– Proszę panią (!), na której stronie czytamy?
– A ja nie mam książki.
– Gdzieś mi się zapodziały ćwiczenia.
– No to na której stronie czytamy?
Kto uczy klasy czwarte, ten wie, że tak wygląda początek każdej lekcji. I obawiam się, że wraz z wrześniowym prezentem w postaci laptopa niewiele się w tej materii zmieni.
– Proszę panią (!), nie mogę się zalogować.
– Strona nie chce mi wskoczyć.
– W co mam kliknąć?
Taki będzie nowy zestaw pytań. Znacznie skróci on czas lekcji właściwej. Nie zgaduję, wiem. Znam to z nauczania zdalnego.
W dużych liczbach sprawa wygląda imponująco. We wrześniu 370 tys. uczniów klas czwartych otrzyma laptopy. Będą kosztowały 760 mln złotych. Pieniądze mają pochodzić z… Krajowego Planu Odbudowy. Interesująca informacja, zważywszy na to, co się dzieje z KPO właśnie. Dodajmy, że gdyby pieniędzy z KPO nie udało się jednak pozyskać, rząd ma plan awaryjny: „Jeżeli Unia Europejska zdecyduje, że polskim dzieciom się nie należą komputery, mamy gotowy mechanizm prefinansowania przez Polski Fundusz Rozwoju” – zapowiedział na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa.
Ale dziś nie o tym. Nawet nie o dużych liczbach. Te podałam informacyjnie.
Dziś między innymi o tym, po co czwartoklasiście laptop. W tym roku szkolnym uczę akurat klasy czwarte. Ani razu nie wydarzyło się na naszych lekcjach nic, co wymagałoby użycia laptopa. Prowadząc zajęcia, korzystam z Internetu, mam monitor interaktywny, używam różnych programów. Dzieci czasem korzystają z własnego smartfona. Staram się jednak tego nie nadużywać.
Po pandemii dzieci powinny integrować się poprzez aktywne metody pracy, rozmawiać ze sobą, współpracować, budować poprawne relacje. Akurat w klasie czwartej uczniowie bardzo chętnie pracują metodą dramy, wchodzą w role, tworzą różnego rodzaju teatrzyki, chętnie malują. Jest mnóstwo metod pracy bez komputera albo z jego niewielkim udziałem.
Laptopy stworzą mnóstwo problemów technicznych. Jak będą ładowane podczas zajęć? Bateria nie wytrzyma całego dnia, nawet jeśli uczniowie przyjdą do szkoły z w pełni naładowaną, co wydaje się niemożliwe. Oczyma wyobraźni widzę już zwoje kabli, poprzez które uczniowie będą się przemieszczali, chcąc wykonać jakieś zadanie w innej części klasy. A może posiadanie laptopa ma przykleić uczniów do krzeseł na amen? Skoro mają laptopa, mogą już nie chodzić do tablicy. Wszystko przyjdzie do nich poprzez ekran. Kolejna rzecz: kto będzie płacił za prąd? Znów OP szkoły, którym subwencja często nie starcza nawet na pensje nauczycieli? O takich problemach zdaje się pomysłodawcy nie pomyśleli.
Co z odpowiedzialnością za fizyczne uszkodzenie sprzętu? Kto go będzie serwisował? Co z pracą na lekcji, jeśli laptop ucznia będzie w naprawie? Czy uczeń będzie nosił do szkoły to, co do tej pory, i laptop czy tylko laptop? Na to ostatnie szkoły nie są gotowe. Nie wszyscy w podstawówce są przekonani o wyższości e-podręcznika nad papierową książką. Wydawnictwa już odpowiadają na potrzebę chwili i tworzą platformy do nauki z wykorzystaniem TI i nowego laptopa. Problem w tym, że żeby uczeń miał jedno środowisko do pracy, jedno hasło i jeden kanał dostępu, wszyscy nauczyciele musieliby zadeklarować, że pracują na podręcznikach danego wydawnictwa. A w szkołach tak nie jest. Chyba nie istnieje w Polsce szkoła, która pracuje na książkach wyłącznie jednego wydawnictwa.
Pomyślano też (częściowo) o sprzęcie dla nauczycieli uczących w klasach czwartych. Otóż mają go sobie sami kupić, ale dostaną dofinansowanie (2500 zł). Czy muszę to komentować? Pracownik powinien dostać sprzęt, na którym ma pracować, a nie zwrot części kosztów i odgórny nakaz, by dołożył swoje prywatne pieniądze.
Pojawiają się głosy, nawet ministrów, że sprzęt, który otrzymają uczniowie, ma zastąpić przestarzały sprzęt szkolny. Trochę to niejasne. Będzie to zatem sprzęt dla ucznia czy dla szkoły? Klasy czwarte będą pożyczały swoje laptopy innym uczniom, żeby ich lekcja została poprowadzona na nowocześniejszym sprzęcie? Na jakiej zasadzie? Gdy czwartoklasista będzie miał WF, to w tym czasie odda laptop na lekcję starszemu uczniowi, który ma informatykę?
Wspomniane 780 mln zł można z pewnością wydać w sposób bardziej efektywny i przynoszący edukacji wymierne korzyści.
Joanna Hulanicka