Jasia można było zatem wznowić pracę komisji.  Kandydatka (lub kandydat) odpowiada więc rzetelnie na wszystkie pytania komisji dotyczące m.in. usprawnienia jakości nauczania i komunikacji wewnątrzszkolnej, poprawy bezpieczeństwa, wprowadzania innowacyjnych rozwiązań edukacyjnych, budowania pozytywnej atmosfery w szkole itd. Jaś z Małgosią w tym czasie siedzą z nosami w swoich komórkach, wydając czasem z siebie niepokojące dźwięki.

– Oooo!

– Jaaaaaa!

Gdy dziecięce odgłosy przeszkadzają komisji w pracy, przewodnicząca je ucisza:

–  Proszę o ciszę, nie możemy pracować!

Po serii pytań od członków komisji przewodnicząca pyta Jasia i Małgosię, czy może też mają jakieś pytania do kandydata na dyrektora, przy czym od razu zastrzega, żeby o wyjście na siusiu raczej nie pytać, bo to do tematu niczego nowego nie wniesie.

– Ja mam pytanie! – wykrzykuje rozentuzjazmowany Jaś. – Czy jak pan zostanie tym naszym nowym dyrem, to na przerwach…

– Co na przerwach? – dopytuje się przewodnicząca komisji.

– Nie wiem, zapomniałem – odpowiada zawstydzony Jaś i płonie widocznym dla wszystkich rumieńcem.

– A ja? – odzywa się Małgosia.

– Proszę, słuchamy.

– A ja nie mam pytań – mówi dziewczynka, uśmiechając się od ucha do ucha.

I pewnie praca komisji toczyłaby się dalej w tym duchu ku utrapieniu jej dorosłych uczestników.

Czy naprawdę nie ma lepszych pomysłów na usprawnienie polskiego systemu edukacji niż wprowadzenie uczniów do komisji konkursowych na wybór dyrektora szkoły?

Paweł Mazur

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.