Musiałem coś załatwić w kilku gimnazjach. W przedsionku każdego zatrzymały mnie zamknięte drzwi; z dyżurki obok wychylała się głowa, która pytała: – Pan w jakiej sprawie?
– Do sekretariatu – odpowiadałem.
Głowa wyjaśniała, jak trafić. Rozlegało się bzyczenie, więc otwierałem drzwi i wędrowałem samotnie przez szkołę, oglądając gazetki ścienne. A gdybym chciał zrobić coś złego?
Tylko w jednym gimnazjum woźna towarzyszyła mi od drzwi wejściowych aż do sekretariatu. W pozostałych – hulaj dusza, piekła nie ma.
Ale będzie. Od przyszłego roku szkolnego kamery mają się znaleźć na korytarzach i w klasach polskich szkół. MSW pracuje nad stosownymi przepisami. Jeśli ktoś – tfu, tfu! – podpali szkołę, zostanie (być może) zidentyfikowany i aresztowany. Uf, co za ulga dla rodziców!
W niektórych szkołach kamery już są. Jeden z dyrektorów wyraził zadowolenie z ich zainstalowania. Monitoring – stwierdził – pozwala sprawiedliwie rozstrzygać spory na przerwach i śledzi nieproszonych gości. Aha. O gościach już wspomniałem; dam sobie rękę uciąć, że żadna kamera nie zastąpi czujnej woźnej. A spory?
Z badań IBE wynika, że co dziesiąty polski uczeń doznaje w szkole przemocy fizycznej. (1) Wyobraźmy więc sobie, że kamera zarejestrowała, jak uczeń X rzuca się z pięściami na ucznia Y. Stali na korytarzu, rozmawiali… i nagle X zaatakował. Po prostu mały bandyta.
A co, jeśli – czego nagranie nam nie pokaże – Y nazwał ojca X złodziejem? Z wychowawczego punktu widzenia (przynajmniej mojego) X stanął w obronie jakiejś wartości, co samo w sobie jest dobre. Trzeba mu tylko uświadomić, że konfliktów nie rozwiązujemy pięściami, gdyż pokonany Y – załóżmy, że pokonany, bo przecież niekoniecznie – zatem pokonany Y zechce się kiedyś odegrać. I tyle naszej pracy z uczniem X. Prawdziwe ziółko to uczeń Y – choć kamera pokazuje jego niewinność.
I tu leży pies pogrzebany. Monitoring nie wychwyci agresji werbalnej w szkołach, a to ona, jak wynika z badań IBE, jest prawdziwym problemem. Nie tylko zresztą uczniów – całego społeczeństwa. Nienawiść sączy się z mediów, ponieważ dobrze się sprzedaje. W domu, na ulicy, w sklepie dzieci są świadkami upokarzania jednych ludzi przez drugich. Czy to takie dziwne, że nasiąkają agresją jak gąbka? Że się nawzajem wyzywają, obmawiają, przenoszą słowne ataki do internetu?
Najgorzej dzieje się ponoć w szkołach podstawowych i zawodowych. Wbrew obiegowej opinii lepiej jest w gimnazjach: 60% gimnazjalistów uważa atmosferę w szkole za dobrą. (2)
Oczywiście, szkoła szkole nierówna. Są nauczyciele, którzy świetnie sobie radzą z agresją w tzw. trudnych środowiskach. Może by tak skorzystać z ich doświadczeń? O święta naiwności! Dla polityków liczą się spektakularne akcje, a nie długofalowe działania. Dlatego: łup!, wprowadzą monitoring w szkołach. Wydadzą górę pieniędzy (producenci systemów CCTV już się cieszą), po czym ogłoszą: jest bezpiecznie. Betka, że doświadczenia innych państw nie zachęcają: kamery wywołują u uczniów nerwowość, prowokują do pajacowania czy chowania się w szatniach i toaletach. Politycy wiedzą swoje: kamery zwiększają bezpieczeństwo.
A my śpimy. Krok po kroku przygotowujemy grunt pod totalitaryzm, w porównaniu z którym PRL będzie się jawił jako oaza wszelkich swobód. W wolnej (!) Polsce nabiera ciała orwellowska antyutopia. Medialne seanse nienawiści nazywamy programami informacyjnymi. Oswoiliśmy Wielkiego Brata – kojarzymy go już tylko z durnym programem w telewizji. Nie przeszkadzają nam kamery w sklepach, kinach, muzeach, na dworcach, lotniskach – i w szkołach. Przecież to dla bezpieczeństwa nas i naszych dzieci. A telefony komórkowe, karty kredytowe? Dla wygody. „Ciasteczka” w internecie? Ojej, są, bo są.
Da się tak żyć, póki mamy demokrację. Tylko gdzie jest napisane, że będziemy ją mieć zawsze?
Ktoś kiedyś dowie się bez wstawania od biurka, gdzie i kiedy byliśmy, jak zarządzamy pieniędzmi, kogo i co lubimy, czego się boimy, na co chorujemy… Być może trzeba się będzie temu komuś przeciwstawić. A my? Przyzwyczajamy dzieci, że wszędobylskie oko kamery to normalna sprawa. Władza ma prawo nas śledzić, gdyż robi to dla naszego dobra. I jak mam nie być Kasandrą?
Nie jestem przeciwnikiem monitoringu w ogóle. Są miejsca, gdzie bardzo się przydaje. Kamery wokół szkoły? Dobrze, niech będą. Ale nie w samej szkole. Przecież… chcemy wychowywać dzieci do wolności. Nawet jeśli będziemy musieli ustalić, kto i dlaczego uderzył pierwszy.
1 Monitoring w każdej polskiej szkole? Tak Kopacz chce walczyć z przemocą
2 Czego na języku polskim nauczyli się gimnazjaliści
Tomasz Małkowski
Znany wielu nauczycielom lingwista Noam Chomsky opisał 10 sposobów manipulowania społeczeństwem. Jednym z nich jest stopniowanie zmiany. Niemal nie zauważamy zmiany odcienia koloru. Dopiero po czasie widzimy- albo i nie: bo tu spełnia swoją rolę pozostałe 9 sposobów-, że czarne stało się białe. Jeszcze kilka lat musi minąć zanim będziemy mieli 1984 rok. Ale nic z tym nie zrobimy, bo „to tylko kamery – dla naszego bezpieczeństwa. To nic wielkiego. Co takiego? Kamera w smart TV może nasłuchiwać nasze rozmowy? To do sterowania tv głosem – dla naszej wygody. Ktoś znowu powiedział, że nazistowskie obozy były polskie? To tylko przez pomyłkę. Składki ZUS, podatki, akcyzy wzrosły o 1%, to żadna różnica, o 3%, to niewiele, o 5%, dam radę.”
Kamery w szkole do dobry początek. Właśnie, żeby przeciwdziałać przemocy fizycznej. Jeżeli takowa zostanie zarejestrowana to dobry pedagog dojdzie w czasie rozmowy, że wynikała z przemocy werbalnej i na nią też odpowiednio zareaguje. Pan trafił na szkołę gdzie wejście zablokowały Panu zamknięte drzwi i głowa z okienka. U nas w szkole tak nie ma. Wszyscy mają wolny dostęp do każdego miejsca. Łącznie z wchodzeniem na piętra i zabieraniem dzieci z lekcji bo „musimy jechać do ortodonty”. Dlaczego tak jest? Bo rodzice tego żądają. Bo muszę dziecko odprowadzić.. itp.. Może powolnie ale niech ministerstwo zacznie utrącać prawa wszechwiedzących rodziców.
Zgadzam się z tekstem i jestem przeciwny kamerom w szkołach. Trafnie Pan Tomek ujął jak bardzo to rozwiązanie jest polityczne – są wydane pieniądze, jest fajerwerk i kiełbasa wyborcza, a i pewnie jakaś tam statystyka potem się znajdzie żeby dowieść, że kamery były dobrym pomysłem. Np. coś w tym stylu: „dzięki kamerom przemoc na korytarzach spadała 15% procent”. A że w tym samym czasie przemoc w łazienkach wzrośnie o 21% to już pewnie się nie przebije…