I po wakacjach… Zakończył się ten najprzyjemniejszy dla uczniów i nauczycieli okres długiego letniego wypoczynku. W miniony poniedziałek wszyscy rozpoczęli nowy rok szkolny. Ubrana na galowo dziatwa z rodzicami lub bez i równie odświętnie ubrani nauczyciele wrócili w szkolne mury. O nastrojach uczniów po letniej labie świadczą zasłyszane przeze mnie wyrywki rozmów:
– Fajnie, że już wracam do szkoły, stęskniłem się za kolegami…
– Ty chyba nie mówisz tego poważnie?! Kto tak naprawdę cieszy się z powrotu do budy?!
– Znowu się zacznie, masakra!
– Pewnie w tym roku będziemy siedzieć w szkole do 18…
Uczniowie, jak to uczniowie, jedni z radością i utęsknieniem, inni bez zachwytu i z konieczności wracają do klas. Zdarzają się i tacy, którzy jeszcze nie wracają, bo z powodu urlopu rodziców korzystają we wrześniu z wydłużonych wakacji… Ci, którzy dostali się do wybranych szkół, są ciekawi tego, co ich w nich czeka. Ci bardziej zaangażowani w życie szkoły na pewno zadają sobie pytania o ten „podwójny system nauczania”, o rozkład godzin lekcyjnych i naukę na dwie zmiany. Pozostali, jak to młodzież, odbierają plan lekcji i, pomarudziwszy na dużą liczbę lekcji w ciągu tygodnia, zaczynają codzienne uczniowskie życie. Podobnie rodzice. Jedni ten pierwszy dzień nauki przeżywają razem z dziećmi, odprowadzają je do szkoły, towarzyszą im (zwłaszcza tym najmłodszym) od początku roku w szkolnych zmaganiach. Inni nie mogą pogodzić się z bardzo dużą tygodniową liczbą godzin dydaktycznych (zdarza się, że dziecko w podstawówce siedzi od 8 do 16 w szkole!). Jeszcze inni, umiarkowanie zainteresowani, zadowalają się zdawkowym „Jak tam w szkole?”.
A co z nauczycielami? W jakich nastrojach rozpoczną ten nowy, zdeformowany przez eks-ministrę „podwójny” rok szkolny? Na pewno nie będzie to entuzjastyczny powrót do pracy.
Ubożsi o stracone przez nieudany strajk pieniądze i zszargany autorytet, zawiedzeni niedotrzymaniem obietnic gminnych i związkowych, przygnieceni nadmiarem godzin przez podwójne roczniki w różnym wieku, sfrustrowani po niekiedy dantejskich scenach podczas rekrutacji do szkół i pozbawieni często godziwych warunków do pracy z powodu braku miejsc w klasach… Tak zaczyna się ten rok szkolny dla większości kadry nauczycielskiej. Po karkołomnej rekrutacji, która wielu naprawdę dobrym uczniom odebrała szansę na dostanie się do wymarzonego liceum, przyszedł czas na układanie planu zajęć. Poskładanie w sensowną całość rozkładu lekcji dla dwóch systemów nauki to nie lada wyczyn. Znalezienie dodatkowych sal lekcyjnych to także wyzwanie logistyczne. W niejednej szkole z powodu braku miejsca zajęcia będą się odbywać na dwie zmiany albo na zapleczach czy w gabinetach nauczycieli. Dyrektorzy szkół stanęli w tym roku przed naprawdę trudnym wyzwaniem. Do tego dochodzi jeszcze duża rotacja nauczycieli spowodowana likwidacją gimnazjów, odejścia pedagogów z zawodu lub na konieczne urlopy zdrowotne.
Jedno jest pewne: to będzie trudny rok, pełen wyzwań dla wszystkich nauczycieli. Różne systemy nauki, różne programy nauczania po zmianie podstaw programowych, różne podręczniki, różny wiek i stopień dojrzałości dzieci w szkołach średnich. Zatłoczone korytarze szkolne. Słowem, zdecydowanie więcej obowiązków i odpowiedzialności przypadających na jednego belfra. Ogarnięcie tego wszystkiego będzie wymagać od kadry nauczycielskiej sporo wysiłku i dobrej organizacji pracy, a często i poświęcenia prywatnego życia rodzinnego w imię realizacji planu i „krzewienia zreformowanej oświaty”. Żeby jeszcze motywacja finansowa szła w parze z wymaganiami nowego systemu… Rząd nadal obiecuje tylko 10%…
Mimo wszystko z wiarą w lepsze jutro życzę uczniom i nauczycielom dobrego i efektywnego roku szkolnego.
Katarzyna Tryba