Skutki zmian klimatu na naszej planecie dają się zauważyć niemal każdego dnia. Czy w dostatecznym stopniu kierują one nasz niepokój w stronę problemów, którym będziemy musieli stawić czoło być może już wkrótce, także w Polsce? Z jednej strony poruszają nas doniesienia o kolejnych klęskach żywiołowych i ich ofiarach, o wciąż wzrastającym zagrożeniu powodziami, pożarami, suszami i wojnami o kurczące się zasoby, z drugiej zaś prowadzimy swoje spokojne życie, skupione na własnych codziennych potrzebach, tak jakby poważny kryzys nie miał w ogóle nas dotyczyć. Zastanawiamy się najwyżej, co możemy zrobić, my ludzkość, żeby w ciągu najbliższych dekad nie doszło do najgorszego.
Na fali ekologicznej mody niektórzy z naszych uczniów z werwą i aprobatą otoczenia angażują się w akcje związane z ochroną środowiska. Walczą z betonozą oraz ze zwiększoną emisją dwutlenku węgla i metanu, propagują sadzenie drzew i tworzenie miniparków. Zalecają i praktykują ekologiczny styl życia, ograniczanie spożywania mięsa i używania żelazka, recykling opakowań, noszenie starych ubrań oraz przemyślane zakupy towarów lokalnych przedsiębiorców i w second-handach. Ukazują dobre strony uprawiania własnych ogródków, przemieszczania się rowerami i budowania elektrowni atomowych. Są świadomi przyczyn i skutków degradacji środowiska, topnienia lodowców i zanikania bioróżnorodności. Brawo, ale… czy w efekcie emocjonalnego poruszenia sprawami klimatycznych anomalii nie stajemy się na co dzień bardziej na nie obojętni?
Każdy już wie, że żaden z rozsądnych scenariuszy dla Ziemi nie przewiduje zmniejszenia do minimum emisji gazów cieplarnianych. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że raczej nie nastąpi radykalna zmiana w polityce mocarstw i korporacji w kwestii ograniczenia emisji gazów. Katastrofalne anomalie klimatyczne będą się zdarzać częściej i w coraz to nowych miejscach. Myślimy dużo, jak tym zmianom zapobiegać lub minimalizować ich skutki, lecz nie myślimy wystarczająco intensywnie o tym, jak się trzeba będzie zachować, gdy te sytuacje w mniejszym lub większym stopniu zaczną dotykać nas, naszych najbliższych, sąsiadów, regionów. Jeżeli nie myślimy o tym, to także nie przygotowujemy się do tych sytuacji, licząc, że inni zrobią to za nas. Czy słusznie?
Nie myślmy od razu o katastrofie niczym z filmów typu „dzień po końcu świata”. Weźmy pod uwagę wyjątkowo ulewny deszcz, wylanie rzeczki, pożar lub zwiększoną zachorowalność na grypę, słowem – dowolną sytuację, w której warto być rozważnym i dzielnym lub rozważną i dzielną. Pomyślmy zatem o takim przygotowaniu mentalnym i praktycznym, aby podczas niewyobrażalnego dziś, aczkolwiek niedużego deficytu energii czy zasobów i pojawienia się zagrożenia ze strony żywiołów dawać sobie radę i pomagać innym, broniąc słabszych i ratując to, co się da.
Nie idąc w stronę programów i propozycji działań, lecz tylko zastanawiając się nad sensem ich wprowadzenia, postawię kilka pytań dotyczących nas samych i naszych bliskich oraz uczniów:
W jakim stopniu jesteśmy odporni na trudne sytuacje, na problemy pojawiające się nagle, na sytuacje kryzysowe?
Jak zazwyczaj reagujemy na porażki lub straty, krytykę lub konflikty? Czy potrafimy szybko się podnosić po niepowodzeniu i dążyć do coraz lepszych efektów i kompromisów?
Czy jesteśmy zdolni do rezygnacji z nagród lub ich odroczenia oraz z odstąpienia od realizacji swoich osobistych pragnień na rzecz innych koniecznych działań?
W jakim stopniu potrafimy się adaptować do zmieniających się warunków? Czy umiemy zrezygnować z roszczeniowych i krytycznych postaw na rzecz poszukiwania i wdrażania konstruktywnych rozwiązań?
Czy podejmując decyzje, kierujemy się społecznie użytecznymi zasadami i wartościami, w których ważne są: interes ogółu, obrona słabszych, dzielenie się ograniczonymi dobrami, poświęcenie lub wystawienie na ryzyko swego dobytku i zdrowia w imię tych zasad?
Jak sobie radzimy w sytuacjach wymagających samodzielnego przygotowania prostego posiłku, naprawy nieskomplikowanego narzędzia, orientacji w terenie bez GPS-u, życia bez dostępu do Internetu i telefonii komórkowej czy przez dłuższy czas bez prądu?
Nawet gdyby te podstawowe, dziś trochę zapomniane albo nieczęsto praktykowane ludzkie kwalifikacje, które wskazuję w tych pytaniach, nie miałyby nam się przydać, przecież nie zostaniemy z nimi na topniejącym lodzie. Bycie zaradnym, szlachetnym i godnym zaufania człowiekiem, gotowym się zmierzyć z każdą kryzysową sytuacją, to cechy, które warto w sobie kształcić i rozwijać. Z nimi będzie nam się żyło lepiej i szczęśliwiej także w czasach zrównoważonego i sprzyjającego klimatowi rozwoju, które oby jednak nadeszły i to jak najszybciej.
Marek Pisarski