Od dawna czułam, że z Balladyną zaczyna być coś nie tak. Niedawno dołączył do niej jeszcze Ordon dzielnie walczący o swoją redutę. Zaczęłam drążyć temat. A że zbliżały się testy gimnazjalne i trzeba było powtórzyć lektury, nadarzyła się wspaniała okazja do wnikliwej obserwacji podejrzanych bohaterów.
Tuż przed egzaminem, już w formie zabawy, przypominaliśmy sobie postawy bohaterów lektur bardziej i mniej obowiązkowych. Łatwo poszło z „ Dziadami”, „ Zemstą” i „ Małym Księciem”. Nawet „ Krzyżacy” jakoś przemknęli. Gimnazjaliści przypominali heroizm Juranda, kłótliwość i zawziętość Cześnika i Rejenta, marzycielstwo Małego Księcia czy rozterki miłosne Tadeusza. Szło gładko. Jako nauczycielka byłam zadowolona.
I nagle pojawiła się ona. Balladyna. Już od kilku lat na lekcjach widziałam, że coś się z bohaterką dzieje. Że nie jest już taka, jak za naszych czasów. Moje pokolenie na hasło Balladyna wyświetla w głowie film o strasznej kobiecie, żądnej władzy, poświęcającej dla niej wszystko – nawet życie siostry i matki. Kobiecie, która nie cofnie się przed niczym, aby tę władzę uzyskać. A tu nagle… dowiaduję się, że Balladyna to kobieta konsekwentnie dążąca do wymarzonego celu, realizująca punkt po punkcie swój plan, spełniająca się jako kobieta sukcesu. O kosztach ani słowa. Powiedzenie „po trupach do celu” przestało mieć pejoratywne znaczenie. Dotyczy raczej konsekwencji w działaniu.
Z czego wynika takie postrzeganie bohaterki?
Zanim spróbuję się zastanowić, nadmienię, że taka interpretacja nie jest popularna jedynie wśród uczniów mojej szkoły. Jestem obecnie studentką Pomorskiej Akademii Liderów Edukacji, więc mam okazję pochylić się wspólnie z innymi nauczycielami nad dylematami współczesnej edukacji polonistycznej. I okazało się, że problem Balladyny to nie jednorazowy wymysł ucznia, który coś źle zrozumiał, czy co gorsza nie nazbyt dokładnie przeczytał opracowanie. To jest znak czasu.
Zatem wśród teorii wyjaśniających nagłą zmianę postrzegania Balladyny prym wiodą te związane z feminizmem. Może jest to wyraz tego, że dziewczyny, bo to one zwykle nazywają Balladynę kobietą sukcesu, o wyzwalaniu kobiet słyszą z różnych źródeł już od najmłodszych lat. Telewizja i Internet też stale zwracają uwagę na konieczność realizacji zamierzonych celów; mówią o samorealizacji jako o jednej z najważniejszych spraw w życiu kobiet. Dziewczyny błędnie tę samorealizację pojmują. Jako dążenie do celu po trupach, bez względu na koszty i krzywdy wyrządzone innym ludziom.
Zło Balladyny przestało przerażać może także dlatego, że zostało umniejszone przez codzienne informacje o zbrodniach o wiele gorszych i okrutniejszych niż ta dokonana przez siostrę Aliny. Może po prostu jako ludzie zobojętnieliśmy na zbrodnię. Cóż tam śmierć kilku osób w porównaniu z licznymi osobami zabitymi przez Breivika w Norwegii czy w strzelaninach w szkołach, na szczęście na razie amerykańskich. Może bombardowanie takimi informacjami wpłynęło na postrzeganie Balladyny?
A może to znak czasu, że nie boimy się głośno przyznać do tego, jak pociągająca bywa mroczna natura. Dla uczniów odbierających codziennie dość sporą porcję telewizyjno-internetowej papki demoniczna Balladyna jest atrakcyjniejsza niż nudna Alina z zestawem swoich cech i ideałów.
Nie wiem, skąd się wzięła atrakcyjność Balladyny, ale zaczynam się bać młodzieży z takim postrzeganiem świata.
Joanna Hulanicka
PS Ordon był tchórzem, bo wysadził się razem ze swoją redutą. Że zrobił to dla ojczyzny? Nie, tego już dzieci nie odczytują. Patriota? Jaki patriota?!