Postaw na edukację

30.09.2016

Co dzieci noszą w szkolnych plecakach

I dlaczego tak dużo?

Co dzieci noszą w szkolnych plecakach

Napoleon mawiał, że każdy z jego żołnierzy nosi w tornistrze buławę marszałkowską. A co dźwigają nasze dzieci?

Całkiem sporo: książki, zeszyty, zeszyty ćwiczeń, piórniki, strój na WF, farby, pędzle, drugie śniadanie, maskotki i licho wie, co jeszcze. Bywa, że siedmiolatek ważący 20 kilo ma na plecach 6 kilogramów. Dopuszczalne obciążenie to 10–15% masy ciała dziecka.

Według Głównego Inspektoratu Sanitarnego co drugi uczeń dźwiga większy ciężar. Do tego dochodzi niedobór ruchu i mamy efekt: wady postawy u 90% dzieci – okrągłe plecy, przeciążone stawy, płaskostopie, a nawet skoliozę. (1)

Problem dotyczy całego świata. W Indiach 88% uczniów w wieku od 7 do 13 lat taszczy ciężar większy niż 45% masy ich ciała. Ostatnio dwaj indyjscy 12-latkowie wparowali do Klubu Prasy w mieście Ćandrapur i urządzili dziennikarzom improwizowaną konferencję prasową. Żalili się, że codziennie muszą wnosić na trzecie piętro przynajmniej 16 książek.

W USA przynajmniej 14 tysięcy dzieci zgłasza się co roku do lekarza z urazem spowodowanym przez przeciążenie pleców. „Ramiona nie są stworzone do zawieszania na nich ciężarów”, stwierdził jeden z amerykańskich lekarzy. (2) Ba, a co jest?

Samochód – wyjaśnia mama włoskiego 11-latka, którego szkolny plecak ważył 9 kilo. Jej syn chciał pojechać do szkoły rowerem, ona nie miała nic przeciwko temu – okolica bezpieczna, trochę ruchu dziecku się przyda – dopóki nie zważyła plecaka pociechy. Zajrzała do środka; a nuż młody napchał tam kamieni czy innych skarbów? Skąd, nawet zapomniał jednej książki. W rezultacie pojechał do szkoły nie na rowerze, lecz autem, zawieziony przez tatę. Tak się to skończyło, podsumowuje matka. W świecie pełnym: a) pediatrów, którzy każą zachęcać dzieci do ruchu, b) psychologów podkreślających konieczność wychowania dziecka do samodzielności, c) ekologów, którzy mówią, by rezygnować z auta, kiedy tylko się da, trzeba wozić dziecko samochodem.

I co zrobić z tym fantem? Owszem, w wielu szkołach stoją szafki na podręczniki i przybory szkolne –  tylko co z tego, skoro owe książki i przybory są potrzebne także w domu? Nauczyciele klas początkowych w Czechach zaproponowali ponoć, by każdy uczeń miał dwa zestawy podręczników: jeden w szkole, drugi w domu. Wygodne, przyznaję. Tyle że za ten drugi zestaw mieli zapłacić rodzice (pierwszy jest darmowy). Pomysł jakoś nie chwycił.

Z pozoru dobrym rozwiązaniem wydają się e-podręczniki. Dlaczego z pozoru, skoro zamiast ciężkich jak młyńskie kamienie książek uczeń nosi czytnik albo tablet? Otóż dlatego, że młodzi ludzie i tak spędzają zbyt wiele czasu przed różnej maści monitorami. Biją na alarm okuliści, psychologowie, a także ortopedzi: dzieciaki, siedząc czy leżąc godzinami, „pracują” na późniejsze dolegliwości.

Zdecydowanie złym pomysłem jest propozycja odchudzenia podręczników. Niby powinienem ją poprzeć, gdyż krótsze książki to dla mnie (jako autora) mniej roboty… Nie, proszę Państwa, nie poprę. Nie może być tak, że o zawartości podręcznika decyduje jego waga. Równie dobrze można by zrezygnować z owoców w drugim śniadaniu – batony są lżejsze.

Wygląda więc na to, że pozostaje nam polityka małych kroków. Na czym polega? Oto kilka rad ekspertów – może się komuś  przydadzą.

Po pierwsze, należy się przyglądać dziecku. Jeśli stęka, zakładając bądź ściągając plecak, jeżeli ma na ramionach czerwone odciski po paskach, narzeka na drętwienie rąk czy palców – ciężar jest za duży.

Po drugie, trzeba kupić odpowiedni plecak. To znaczy: długości tułowia dziecka, z pasem na biodra i przegródkami, które pozwolą oddzielić przedmioty lekkie od ciężkich.

Po trzecie, plecak musi być umiejętnie zapakowany. To znaczy: ciężkie przedmioty na dół i blisko pleców. Rzecz w tym, by dzieciak nie pochylał się do przodu pod ciężarem (co powoduje napięcia mięśni i prowadzi do bólów szyi, ramion i/lub dolnego odcinka kręgosłupa).

Po czwarte, warto sprawdzić, czy wszystko w plecaku jest potrzebne (drugie śniadanie sprzed tygodnia zapewne nie). Rodzicielska kontrola nie może jednak przypominać policyjnej rewizji. Plecak jest własnością dziecka, a nie mamy czy taty.

Po piąte wreszcie: a gdyby tak wprowadzić w szkole ćwiczenia na zdrowy kręgosłup? Od ponad roku chodzę na takie zajęcia – i polecam je każdemu, kogo czasem bolą plecy. Człowiek zapomina, że w ogóle ma kręgosłup. A przecież ogromna większość dzieciaków będzie kiedyś miała jakieś problemy z krzyżem. Czy nie warto pomyśleć o profilaktyce?

Tomasz Małkowski

1 E-podręczniki to koniec ciężkich tornistrów?

2 The Dangers Of Heavy Backpacks — And How Kids Can Wear Them Safely

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.