Postaw na edukację

13.03.2015

Czy szkoła uczy charakteru?

Czy szkoła uczy charakteru?

Nie wiem, czy uczy, ale z pewnością kształtuje – w ten lub inny sposób. Jak każde środowisko zresztą. Z jakim przestajesz, takim się stajesz, mawiali nasi przodkowie.

Brytyjczycy zbadali ostatnio kształcenie charakteru w szkołach Zjednoczonego Królestwa (1, 2). Badania przeprowadził Uniwersytet w Birmingham, a ściślej, utworzone przy nim Jubileuszowe Centrum Charakteru i Cnót. Nazwa, przynajmniej po polsku, nieco staroświecka, lecz metodologia i wyniki badań – z pewnością nie.

Ktoś zapyta – i słusznie – jak zmierzyć wartości moralne? Brytyjscy naukowcy odwiedzili 68 szkół (państwowych, prywatnych, wyznaniowych i świeckich). Przebadali 255 nauczycieli oraz ponad 10 tysięcy uczniów w wieku 14–15 lat. Nauczyciele oceniali rozwój charakteru uczniów oraz wpływ, swój i szkoły, na wychowanie dzieci. Uczniowie mieli 2 zadania.

Po pierwsze, rozstrzygali 3 dylematy moralne dotyczące kolejno uczciwości, odwagi i samodyscypliny. Dla przykładu: co powinna zrobić ich rówieśniczka reprezentująca szkołę w zawodach gimnastycznych, gdy spostrzega, że nauczyciel wybrał ją do drużyny ze względu na przyciągającą uwagę mediów urodę, a jej nie odpowiada bycie pokazywaną w TV w skąpym stroju gimnastycznym? Uczniowie mieli do wyboru 8 możliwych zachowań i 11 ich uzasadnień; wybierali po 3 najlepsze i 2 najgorsze.

Drugie zadanie polegało na wypełnieniu ankiety, gdzie w skali od 1 do 5 musieli ocenić, które z 96 stwierdzeń pasuje do nich bardzo, które trochę, a które nie pasuje (np. „Nigdy nie przechwalam się swoimi osiągnięciami”).

Pytania były zamknięte. Autorzy badania z góry podzielili odpowiedzi na akceptowalne, neutralne i nie do przyjęcia – i według tego klucza ocenili wyniki.

Można zgłaszać zastrzeżenia do metodologii (czy uczniowie odpowiadali szczerze?), ale innego narzędzia badacze nie mieli. Mimo to wyniki dają do myślenia.

Tylko 42% uczniów odpowiedziało w sposób uznany przez ekspertów za akceptowalny. Lepiej wypadły dziewczynki (47%) od chłopców (37%). Dodatni wpływ na wyniki miały: wyznawanie jakiejś religii (48%), wolontariat (50%) i inna aktywność pozaszkolna, na przykład muzykowanie. Natomiast badacze nie zauważyli związku między rozwojem charakteru a uprawianiem sportu. W pierwszej chwili to zaskakujące, lecz gdy pomyślimy o dzisiejszym sporcie, zwłaszcza wyczynowym, ten brak związku dziwi już nieco mniej.

Przejdźmy do nauczycieli. Zdecydowana większość twierdziła, że kładzie nacisk na wychowanie młodych ludzi, a nie tylko na przekazywanie im wiedzy (myślę, że u nas byłoby podobnie). Jednakże ci sami nauczyciele krytykowali system oceniania, który „utrudnia rozwój dziecka jako osoby”. Ich zdaniem, wszechobecne testy zmuszają uczniów (i nauczycieli) do ciągłego „wykazywania się”, spychając wychowanie na dalszy plan. W dodatku zaledwie co trzeci nauczyciel uznał za wystarczające swoje przygotowanie do omawiania z uczniami kwestii etycznych.

Nie wiem, czy u nas prowadzono podobne badania. Przypuszczam, że jeśli tak, to na mniejszą skalę (koszty!) albo w czasach PRL. Rzućmy więc okiem na zalecenia brytyjskich uczonych. Oto niektóre:

  1. Przyszli nauczyciele powinni się uczyć, jak wychowywać uczniów, a nie tylko, jak przekazywać im wiedzę. Cel to integracja nauki z wychowaniem.
  2. Szkoła powinna wypracować metody wychowawcze, wprowadzane w życie przez wszystkich nauczycieli danej placówki.
  3. Należy organizować zajęcia pozalekcyjne (badając ich wpływ na kształcenie charakteru).
  4. Politycy winni uznać, że wartości moralne są równie ważne jak wyniki w nauce. Szkoła to nie tylko stopnie i nauka zawodu, ale – przede wszystkim – przygotowanie uczniów do życia.

Piszę o brytyjskich badaniach, gdyż mam nieodparte wrażenie, że w polskiej szkole temat kształcenia charakteru leży. Każdy nauczyciel radzi sobie, jak umie – jeden lepiej, drugi gorzej. Studia nie przygotowują do pracy wychowawczej, programy istnieją na papierze, a młodzi nauczyciele – i nie tylko oni – wstydzą się iść do dyrektora z problemem w obawie przed posądzeniem o niedołęstwo pedagogiczne. Proszę mnie sprostować, jeśli się mylę.

A może warto poszukać rozwiązań systemowych? Jest u nas wielu nauczycieli umiejących wychowywać młodych ludzi. Czy nie mogliby uczyć tej sztuki przyszłych i obecnych pedagogów? Pisać programy wychowawcze dla swoich i nie tylko swoich szkół?

Myślę, że w kraju nad Wisłą też warto pomyśleć o kształceniu charakteru. Nawet jeśli zabrzmi to cokolwiek staroświecko.

1 Call for schools to have a more active role in teaching character and morality

2 Character education in UK schools. Research report

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.