Postaw na edukację

04.10.2019

Dokąd zmierzamy?

Czyli o strajku włoskim i absurdalnych decyzjach…

Dokąd zmierzamy?

Ostatnie doniesienia medialne informują nas o decyzji ZNP w sprawie zawieszonego w kwietniu strajku nauczycieli. Dowiadujemy się, że wznowioną formą protestu ma być tak zwany strajk włoski. Ma polegać na wykonywaniu tylko tych obowiązków służbowych, które nakazuje nam prawo oświatowe, zgodnie z tym, co znajduje się w miejscu naszej pracy i co zapewnia nam pracodawca. Czyli: prowadzimy jedynie te lekcje i kółka przedmiotowe, za które otrzymujemy wynagrodzenie, korzystamy tylko z materiałów dostępnych w szkole, nie bierzemy udziału w żadnych wyjazdach, wycieczkach, zielonych szkołach i wyjściach do kina, teatru czy do muzeum. Słowem, poświęcamy minimum swojego czasu na realizację dodatkowych zajęć pozaszkolnych lub je odwołujemy. Pracujemy tyle, ile wynosi nasze 18-godzinne pensum i basta. Skoro płacą nam tylko za 18 godzin, nie będziemy pracować ani minuty dłużej i marnować swojego jakże cennego czasu prywatnego. Tyle o sugestiach i zachętach do tej formy protestu ze strony ZNP.

A jak zapatrują się na to nauczyciele? Czy jest w nich jeszcze chęć do podejmowania jakichkolwiek kroków w celu kontynuowania oraz dokończenia nieudanej akcji protestacyjnej i walki o lepszy byt? Zapewne zdania będą podzielone. Z jednej strony znajdzie się grupa zapaleńców, która podejmie to wyzwanie, z drugiej zaś strony pozostaną ci, którzy nie wierzą już w powodzenie tego typu protestu.

Zniechęceni wiosenną porażką, pozbawieni dużej części zarobków za okres strajku i mimo wszystko oddani swej misji nauczania nie będą się rwać do uczestniczenia w kolejnej rozgrywce między związkami a rządem, który wydaje się wcale nie przejmować postulatami nauczycieli. I jest to postawa nieprzejednana. Na podstawie wstępnych reakcji pedagogów mogę stwierdzić, że ich nastawienie do strajku jest bardzo sceptyczne.

Poza tym co tak naprawdę da tego typu protest? Uczniowie nadal będą chodzić do szkoły, a nauczyciele – realizować program zgodnie z wytycznymi. Wszystko gra! A to, że jakość nauczania trochę się obniży, że zubożeją metody prowadzenia lekcji…, kogo to (poza uczniami i może ich rodzicami) będzie obchodzić? Brak kółek i zajęć dodatkowych? Na to też jest sposób – korepetycje (na które i tak znaczna część uczniów uczęszcza). Okres jesienno-zimowy też nie nastraja do wyjazdów i wycieczek szkolnych, strajk włoski w tym wypadku niewiele zmieni. Czy takie rozwiązanie ma zatem jakiś sens? Chyba że w procesie długofalowym… Ale znając stanowisko i upór władz, nie liczyłabym na radykalną poprawę.

Zamiast niej rządowy okrągły stół i ministerstwo nadal obradują i zaskakują nas coraz to bardziej absurdalnymi pomysłami. Jedno z ostatnich rozporządzeń upoważnia do odbierania dokumentów szkolnych (legitymacja, świadectwo, dyplom państwowy) tylko pełnoletnich uczniów! Pozostali otrzymają je wyłącznie za pokwitowaniem rodziców lub opiekunów prawnych. Do tej pory przez całe lata uczniowie sami odbierali swoje dokumenty i nikomu nic się nie działo. W razie zguby sami dorabiali duplikaty. Komu to przeszkadzało? Gdzie sens takiej decyzji? Spowoduje to tylko zwiększenie biurokracji, dodatkowe stosy papierów, kłopoty rodziców z dotarciem do szkoły po odbiór dokumentów w godzinach pracy sekretariatów szkolnych. Zamiast uczyć młodych ludzi samodzielności i odpowiedzialności od najmłodszych lat, zrzucamy niepotrzebne obowiązki na rodziców i dyrektorów szkół.

Jeżeli tak ma wyglądać reformowanie i „usprawnianie” pracy szkół i innych placówek oświatowych, to wypada zadać sobie słynne pytanie z obrazu Paula Gauguina: „Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?”…

Katarzyna Tryba

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.