Podobno poziom edukacji bardzo się obniżył. Dawniej uczono świetnie, a teraz uczy się fatalnie, i z roku na rok jest coraz gorzej. Tak mówią. Kto? No, ludzie.
– Studenci są coraz gorsi – powiada profesor wyższej uczelni.
– Jak ja chodziłam do szkoły, to uczono z Elementarza Falskiego i wszyscy doskonale umieli czytać, a teraz dzieci nawet w czwartej klasie mają z tym kłopoty – to wypowiedź publiczna pewnej matki.
No dobrze, ale skąd to właściwie wiadomo? Skąd ten profesor i ta matka to wiedzą? Rozumiem, że wypowiadają się o osobach, które znają, czyli profesor – o swoich studentach, a matka – o dzieciach, własnych i znajomych. Z tego jednak nie wynika, że dawniej lepiej uczono. Profesor nie bierze pod uwagę, że dawniej na studia szło 8% absolwentów, a teraz idzie 80%. Nic dziwnego, że większość jego studentów jest gorsza od tych sprzed lat. Ale może wśród nich jest sporo znakomitych? Może nawet więcej, niż to bywało dawniej? Jak sprawdzić, czy naprawdę dawny system nauczania był lepszy? Czy ktoś to zbadał?
Owszem, zbadał. Zrobiła to OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Badanie nie było aż tak ogólne, żeby można było ocenić cały system edukacji; pozwoliło jednak zweryfikować przytoczony wyżej pogląd w odniesieniu do dwóch najważniejszych umiejętności: czytania i matematyki. Mowa o Międzynarodowym badaniu kompetencji osób dorosłych (PIAAC – The Programme for the International Assessment of Adult Competencies). Wzięły w nim udział osoby w wieku 16–65 lat z kilkudziesięciu krajów, w tym z Polski.
Jeśli więc na przykład chcemy wiedzieć, czy w Polsce dawniej nauczano czytania lepiej, niż robi się to obecnie, to wystarczy zobaczyć, jak z rozumieniem tekstu radzą sobie w tym badaniu Polacy starsi, a jak – młodsi. Odpowiedź znajdziemy na poniższym wykresie. Polacy (czerwona linia) w wieku 16–19 lat są wyraźnie lepsi niż starsze pokolenia, ale to jeszcze nie jest dowód, że byli lepiej uczeni. Być może test użyty w badaniu preferował osoby, które niedawno skończyły szkołę. Rzeczywiście, wyniki dla innych krajów, czy nawet średni wynik dla krajów OECD (żółta przerywana linia) potwierdzają, że taka tendencja jest typowa. Starsi wypadają gorzej. Kluczowe jest porównanie kompetencji Polaków w różnym wieku z kompetencjami ich rówieśników z innych krajów.
Wyniki Polaków w wieku 16–19 lat są lepsze od średniej OECD (czerwona linia jest powyżej żółtej). Starsze pokolenia radzą sobie natomiast z czytaniem znacznie gorzej niż ich rówieśnicy z innych krajów. Podobnie wyglądają wyniki dotyczące umiejętności matematycznych.
Z tych danych można wysnuć wniosek, że dawny system szkolny (bez gimnazjów, z jednym obowiązkowym podręcznikiem, bez egzaminów centralnych) skutkował w Polsce edukacją gorszą niż była w innych krajach, a teraz kształci się lepiej. Mimo naukowego potwierdzenia nie tylko w badaniu PIAAC ta prawda z trudem dociera do powszechnej opinii. Jakoś głupio mówić, że mamy niezły system edukacyjny; już się przyzwyczailiśmy do narzekania. Poza tym, kto by w Polsce chciał słuchać, że jest lepiej niż dawniej.
źródło: Umiejętności Polaków – wyniki Międzynarodowego Badania Kompetencji Osób Dorosłych (PIAAC), Instytut Badań Edukacyjnych, Warszawa 2013
Marcin Karpiński
Rzeczywiście, nie można z tych badań wysuwać zbyt daleko idących wniosków. Można co najwyżej stwierdzić, że nie potwierdzają one powszechnie głoszonej tezy, że dawniej uczono lepiej. Nie zastanawia Pana, że zwolennicy tej tezy w ogóle żadnych badań nie potrzebują, by ją głosić?
Wyniki grupy 25-29 też są ciekawe, nie chciałem o nich pisać, by nie wprowadzać zbyt wielu wątków. Wykres dla OECD w tej grupie rośnie do największej wartości, a u nas nie rośnie. Co to może oznaczać? Dlaczego w innych krajach badane umiejętności rosną po zakończeniu szkoły, a u nas – nie?
A dlaczego profesor musi zajmować się „gorszą większością studentów”? Uczelnie są autonomiczne i to one ustalają kryteria rekrutacji.Zależy im na dużej liczbie studentów, więc przyjmują także tych ze słabymi wynikami matury. A profesor narzeka na szkoły i nauczycieli, bo to łatwiejsze, niż walka o zmianę regulaminu rekrutacji na własnej uczelni.
OECD to tylko jedno narzędzie. Czy naprawdę na podstawie jednych (nawet tak bogatych) badań można wyciągać aż tak daleko sięgające wnioski?
Od powstania gimnazjów mija kilkanaście lat. Czyli ich pierwsi absolwenci mają w tej chwili około trzydziestki. A wyniki grupy 25-29 są gorsze, niż rówieśników w innych krajach. Więc jak to? Gimnazjum sprzed 8 lat uczyło gorzej, niż obecnie?
W stwierdzeniu profesora uczelni chowa się problem, nad którym przeszedł Pan dość beztrosko. Dlaczego ten profesor musi zajmować się „gorszą większością studentów”? Po co studiuje („studiuje”?) te kilkadziesiąt dodatkowych procent absolwentów? Czy nie wpływa to negatywnie na tych kilkanaście procent, które rzeczywiście studiują?
No i – last but not least – szkoła to nie tylko nauka. A tu już i gimnazja i obecne licea przegrywają ze „starym” systemem na całej linii. Pocięcie edukacji na trzyletnie etapy nawet jeśli sprzyja edukacji, to według mnie nie sprzyja budowaniu więzi społecznych i wychowaniu.
Znów mamy podobne stanowisko. Stary system oświaty znacznie lepiej wpływał na rozwój społeczny i więzi międzyludzkie. Jeśli zaś chodzi o OECD jako narzędzie – obawiam się, że pomimo szczerych chęci ze strony autorów, nie mogą być obiektywne, podobnie jak wszechobecne w szkołach testy.
Reforma sprzed kilkunastu lat zaczyna krzepnąć. Te lata były mocno eksperymentalne. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Patrzę na dzieci i jestem pełna optymizmu. Mają tyle bodźców i możliwości, że tylko się rozwijać. A studenci oprócz tego, że liczni, to jeszcze rozpieszczani przez uczelnie, które walczą o nich na wszystkie sposoby.
Rzeczywiście, nasze wyniki sukcesywnie wzrastały i teraz od ok. dziesięciu lat utrzymują się na stałym poziomie. I to jest zapewne powód do radości i dumy. Jednak interpretacja w tekście nie jest do końca obiektywna. Przede wszystkim warto byłoby zauważyć, że wyniki OECD w ostatnich latach gwałtownie spadły i jest to jedyny powód, dla którego nasze są od nich lepsze.
Pani Gosiu, to nie do końca tak. Test PIAAC jest przeprowadzany w tym samym czasie na całej próbie. Z wykresu nie możemy odczytać że wyniki spadły w ostatnich latach. To co powinniśmy wnioskować to że 25-ciolatkowie czytają lepiej od 16-latków (co wydaje się zrozumiałe, bo po prostu dłużej się uczyli i są bardziej dojrzali). Autor tekstu w moim odczuci nie naciągnął interpretacji – jeżeli mówi się o edukacji całej populacji, a nie wybranych jednostek, to jest lepiej niż było.
Tekst fantastyczny! Bardzo nie lubię jak ludzie bezpodstawnie narzekają. Te wyniki, tak samo jak wyniki PISA, to powód do dumy i nadzieja na przyszłość. Niestety wygląda na to, że obecny rząd zupełnie się nad tymi badaniami nie pochyla i robi wiele żeby zaprzepaścić to co wypracowaliśmy do tej pory.
Ale pani Gosia nie stwierdziła, że odczytała tę informację z wykresu! Stwierdziła tylko (nie wiem, czy prawdziwie), że w innych krajach wyniki OECD spadły, a nasze pozostały na poprzednim poziomie, bądź spadły w mniejszym stopniu. I stąd pozorny – według Gosi – wzrost umiejętności Polaków.
Panie Janku. A lubi Pan, gdy ludzie narzekają „podstawnie”? Pana ostatnie zdanie to czyste narzekanie. Podstawne.
Rzeczywiście, przekonywujący tekst (przynajmniej mnie przekonał); sama kończyłam liceum zawodowe zakończone maturą i egzaminem zawodowym („najważniejsze, żebyś miała zawód”) a później spokojnie dawałam rady na studiach – zaocznych, bo na dzienne szli nieliczni, ci z ogólniaków a i to nie wszyscy. W pokoleniu moich dzieci (dziś trzydziestolatków) było podobnie. Sytuacja zaczęła się zmieniać po wprowadzeniu reformy – zaczęto nam wmawiać, że (prawie) wszyscy muszą mieć maturę, po co? Do dziś nie wiadomo; a po co mają studiować? Żeby na jakiś czas nie zasilać szeregów bezrobotnych; innego wytłumaczenia nie widzę.
Cała edukacja uległa zmianie. Mamy niż demograficzny, ale w moim mieście są 2 licea ogólnokształcące, a kiedyś było jedno. Mamy modę na studiowanie. Kiedyś do LO szli najlepsi. I ci studiowali. Bardzo dobrzy uczniowie szli do technikum i najczęściej po skończeniu podejmowali pracę. Dzisiaj każdy chce studiować. I po LO i po technikum. Wśród tak dużej liczby przeciętnych studentów, trudno zauważyć te perełki, które również i w dzisiejszych czasach są.