Pamiętam, z jaką lubością opowiadaliśmy sobie na studiach (humanistycznych, a jakże!) pewną anegdotę związaną ze Stanisławem Tymem. Mianowicie droga do zdobycia tytułu magistra była dla niezapomnianego Ryszarda Ochódzkiego z „Misia” kręta, wyboista i najeżona rozmaitymi przeszkodami. Z wielu uczelni go po prostu wyrzucano, aż w końcu trafił bodaj na wydział chemii na Politechnice Warszawskiej. Któregoś razu spotkał się więc w knajpie z kolegami artystami i mówi im, z niejaką dumą, że będzie teraz studiował chemię na politechnice. Koledzy nagle zamilkli i spojrzeli na Tyma, nie kryjąc zaskoczenia. W końcu jeden z aktorów przerwał niezręczną ciszę i mówi tak:
– To będziesz miał w dowodzie napisane… inżynier? (bo to były czasy, kiedy w dowodzie takie informacje się zamieszczało).
– No tak – potwierdził Stanisław Tym. – Ale co? Coś nie tak?
– Niby nie – z wahaniem odrzekł kolega aktor. – Ale… trochę wstyd.
Przypomina mi się ta historia, ilekroć patrzę na to, jak zmienił się nasz kraj w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Ile powstało nowych budynków, dworców, biurowców, filharmonii, stadionów, autostrad. Jak to, co było zapyziałe – rozkwitło, to, co było zrujnowane – powstało z gruzów. Upodobniliśmy się do Zachodu, na który tęsknym okiem spoglądaliśmy.
Kiedyś z zagranicznych wojaży wracaliśmy do Polski jak do gorszego świata, teraz w zasadzie nie ma już między nami a Zachodem różnicy. I tego zdania są nie tylko Polacy, ale również Włosi, Francuzi, Niemcy czy Brytyjczycy, których coraz więcej w naszym kraju przebywa. Z całym szacunkiem dla nauk humanistycznych tej cywilizacyjnej zmiany nie dokonali w Polsce literaturoznawcy, socjologowie, historycy sztuki czy filozofowie, ale właśnie inżynierowie (architekci, budowlańcy, drogowcy itd.).
Czasem pluję sobie w brodę, że nie zostałem inżynierem i nie przyłożyłem do tej zmiany ręki. Żal, ale ta droga była dla mnie zamknięta. Powód? Matematyka. W szkole podstawowej matematyczkę miałem świetną i całkiem nieźle sobie z tym przedmiotem radziłem, ale już w szkole średniej sytuacja stała się absolutnie katastrofalna. Łatwiej więc było czytać lektury i uczyć się historii, niż samodzielnie, bez fachowej pomocy, odkrywać meandry skomplikowanej matematyki (może nie aż tak bardzo skomplikowanej, ale taka się ona wówczas wydawała).
Wydaje się, że obecnie z nauczaniem matematyki w polskiej szkole jest już całkiem dobrze. Według opublikowanego niedawno raportu z badania TIMSS 2023 (to międzynarodowe badanie dotyczące nauczania matematyki i nauk przyrodniczych; w Polsce w badaniu wzięli udział uczniowie klas czwartych, a także nauczyciele matematyki i przedmiotów przyrodniczych) polscy uczniowie uzyskali w nim bardzo przyzwoite wyniki, w każdym razie lepsze niż w badaniu poprzednim, które odbyło się 2019 r. W matematyce, ze średnim wynikiem 546 punktów, zajęliśmy 10 miejsce w rankingu (w badaniu brało udział aż 58 krajów), a w przyrodzie – 7 miejsce. Co ważne, w Polsce, zarówno w matematyce, jak i w przyrodzie, odsetek uczniów o wysokich umiejętnościach wzrósł w stosunku do 2019 r., a odsetek uczniów osiągających wyniki niezadowalające się zmniejszył! W przypadku matematyki ten odsetek jest najniższy spośród wszystkich dotychczasowych edycji badania. Wydaje się więc, że jest powód do radości. Coraz więcej uczniów bardzo dobrze radzi sobie z matematyką, a coraz mniej ma z nią poważne problemy. Niestety, trzeba dorzucić łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Mianowicie uczniowie w Polsce coraz mniej matematykę i przyrodę lubią, coraz mniejsza część czwartoklasistów te przedmioty docenia i uważa je za interesujące. Polscy uczniowie znaleźli się wśród tych o najmniej pozytywnym stosunku zarówno do matematyki, jak i do przyrody. Co więcej – mimo że na tle uczniów z innych krajów polscy uczniowie radzą sobie z matematyką nie najgorzej, to uważają, że ich umiejętności wcale nie są takie wysokie. Aż 41 proc. uczniów uważa, że wcale nie są z matematyki tacy dobrzy (w wypadku przyrody ten odsetek wynosi 37 proc.). Dodajmy jeszcze, żeby się już kompletnie pognębić, że polscy nauczyciele, choć uczą dobrze, swojej pracy nie lubią (pod względem satysfakcji zawodowej polscy matematycy znaleźli się na przedostatnim miejscu w badaniu, a nauczyciele przyrody na ostatnim!).
Mam nadzieję, że raport z badania TIMSS 2023 jest gruntownie analizowany przez urzędników z Ministerstwa Edukacji Narodowej i zaaplikowane zostanie szybko jakieś antidotum. W przeciwnym razie mosty, drogi i biurowce będę konstruować w Polsce inżynierowie, którzy niespecjalnie za swoją pracą przepadają (zwłaszcza jeżeli ta praca będzie wymagała użycia wiedzy matematycznej) i w dodatku nie będą do końca pewni jej efektów. Jeśli ktokolwiek w ogóle będzie chciał inżynierem zostać…
Paweł Mazur