Nadszedł koniec roku szkolnego, za chwilę uroczyste rozdanie świadectw, podsumowanie nauki i osiągnięć uczniów. Czas radości i wytchnienia, bo za progiem już wakacje.
Ten czas beztroski i radości poprzedza jednak dość trudny i napięty okres wystawiania ocen końcowych z przedmiotów i z zachowania. Napięty i trudny dlatego, że nauczyciele muszą sprawiedliwie i obiektywnie ocenić wyniki w nauce swoich wychowanków, a ci drudzy, czyli uczniowie – często powalczyć o końcowe oceny. I właśnie to słowo „powalczyć” wzbudza wiele emocji, a czasem nawet niechęci wśród nauczycieli.
Wiadomo, że szkoła bez ocen nie istnieje i że ocenianie postępów ucznia jest jednym z kluczowych zadań placówki oświatowej. Stąd sprawdziany, kartkówki, odpytywanie, prace dodatkowe itp. Uczeń musi się wykazać przyswojoną wiedzą lub umiejętnościami, nauczyciel powinien tę wiedzę zweryfikować. Aby wszystko było jasne, istnieją tak zwane kryteria oceniania, w których określa się szczegółowo, co uczeń musi umieć na daną ocenę. Ustala się także konieczne minimum liczby ocen z przedmiotu, by mógł on być sklasyfikowany. Każdy nauczyciel na początku roku szkolnego zapoznaje uczniów z zasadami oceniania obowiązującymi na przedmiocie, którego uczy, oraz z wymaganiami i oczekiwaniami w stosunku do uczniów. Wszystko więc wydaje się jasne i bezproblemowe. Wprowadzenie w większości szkół dzienników elektronicznych zdaje się jeszcze bardziej usprawniać cały proces oceniania i „punktowania” ucznia. System komputerowy czytelnie pokazuje, kto i za co otrzymał daną ocenę i na dodatek sam oblicza bieżącą średnią ocen z danego przedmiotu. Właściwie nie ma się do czego przyczepić…
Oceny wstawione, średnia obliczona, można z łatwością dokonać klasyfikacji. Byłoby to jednak zbyt proste i piękne, gdyby to sam system miał wystawiać oceny na koniec roku. Czasem się to udaje, zwłaszcza wśród uczniów, którzy zdobywają na ogół te same oceny, wtedy dyskusji nie ma. Jednak w wielu wypadkach (a może i w większości) powtarza się ten sam schemat: Proszę pani! A mogę odpowiadać na piątkę/szóstkę? A mi brakuje jednej oceny do piątki! A dlaczego ja nie mam szóstki?! Przecież się starałem! I tak dalej… Nieważne, że czegoś się nie napisało, nie „zaliczyło” w terminie…, że często nie chodziło się na lekcje…, że brakuje kilku ocen… Na koniec roku mam być dopytany, mam mieć szansę na poprawę i basta! Pod klasami stoją czasem kolejki uczniów do poprawki, a miłościwi nauczyciele siedzą i odpytują lub sprawdzają stosy poprawkowych sprawdzianów, by na koniec roku podwyższyć komuś ocenę. A przecież nie muszą tego robić… Ocena na koniec roku to jak sama nazwa wskazuje podsumowanie całego roku nauki i uczeń ma przez dwa semestry szansę na uzyskanie wymarzonego stopnia. Dlatego jedynie od dobrej woli nauczyciela zależy, czy pozwoli on na jakieś dogrywki i poprawki.
I właśnie tym się różni bezwzględny, nieludzki, bezduszny system komputerowy od empatycznego nauczyciela. Ten pierwszy wystawia ocenę wyliczoną z danych, które mu się wpisuje, ten drugi bierze pod uwagę jeszcze inne okoliczności na korzyść lub na niekorzyść (bywa i tak) ocenianego ucznia. Nauczyciel patrzy na wszystko: oceny, postawę na lekcji, zaangażowanie, stosunek do przedmiotu, obecność oraz to, czy i na ile uczeń się stara. Daje mu to pełen obraz każdego ucznia i jego obiektywną ocenę. Niestety uczniowie często nadużywają dobroci swoich belfrów i stąd moda na „naciąganie” ocen, na walkę o stopnie i świadectwo z paskiem. Jaką satysfakcję daje taka „naciągana” ocena? Sama świadomość tego, że często się na nią nie zasługuje, powinna dać do myślenia.
Jestem przekonana, że dla wielu nauczycieli ocenianie uczniów nie należy do ulubionych zajęć, zwłaszcza że w wielu wypadkach, przy roszczeniowej postawie uczniów i rodziców, trudno zachować pełny obiektywizm.
W szkołach podstawowych dla najmłodszych uczniów stosuje się opisową ocenę wyników nauki. Z rozmów z rodzicami wynika, że nauczyciele często stosują metodę kopiuj – wklej, czyli gotowe formułki przypisuje się odpowiednim uczniom i wynik jest taki, że dzieci mają te same opinie pisane identycznymi zdaniami. A tyle się mówi o indywidualnym podejściu do ucznia! Zwłaszcza do tego najmłodszego… Rodzic chciałby mieć spersonalizowaną, konkretną informację o swoim dziecku. Kochani wychowawcy, prosimy o więcej kreatywności!
Kolejny etap to oceny z zachowania. Tutaj zazwyczaj problem jest mniejszy, bo uczniowie często oceniają się sami na podstawie z góry ustalonych kryteriów. Przeważnie robią to dobrze i nauczycielowi pozostaje jedynie weryfikacja tej oceny z rzeczywistością lub opinią innych nauczycieli. Ale zdarzają się wyjątki. Wysoka samoocena niektórych uczniów i ich bezkrytyczność w stosunku do siebie czasem aż poraża! Ocena wyjściowa to ocena DOBRA, a gdy uczeń się postara, zrobi coś więcej niż tylko chodzenie do szkoły, wykaże się jakimś działaniem na rzecz społeczności szkolnej, swojej klasy, wtedy może ubiegać się o ocenę lub dwie wyżej. Tymczasem dużo przeciętnych uczniów niezasłużenie ocenia się wzorowo…
Temat ocen i oceniania zawsze wzbudzał emocje, a nawet kontrowersje. Sprawiedliwe czy niesprawiedliwe, obiektywne czy subiektywne, te pytania często zadają sobie uczniowie, rodzice, a nawet sami nauczyciele. Na ile system oceniania, ten tradycyjny i ten nowoczesny, komputerowy, oddaje prawdziwy obraz wiedzy uczniów? To ciągle kwestia otwarta…
W każdym razie z okazji końca roku szkolnego życzę wszystkim nauczycielom wytchnienia i satysfakcji po dobrze wykonanej pracy, uczniom jak najlepszych ocen na świadectwach, wysokich średnich i wielu nagród, a potem wszystkim słonecznych i bajecznych wakacji.
Katarzyna Tryba