Tegoroczne wakacyjne wyjazdy i spotkania sprzyjały pytaniom i dyskusji o tym, czy i dlaczego się szczepimy. Siłą rzeczy z racji pandemii szczepienia były tematem, którego raczej nie dało się uniknąć. Zwłaszcza długa podróż pociągiem na drugi koniec Polski była dla mnie świetną okazją do rozmowy z młodymi ludźmi o ich zapatrywaniach w tej kwestii. Początkowa nieufność, maseczki, dystans w przedziale wagonu z biegiem czasu przerodziły się w sympatyczne relacje i rozmowy między towarzyszami podróży.
Wszystkie spotkane przeze mnie osoby deklarowały, że są już dwukrotnie zaszczepione i dlatego mogą śmiało podróżować pociągiem. Mało tego, wszyscy młodzi ludzie, z którymi podróżowałam, oznajmiali, że również całe ich rodziny są już po szczepieniach przeciwcovidowych.
Na moje pytanie, dlaczego się zaszczepili, padały różne odpowiedzi. Młoda dziewczyna, przyszła maturzystka, stwierdziła, że robi to nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla swoich najbliższych, dla starszej babci, która z nią mieszka, dla rodziców i przyjaciół. Chce ich chronić. Inna nastolatka powiedziała wprost, że ma już dosyć nauki zdalnej i zaszczepiła się po to, aby w końcu wrócić do normalności i od września rozpocząć prawdziwą naukę w szkole. Inni tęsknili do nieograniczonych spotkań z bliskimi i przyjaciółmi. Dla wszystkich tych, z którymi rozmawiałam, szczepienia były czymś tak oczywistym i koniecznym, że nie podlegało to żadnej dyskusji. Podobnie reagowali również moi uczniowie jeszcze w czerwcu, kiedy zaistniała szansa na szczepienie młodzieży szkolnej. Od samego początku większość młodych ludzi, których uczyłam, codziennie chwaliła się, że już są po pierwszej dawce szczepionki albo wkrótce po nią pojadą. Licytowali się nawet, kto miał jakie objawy poszczepienne! Podobnie jak ich rodzice. Budująca jest taka świadomość odpowiedzialności zbiorowej wśród młodzieży. Bez żadnych teorii spiskowych i uprzedzeń. Bo tak trzeba. Jaki procent wychowanków faktycznie się zaszczepił, okaże się już we wrześniu. Czerwcowe prognozy w mojej szkole napawają mnie optymizmem.
A jak to jest u nauczycieli? W szkole, w której pracuję, zaszczepionych jest na pewno ponad 90% kadry nauczycielskiej. Prawie wszyscy skorzystali z okazji do szybkiego szczepienia jeszcze w zimie, kiedy otworzyła się szansa dla ich grupy zawodowej.
Z rozmów z nauczycielami z innych szkół wynika, że u nich podobnie – 80–90% kadry jest już chroniona przez szczepionkę. To duży odsetek. Zdecydowana większość, dla której priorytetami były zadbanie o zdrowie swoje i innych oraz możliwość szybszego powrotu do normalnej pracy. Dla nich opcja niezaszczepienia się w ogóle nie wchodziła w rachubę. Pozostałe osoby nie skorzystały ze szczepień albo z powodów zdrowotnych albo… podają takie argumenty, że aż trudno uwierzyć… Bo czy „dobre odżywianie i jedzenie witamin” wystarczy, aby uniknąć wirusa? Czy „nowa, nieprzetestowana szczepionka” zostałaby dopuszczona do obiegu? Czy podanie takiej szczepionki faktycznie skróci nam życie? Albo stwierdzenie, że jesteśmy królikami doświadczalnymi dla nowego preparatu… Absurd goni absurd. Są i tacy, którzy się nie zaszczepią, BO NIE!!! A przecież także od nich zależeć będzie rozwój sytuacji pandemicznej w szkołach od nowego roku szkolnego. To czy będziemy mogli normalnie pracować i uczyć, będzie zależało od stopnia odporności całej społeczności szkolnej, czyli i uczniów, i nauczycieli. Spacerując ostatnio po parku, byłam świadkiem rozmowy (pewnie też nauczycielek), które już zakładały, że od października wrócimy do hybrydowego lub całkiem zdalnego nauczania. I czyja to będzie wina? Braku „zdrowej równowagi”, bo brak świadomości zbiorowej, niczym nieuzasadniony upór i sprzeciw nie zbudują nam globalnej odporności w walce z wirusem.
W szkołach przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego nastroje raczej spokojne. Wszyscy zakładają, że wrócimy do normalnej pracy, ale też biorą pod uwagę możliwość powrotu do zdalnego nauczania. Trzeba być przygotowanym na oba warianty, bo widmo czwartej fali pandemii może być nieuniknione. Zwłaszcza tam, gdzie stopień zaszczepienia populacji jest najmniejszy.
Pozostaje nam jedynie ciągłe uświadamianie społeczeństwa i namawianie do dbania nie tylko o własne interesy, do odrzucenia mitów i uprzedzeń dla dobra wspólnego. I tym patetycznym apelem kończę i życzę wszystkim optymistycznego przygotowania do nowego roku szkolnego.
Katarzyna Tryba