Wielce Szanowna Pani Ministro!
Mój Julek we wrześniu idzie do szkoły, więc bardzo się ucieszyłem, gdy obiecała Pani, że za podręczniki nic nie zapłacę.
Nieco się zaniepokoiłem, gdy się okazało, że to nie będą takie same zestawy książek jak dotąd, że to będzie jeden podręcznik przygotowany przez rząd w kilka miesięcy. Na konferencjach prasowych szczerze i sympatycznie prosiła Pani: – Nie pytajcie o szczegóły, dajcie nam szansę! No to postanowiłem dać; co mi zależy. W końcu chyba ministra wie, co mówi.
Do pierwszej części rządowego elementarza zajrzałem dopiero wczoraj. Chciałem się dowiedzieć, czego Julek będzie się uczył z matematyki. W razie gdyby potrzebował pomocy, przygotuję się – pomyślałem sobie. Piszę do Pani właśnie w związku z tym, co tam zobaczyłem. Nie chcę zawracać Pani głowy całą listą moich wątpliwości. Tych kilka poniższych przykładów powinno wystarczyć, aby wyjaśnić, co mnie zaniepokoiło.
Przykład 1.
Nie mam pojęcia, jaka jest odpowiedź. Jeśli na pierwszym rysunku strzałka i ślady pokazują kierunek w prawo, to co jest na drugim rysunku? Strzałka pokazuje w górę, ale przecież ten gość, co zostawił ślady, nie szedł chyba w górę po ścianie? To co to za kierunek? Północ?
Przykład 2.
Na stronie 81 dzieci poznają odejmowanie. Niby nic takiego. Tyle, że one wtedy posługiwać się mają tylko trzema liczbami: 1, 2 i 3. Nawet zera jeszcze nie znają. Co mają zatem odejmować? Całe odejmowanie to tylko trzy przykłady: 3 – 1, 3 – 2 oraz 2 – 1. Po co więc wprowadzono odejmowanie tak szybko? W żadnym kraju na świecie nie uczy się odejmowania w ten sposób. Jaki powód skłonił autorkę do takiej ekstrawagancji?
Przykład 3.
Próbowałem zrobić to zadanie ze starszym synem – trzecioklasistą. Rozdzielić guziki na dwie części? – zapytał. – Ołówkiem nie da się tego zrobić, bo guziki są za twarde. A gdy już się domyśliliśmy, co autorka mogła mieć na myśli, starszy syn pokazał mi więcej rozwiązań, niż te trzy narysowane w elementarzu. To przecież niemożliwe, że jest mądrzejszy od najlepszej w Polsce autorki. A więc o co chodzi, Pani Ministro?
Zaraz po zadaniu o guzikach pada w Elementarzu głębokie pytanie:
Jak to „jeszcze”? Mnie liczba 4 z guzikami wcale się nie kojarzy. I w ogóle dlaczego pyta się sześciolatka, co mu się kojarzy z liczbą 4, a nie na przykład z literą „d”? Jaki jest cel?
Z tym właśnie miałem największy problem, gdy czytałem rządowy elementarz: jaki jest cel?
Przykład 4.
Kurczę, nic tu nie pasuje. Truskawka, bo w kropki, jabłko, bo nadgryzione, cytryna, bo żółta, czereśnie, bo dwie, a papryka, bo jednolita i z zielonym ogonkiem. Może właśnie o to chodzi? Może to takie sprytne zadanie – dlatego pytają, czy możliwa jest więcej niż jedna odpowiedź. Tak sobie myślałem, dopóki nie zobaczyłem, że identycznych zadań jest w elementarzu więcej. Na stronach 42 i 64 też są takie. Wszystkie z tym samym pytaniem: Co tu nie pasuje? Za każdym razem nic nie pasuje.
I mnie, Pani Ministro, także nic nie pasuje. Nie pasuje mi, że mój Julek będzie musiał się uczyć z tej książki. Nie pasuje mi, że nie mogę kupić innych podręczników, bo zarządziła Pani, że dla mojego dobra wszystko ma być za darmo, choćbym nie wierzył, że to dla mnie dobre.
Nie chodzi o tych kilka podanych przeze mnie przykładów. Właściwie cała książka składa się z takich pomysłów. Nie da się z niej nauczyć ani czytania, ani matematyki, bo jest to zbiór izolowanych pomysłów, nazbyt często tak dziwacznych jak te przykłady. I to mi też nie pasuje.
Na Pani prośbę odpowiedziałem pozytywnie – dałem Pani szansę. Nie udało się. Elementarz jest okropny. Teraz ja proszę: niech Pani da nam szansę, Julkowi i mnie. Niech Pani zrezygnuje z monopolu na wiedzę, jak mój Julek ma być uczony.
Wszystkie zadania znajdują się na stronie: http://naszelementarz.men.gov.pl/
Pan E.
Uwaga! Wydawnictwo nie odpowiada za Pana E. Pan E. nie odpowiada za nic.
Kochani, podręcznik rządowy tak naprawdę NIE JEST obowiązkowy!!! Jest jedno wyjście!!! 🙂 Wydawnictwa proponują pakiet ćwiczeń itd. (w tym do języka angielskiego) w ramach dotacji 75 zł i do tego dostaje się podręcznik GRATIS! Nauczyciele są o tym informowani – a teraz rodzice też powinni wiedzieć, że mają taką możliwość i prawo. Trzeba rozmawiać z nauczycielami i zachęcać ich do takiego rozwiązania, bo poziom podręcznika rządowego jest żenujący…
Pozdrawiam i trzymam kciuki, by żadne dziecko w Polsce NIE musiało patrzeć na tą brzydką szatę graficzną i uczyć się z tych koszmarków…
W większości państw europejskich rodzice rzeczywiście nie płacą za podręczniki. Rząd refunduje zakup książek, ale sam ich nie wydaje. Nauczyciele zamawiają je u komercyjnych wydawców. Takie rozwiązanie, które przyjął polski rząd obowiązuje bodaj na Cyprze, w Grecji, w Islandii i w Rosji i nie są to bynajmniej potęgi edukacyjne. Nie wiadomo (a w zasadzie wiadomo) dlaczego poszliśmy tą drogą. No populizm w czystej postaci. W efekcie wyrzuciliśmy grube miliony na produkt wątpliwej jakości, z którego nie za bardzo da się uczyć. No cóż…
Jeśli chodzi o matematykę, to ostatnio pojawiło się w prasie sporo tekstów o tym, że większość dzieci ma ponadprzeciętne zdolności matematyczne. Niestety, w trakcie nauki szkolnej te zdolności stopniowo zanikają. Nonszalancja, z jaką autorka rządowego podręcznika podchodzi do nauki matematyki jest zatem zadziwiająca.
„Nie wiadomo (a w zasadzie wiadomo) dlaczego poszliśmy tą drogą.”
Ależ oczywiście, że wiadomo. Ilu jest w Polsce rodziców zainteresowanych, jakiej książki używają ich dzieci? Może kilkadziesiąt tysięcy. Do tego trochę nauczycieli, dyrektorów (część nauczycieli być może odetchnie z ulgą, że zdjęto im ten kłopot z głowy). Razem uzbiera się może ze sto tysięcy niezadowolonych.
Tymczasem „darmowe” podręczniki (bo przecież nie naprawdę darmowe) zdejmie kłopot z kilkuset tysięcy rodziców, a następne kilka milionów obywateli dowie się, że państwo zadbało o ich (rodziców) dobro. Z nadzieją, że następnym razem może oni coś „dostaną” od państwa.
Czysty zysk. Kilka milionów obywateli zadowolonych, grupka malkontentów, których się przedstawi jako dziwaków marudzących, że państwo chce coś dać. Czego jak czego, ale zdolności matematycznych naszym rządzącym odmówić trudno.
O darmowym rządowym podręczniku (z którego niestety będzie się uczył w przyszłym roku mój młodszy syn) myślę zazwyczaj …w czasie zakupów w supermarkecie. Zwykle zostawiam w kasie około 150-200 zł, czyli mniej więcej tyle, ile kosztował zestaw książek do nauczania początkowego oferowany przez profesjonalnych wydawców. Różnica jest taka, że do supermarketu chodzę co kilka dni, a podręczniki służyły przez cały rok.
Wiecej rozwiazan zadania siodmego? A mozna wiedziec jakie to rozwiazania wymyslil syn-geniusz?
Sa tylko dwie mozliwosci rozdzialu 4 guzikow! 2+2 i 1+3 (3+1 to to samo, tylko z drugiej strony stolika ;-))
A 4+0?
W pytaniu wyraznie jest napisane „rozdziel”
4+0 to guziki NIEROZDZIELONE!
Wada tego zadania polega na tym, że nie wiadomo, jakie dwa sposoby rozdzielenia guzików uważamy za różne.Dzieci nie myślą na szczęście takimi schematami, jak autorzy Elementarza. Na prośbę o rozdzielenie guzików, kładą ołówek w pionie, w poziomie lub na skos – to są dla nich różne sposoby. Sprytniejsze układają guziki w stosik, a między nie starają się włożyć ołówek – to też jest sposób inny od poprzednich. Proszę uważnie przeczytać polecenie zadania, ani słowa słowa o tym, że chodzi o jakieś dodawanie. To autorka sobie wymyśliła, że w zadaniu będzie chodziło o rozkład liczby 4 na sumę dwóch liczb. Tyle, że nie umiała jasno sformułować polecenia – to dzieci mają się domyślać, co autor miał na myśli. Zapisane pod zadaniem działania mają sugerować, że chodzi o dodawanie, a różne sposoby to różne sposoby zapisania 4 jako sumy dwóch innych liczb.Wtedy jednak brakuje sumy 4+0. Nie może jej być oczywiście, bo jeszcze zera nie wprowadzono. Ale dlaczego zatem nie poczekano z tym zadaniem do tego momentu? Dlatego, że nikt przy pisaniu tej książki w pośpiechu, z dnia na dzień nie ma zastanawia się nad całością, nad sensem wprowadzanych kolejno pojęć i zadań, nad spójnym budowaniem umiejętności dzieci.
Czytając tę książkę nie zakładajmy, że 6/7miolatek myśli tak, jak my. Mnie się nadgryzione jabłko kojarzy z postacią twórcy firmy Apple. Wątpię, że dzieciakowi 6/7mioletniemu – także 🙂
Pomijam już edukacyjny walor wierszykach o murzynku co ma drzewo uciekał (elementarz Falskiego)
mi papryka nie pasuje, bo to jedyna warzywo :@)
no chyba, że owoc???
Wierzę w mądrość nauczycielki mojego syna, od września pierwszoklasisty… Wierzę, że mądrze wybierze z podręcznika to, co się da, a resztę uzupełni wykorzystując swoją wiedzę i inne materiały… Ale nie zazdroszczę jej, bo będzie miała mocno utrudnione zadanie i dużo więcej pracy…
Przecież szkoły mogą wybrać podręczniki jakie (które) chcą, ważne by się zmieściły w kwocie przeznaczonej przez ministerstwo! Ciekawe tylko dlaczego wydanie podręcznika „ministralnego” tyle kosztowało…
Panie Kamilu, to nie do końca tak jak Pan pisze. Jeżeli chodzi podręcznik do 1 klasy, to szkoły mają 2 wyjścia: 1) zdecydować się na „darmowy” rządowy podręcznik; 2) wybrać inny podręcznik (ale wtedy za podręcznik musi zapłacić szkoła lub gmina – z tego powodu tylko 6% szkół zdecydowało się na podręcznik inny niż rządowy, zapewne są to szkoły prywatne bądź szkoły z bardzo bogatych gmin). Swoją drogą jestem bardzo ciekawa, jakie podręczniki wybrały prywatne szkoły, w których uczą się dzieci Wielce Szanownej Pani Ministry Joanny… Choć to chyba pytanie retoryczne.
Tak sobie myślę, że jeśli chodzi o to ostatnie zadanie, to może właśnie takie ma być: będą różne punkty widzenia, różne odpowiedzi, a wszystkie poprawne? Tylko czemu to ma służyć?
Pozdrawiam i dziękuję za mądry wpis. Mój syn od września też będzie uczył się z rządowego elementarza.
„Dobre, bo tanie” w tym przypadku kompletnie się nie sprawdza 🙁