Postaw na edukację

15.07.2016

„Ambitny plan, przyznaję”

Powiedział dziennikarz TVP o reformie oświaty

„Ambitny plan, przyznaję”

W głosie Krzysztofa Grzybowskiego brzmiał raczej sceptycyzm niż podziw – w każdym razie ja takowy sceptycyzm wychwyciłem:

KG: I to wszystko uda się zmieścić w ciągu roku?

Anna Zalewska: Oczywiście.

KG: Ambitny plan, przyznaję.

Anna Zalewska: Dobro dzieci jest najważniejsze. Nie mogą czekać pięć – dziesięć lat, aż dorośli zdecydują się na to, aby dać im i zabezpieczyć dobrą naukę. (1)

Wnioski z ostatniego zdania: 1) dotąd nie daliśmy dzieciom dobrej nauki, 2) sytuacja jest na tyle poważna, że musimy działać bardzo szybko.

Nie spodziewałem się po dziennikarzu TVP, że panią minister przyciśnie. I słusznie: nie przycisnął. A powinien był, gdyż – niezależnie od tego, czy ktoś reformę popiera, czy też nie – stawianie władzy kłopotliwych pytań jest zadaniem mediów. Zwłaszcza gdy idzie o kilka milionów dzieci.

By zyskać obraz sytuacji, obejrzałem całe (!) toruńskie wystąpienie minister Anny Zalewskiej. (2) Poczytałem komentarze. Efekt? Kilka wątpliwości, którymi się z Państwem podzielę. Do rzeczy.

Pisałem tu już o mym (naiwnym) życzeniu, by politycy zajęli się polityką, a oświatę zostawili ekspertom od oświaty. Z przykrością stwierdzam, że toruńskie wystąpienie pani minister było wystąpieniem polityka, a nie nauczycielki, którą też niewątpliwie jest.

Jednak nauczyciel oceniający gimnazja powie: mają wady, ale i zalety (bądź odwrotnie). Polityk stwierdzi: są do niczego. Albo (jeśli należy do innej partii): są cudowne. W wystąpieniu pani minister znalazłem litanię zarzutów przeciwko gimnazjom i jedną pozytywną uwagę, nie o gimnazjach wprawdzie, lecz o uczących tam nauczycielach.

Likwidacja czy wygaszanie gimnazjów – mniejsza o nazwę – nie poprawi jakości naszego systemu oświaty.  Proste pytanie: czy do szkół powszechnych i liceów trafią najlepsi nauczyciele gimnazjów, czy raczej tacy, którzy umiejętnie się „zakręcą” koło swego zatrudnienia?

Przyznaję, w wielu sprawach zgadzam się z minister Anną Zalewską. Tak jak ona uważam, że polska szkoła jest chora na testomanię. Podpisuję się pod jej stwierdzeniem, że egzamin maturalny w obecnej postaci nie ma nic wspólnego z egzaminem dojrzałości. Cieszy mnie likwidacja sprawdzianu szóstoklasisty. Podobają mi się sześciolatki w przedszkolu i czwartoklasiści, którym zostawi się ich wychowawczynię. Ale…

Pośpiech, z jakim MEN zabiera się do reformowania oświaty, przypomina mi gorączkę reformatorską Stanisława Augusta z pierwszych lat jego panowania. Pisał o nim nuncjusz papieski: Gdyby mógł, zreformowałby w jednym dniu cały kraj, cały naród (…). Dążność ta w połączeniu z żywym temperamentem sprawia, że nie zawsze zastanawia się naprzód, zanim coś przedsięweźmie, i że przyjmuje zbyt prędko wnioski lub projekty przedstawione mu w świetle korzystnym i w sposób pełen polotu.

Czy pani minister nie postępuje czasem jak Stanisław August? (Ewentualne podobieństwo temperamentów nie mnie oceniać).

Mamy ledwo rok na przyjęcie nowej ustawy oświatowej (to akurat pójdzie gładko), przygotowania organizacyjne, napisanie podstawy programowej i podręczników. Starczy czasu?

Oczywiście, podstawę da się napisać w rok. Nie będzie to jednak podstawa dobra – zwłaszcza że ma uwzględnić korelację historii z językiem polskim, WOS-em i być może wiedzą o kulturze. A podręczniki? Powiem wprost (cokolwiek się na tym znam): na ich napisanie, zrecenzowanie, zatwierdzenie i wydrukowanie czasu jest zbyt mało.

Kolejna wątpliwość: dlaczego w 2019 roku mają się spotkać na tym samym etapie kształcenia absolwenci gimnazjów i ósmych klas? To, jak czytam, 726 tysięcy uczniów. Będzie tłok. Do tego szkoła dwóch prędkości: trzy- i czteroletniego liceum. Naprawdę dla dobra dzieci?

Pisałem tu, że zmiany w oświacie wymagają czasu. Finowie, słusznie chwaleni przez panią minister, czekali na wyniki swoich reform 25 lat. Przypomnę, że nasze gimnazja istnieją od 1999 roku. Dość, żeby je zlikwidować?

Pośpiech rodzi podejrzenie, że reforma posłuży przede wszystkim politykom. Wprowadzi zmiany, których nie da się odwrócić. Pchnie w górę słupki poparcia. Większość dorosłych uważa przecież, że system 8+4 – ich system – był lepszy od tego 6+3+3.

Niech ktoś mnie przekona, że jest inaczej. Naprawdę bardzo się ucieszę.

Tomasz Małkowski

1 Rozmowa z minister Anną Zalewską w TVP

2 Podsumowanie Ogólnopolskich Debat o Edukacji

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Tomasz pisze:

    Nie będę przekonywał Pana, ze jest inaczej. Ma Pan zbyt dziwne poglądy na reformę edukacji. Patrzy Pan na nia tylko od strony pisania podręczników. Jedyne z czym mogę się zgodzić, to stwierdzenie, ze służy to jedynie słupków poparcia.

    Zadam kilka pytań wokół wychowawcy czwartoklasisty. Czy nauczyciel bedzie tam uczyl wiekszosci przedmiotow czy będzie tam tylko wychowawca? Jeśli większości to jest to zdecydowany krok w tył zarówno pod względem edukacji jak też i wychowywania dzieci. W 1-3 dzieci się nianczy, a teraz będzie to o rok dłużej. Jeśli będzie tylko wychowawca to będzie prawdopodobnie uczyl klasę 1 i będzie tam …… też wychowawca? Współczuję takiemu nauczycielowi. Jaka będą wyglądały zebrania z rodzicami? Jak będzie ogarnial pierwszą klase gdzie rodzice mają tysiące pytań i problemów. Tak samo jest w klasie czwartej.
    W obecnym roku szkolnym mój syn ukończył czwartą klasę. Jest to kawał chłopa. I miałby on kończyć obecnie naukę z „niunia”? W klasach 1-3 były dwie klasy po 14 uczniów. W klasie 4 połączono te klasy w jedną. Który nauczyciel miałby być tam wychowawca, i czy część dzieci nie będzie jeszcze bardziej poszkodowana? …. mógłbym rozwijać dalej, ale mi się nie chce. Ta reforma jest głupia, nieprzemyslana i bez konsultacji z kimkolwiek.