Najpoczytniejszym polskim autorem w roku 2019 okazał się Remigiusz Mróz, którego książki sprzedały się w imponującej liczbie 1 350 000 egzemplarzy. Tego dowiadujemy się z rankingu tygodnika „Wprost”. Zestawmy tę informację z danymi na temat czytelnictwa w Polsce przygotowywanymi rokrocznie przez Bibliotekę Narodową. Te najbardziej ogólne dane mówią o tym, że przynajmniej jedną książkę rocznie czyta 37% naszych obywateli od 15 roku życia począwszy (tak mniej więcej się to układa od kilku lat). Jest to około 12 milionów czytelników. Może 12 i pół.
Statystycznie więc co dziewiąty obywatel naszego kraju kupił (a może i przeczytał) w tym roku jedną z książek pana Mroza! Toż to rząd dusz! Statystycznie, rzecz jasna.
Książki pana Remigiusza Mroza należą do odmian gatunkowych klasyfikowanych jako kryminał, sensacja, thriller. A gdyby zsumować jego tegoroczne osiągnięcie sprzedażowe z rezultatem zajmującej drugie miejsce w rankingu „Wprost” Blanki Lipińskiej (piszącej powieści zaliczane do odmiany gatunkowej zwanej erotyką), otrzymamy liczbę ponad 2 000 000 sprzedanych (a więc potencjalnie przeczytanych przez obywateli naszego kraju) książek.
Dzieła tych dwojga autorów czyta zatem (statystycznie – podkreślam) co szósty Polak. To już nie rząd, a legion! Może więc zamiast narzekać na ogólny poziom czytelnictwa w Polsce, powinniśmy cieszyć się z wysokiego wskaźnika czytelnictwa Mroza-Lipińskiej? Zwłaszcza że nasza tegoroczna noblistka, która znalazła się na trzecim miejscu, może liczyć jedynie na maleńki rządek duszyczek w liczbie co 24 statystycznego Polaka w wieku 15+. Marnie.
Ja bym był za tym, żeby jednak cieszyć się z naszych doraźnych sukcesów. Zwłaszcza że podobnego rodzaju zabiegi marketingowe dzieją się na naszych oczach także na innych polach. Jest taka zasada w marketingu: bądź pierwszy. I jest druga zasada: jeśli nie jesteś pierwszy, to stwórz taką kategorię, w której będziesz pierwszy. Nie idzie nam w konkursie piosenki Eurowizja dla dorosłych? To wykreujmy sukces w konkursie dziecięcej piosenki Eurowizja. Przecież właśnie to wydarzyło się raptem tydzień temu.
A wracając do sukcesu literackiego Mroza-Lipińskiej – twierdzę, że jest to jednocześnie wielki sukces naszej szkolnej edukacji czytelniczej, a zwłaszcza odpowiedniego kanonu lektur. Tak, tak, nie omsknęły mi się palce na klawiaturze. Tak to widzę.
Weźmy nasz najważniejszy utwór, jakim jest Pan Tadeusz Adama Mickiewicza, czytany od dekad, a może i od stulecia, jako lektura obowiązkowa. Przecież to dla nas Polaków księga ksiąg, nasz narodowy wyznacznik patriotycznych postaw, poczucia piękna, hierarchii ważności celów i dążeń, a do tego skarbnica języka. I cóż my w naszej epopei mamy? Poza tym, że oczywiście wszystko, znajdziemy tu jeszcze:
– kryminał (historia młodego Jacka Soplicy),
– sensację (losy księdza Robaka),
– thriller (polowanie i niedźwiedź),
– erotykę (Telimena i mrówki).
Czytajmy zatem Pana Tadeusza, najlepiej od 4 klasy szkoły podstawowej. Albo jeszcze wcześniej. To nic, że jest to utwór napisany prawie dwieście lat temu dla ówczesnych dorosłych. W ten sposób wychowamy kolejne pokolenie jeszcze lepiej wyrobionych czytelników, którzy w dorosłym życiu szukać będą dokładnie tego, co sprawiło, że chce im się w takiej masie czytać książki. Kto wie, może dzięki temu za dekadę lub dwie już nie 37%, a nawet 38% czytelników nie będzie się brzydziło brać do ręki książki. A sprzedaż literatury tak pięknej jak ta spod pióra Mroza-Lipińskiej jeszcze wzrośnie!
Ryszard Bieńkowski