Postaw na edukację

08.11.2024

Dzieci boją się ruchu

A to wszystko przez podstawę programową

Dzieci boją się ruchu

Nie wiem, jak wyglądała podstawa programowa wychowania fizycznego, kiedy ja chodziłem do szkoły podstawowej, ale ruchu też się bałem. Może nie tyle ruchu, co zajęć wychowania fizycznego. To był dla mnie absolutny koszmar! Panowie od WF-u, z którymi miałem lekcję, sprawdziliby się doskonale w roli strażników więziennych lub instruktorów wojskowych, ale do pracy z dziećmi absolutnie się nie nadawali. Publiczne wyśmiewanie, obrażanie, wyzywanie mniej sprawnych dzieci były na porządku dziennym. Ja niestety w podstawówce zbyt sprawnym dzieciakiem nie byłem, ale byłem za to najlepszym uczniem w klasie. Z WF-u zwykle groziła mi na świadectwie trójka, więc moi wychowawcy toczyli z wuefistami krwawe boje, aby tej trójki tam jednak nie było, bo to odbierało mi możliwość uzyskania świadectwa z czerwonym paskiem. W ósmej klasie boje ustały, bo moim wychowawcą został… dyrektor szkoły, a z nim nikt nie chciał zadzierać. Nawet lekko psychopatyczni wuefiści nie mieli na to ochoty…

Mimo że w ostatniej klasie podstawówki mocno wyrosłem, schudłem i zabrałem się trenowanie wschodnich sztuk walki, co znacząco poprawiło moją sprawność, to i tak z dużym niepokojem czekałem na pierwszą lekcję WF-u w liceum. Pomny niemiłych doświadczeń, przygotowywałem się na starcie z żądnym krwi psychopatą. A tu jaka niespodzianka! Pan od WF-u był sympatyczny, miły, przyjazny, co nie znaczy jednak, że niewymagający. Ale wymagał jedynie wysiłku i zaangażowania.

Jeżeli ktoś nie opuszczał lekcji, starał się wykonywać wszystko najlepiej jak potrafił, dostawał na koniec roku piątkę, nawet jeśli nic mu idealnie nie wychodziło. Można było grać kiepsko w kosza czy w piłkę nożną i niezbyt sprawnie wykonywać skok przez skrzynię. To nie miało znaczenia. Znaczenie miało jedynie to, że podejmowało się wysiłek.

Wszelkie próby wyśmiewania przez sprawniejszych uczniów tych, którym coś nie wychodziło, było gaszone w zarodku. Każdy miał się czuć na lekcji bezpiecznie i komfortowo. Każdy miał się zmagać tylko z sobą i ze swoim słabościami, a nie z innymi uczniami.

Do dzisiaj wspominam te lekcje z dużym sentymentem. I myślę też, że dzięki nim doceniłem, jak ważną częścią życia jest aktywność fizyczna, którą do dziś zresztą praktykuję. (A jak pokazują ostatnie badania, to ona, a nie np. rozwiązywanie krzyżówek, ma kluczowe znaczenie dla sprawnego funkcjonowania… naszego mózgu).

Niestety, ze sprawnością dzieci jest coraz gorzej. Z badań, które przeprowadziło ministerstwo edukacji na grupie 3 mln dzieci ze szkół podstawowych i średnich, wynika, że dzisiejsi uczniowie są mniej skoczni, mniej wytrzymali i nie tak silni jak ich rówieśnicy 10 czy 25 lat temu (np. skaczą w dal 20 cm bliżej). Minister Barbara Nowacka chce w związku z tym zmienić zapisy w podstawie programowej. Nowy dokument ma obowiązywać od przyszłego roku szkolnego.

– Marzy mi się, żeby ta podstawa była bardzo prosta – mówił Sławomir Nitras, minister sportu.

Rzeczywiście, niektóre zapisy obowiązującej podstawy mogą budzić zdziwienie. Można odnieść wrażenie, że lekcje wychowania fizycznego mają się odbywać nie na sali gimnastycznej, ale w klasie, bo dzieci muszą opanować sporą dawkę wiadomości teoretycznych. Na przykład uczeń klas IV–VIII rozumie i opisuje ideę starożytnego i nowożytnego ruchu olimpijskiego, wymienia rekomendacje aktywności fizycznej dla swojego wieku (np. Światowej Organizacji Zdrowia lub Unii Europejskiej), omawia zasady aktywnego wypoczynku zgodnie z rekomendacjami aktywności fizycznej dla swojego wieku (np. WHO lub UE) lub… wyjaśnia, jak należy zachować się w sytuacjach związanych z aktywnością taneczną (sic!). Brzmi to rzeczywiście absurdalnie, ale też trudno podejrzewać nauczycieli WF-u, że taką wiedzę uczniom przekazują. Zapisy sobie, a życie sobie. Czy jednak wykreślenie tych absurdalnych i nieżyciowych zapisów z podstawy programowej poprawi sprawność fizyczną uczniów? Żeby to było takie proste…

Aż strach pomyśleć, jakie zapisy były w podstawie programowej, kiedy ja chodziłem do liceum (to były lata 80., więc pewnie przewrót w przód musiał wzmacniać sojusz robotniczo-chłopski, a skok przez skrzynię być zgodny z linią Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). A mimo to lekcje były świetnie prowadzone i użyteczne dla uczniów.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że papier wszystko zniesie. I że zmiany w dokumentach nie skutkują automatycznie zmianami w otaczającej nas rzeczywistości. Najważniejsze zatem nie to, co będziemy mieli zapisane w podstawie, ale kto i w jaki sposób będzie lekcje wychowania fizycznego prowadził.

Paweł Mazur

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.