Postaw na edukację

15.07.2022

Kontrola najwyższą formą zaufania

Czyli to już było, ale wróci więcej

Kontrola najwyższą formą zaufania

Wakacje wakacjami, ale ministerstwo nie próżnuje. Właśnie ogłosiło priorytety w swojej polityce trzymania ręki na pulsie. A, jak wiadomo, puls najlepiej mierzy się na tętnicach szyjnych, dla pewności silnie przyciskając obie kciukami.

Jednak to nie obszary wyznaczone do kontroli kuratoryjnej zwróciły moją uwagę w wakacyjnej aktywności sterujących naszą edukacją. Znacznie ciekawsze są zapowiedzi szczerej i otwartej pomocy (poprzez kontrolę, a jakże) ze strony szkoły dla nauczycieli wchodzących do zawodu, a właściwie „przygotowujących się do zawodu”, jak ich zgrabnie zdefiniowano.

Do tej pory mieliśmy nauczycieli stażystów i nauczycieli kontraktowych, ale to przechodzi do historii. Od września w szkołach pojawią się nauczyciele „przygotowujący się do zawodu”. I tu pojawia się mały kłopot – skoro są to „przygotowujący się do zawodu”, to czy są nauczycielami? Czy raczej nadal uczniami?

Wbrew pozorom nazwa ma znaczenie. Z pewnością ta źle dobrana może wpłynąć na relacje i postrzeganie nazwanego. Pamiętają może Państwo sprzed kilkudziesięciu lat kontrowersje związane z oceną „mierną”? Kiepska nazwa, demotywująca i zabijająca psychicznie. Jak się odbić z pozycji miernoty? Ktoś to zauważył i zmienił nazwę dwói na „dopuszczającą”. Co prawda i to było przedmiotem śmiechów i niewybrednych żartów.

Niewątpliwie nazwa ma znaczenie, dlatego wróżę, że gdy nauczyciel „przygotowujący się do zawodu” stanie pierwszy raz przed klasą i zacznie lekcję, poczuje mniej więcej taką pewność siebie jak junior młodszy w swoim pierwszym biegu na wielkim stadionie. Tylko że junior młodszy ma 14 lat, a nauczyciel „przygotowujący się do zawodu” jest pełnoletni i ma za sobą studia kierunkowe.

Tego poczucia raczej nie wzmocnią zapowiedzi otoczenia nauczyciela przygotowującego się do zawodu szczególnym kontrolnym wsparciem ze strony szkoły. Po pierwsze takiemu nauczycielowi – aspirantowi zostanie przydzielony opiekun lub jak kto woli – mentor. Zostanie on wyznaczony spośród nauczycieli mianowanych lub dyplomowanych i będzie miał wspierać aspiranta, a także go kształtować.

Przede wszystkim dyrekcja musi powołać dla takiego nauczyciela komisję, która będzie zajmować się ocenianiem jego pracy w ostatnim roku trwania tego okresu przygotowawczego. Komisja oceni jego kompetencje merytoryczne, kulturę osobistą, komunikacyjność, znajomość metodyki, podejście indywidualne do uczniów i umiejętność reagowania na sytuację w klasie. Czyli warsztat pracy.

Komisja będzie się składać z innych nauczycieli, co wydaje się logiczne i sensowne. Ale z drugiej strony stworzenie tego rodzaju dodatkowej zależności w relacjach młodego nauczyciela ze starszymi koleżankami i kolegami wpłynie na jeszcze większy niż jest teraz dystans między obiema grupami. Kto się ze mną założy, że dekorować sale na uroczystości szkolne będą młodzi? I stać na dyżurach? I dostawać okienka i niepłatne nadgodziny? Bo co zrobią? Podskoczą?

A to wszystko w sytuacji, w której do pracy w szkole nie garną się tłumy absolwentów szkół wyższych. Rynek pracy bardzo się otworzył i zróżnicował i dziś młody człowiek studiujący kierunki pedagogiczne ma dużo większe możliwości znalezienia innej ciekawej pracy, niż to było kiedyś. Szkoła przestała być jedynym koniecznym wyborem.

Ale proszę się nie obawiać, nie tylko o aspirantów zadbały władze – dla nauczycieli w pełnym tego słowa znaczeniu także przygotowano troskliwe przepisy opiekuńczo-kontrolne! W konsultacjach społecznych są właśnie przepisy określające szczegółowe kryteria oceny pracy nauczyciela oraz dyrektora szkoły. Przez odpowiednie komisje sprawdzane będą na przykład: poprawność merytoryczna i metodyczna prowadzonych zajęć, ich walory wychowawcze i opiekuńcze, dbałość o bezpieczne i higieniczne warunki nauki, wychowania i opieki, znajomość praw dziecka, wspieranie uczniów w ich rozwoju oraz… tworzenie warunków do aktywnego i pełnego uczestnictwa ucznia w życiu szkoły oraz środowiska lokalnego (to ostatnie jest moje ulubione).

Była kiedyś taka piosenka Maryli Rodowicz: „Ale to już było i nie wróci więcej”. Ale była też piosenka Jana Kaczmarka: „Oj naiwny naiwny naiwny, jak dziecko we mgle…”.

Ryszard Bieńkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.