Jan marzył, żeby zostać szefem kuchni. Po latach nauki, a potem zdobywania doświadczenia na niższych stanowiskach udało mu się zrealizować ten plan. Dziś jest szefem kuchni w znanej, znakomitej restauracji. Sam tworzy menu, testuje połączenia smaków i wymyśla nowe dania. Z chęcią i radością chodzi do pracy. Wie, że każdego dnia może zrobić coś oryginalnego. Czasami, jak każdemu, zdarzają mu się potknięcia, ale szybko wyciąga z nich wnioski i stara się przekuć je w nową, lepszą jakość. Klienci, którzy goszczą w jego restauracji, są zadowoleni, i chętnie tam wracają. Nie szczędzą zarówno kucharzowi, jak i reszcie personelu pochwał. Składniki, z których Jan przygotowuje posiłki, od lat dostarczają mu sprawdzeni kontrahenci. Jest ich pewien. Ufa, ze towar będzie zawsze świeży i dostarczony na czas. Jan pracuje w spokoju. Nie wyobraża sobie, żeby ktoś mieszał mu w garach.
Raz miał okropny sen. Śniło mu się, że do kuchni wpadli kolejno: dyrektor hotelu z zakazem używania konkretnych przypraw, kontroler sanepidu z poleceniem wyparzania patelni co godzinę, sprzątaczka z zażaleniem, że za bardzo brudzi podczas gotowania, oraz klient z prośbą o zmianę koloru talerzy i serwetek, a najlepiej wystroju całej sali. Jan obudził się zlany potem. „Tak się nie da pracować” – pomyślał. Kiedy uświadomił sobie, że to tylko sen, poczuł ogromną ulgę i z radością poszedł do swojej restauracji.
Dobrze, że Jan nie został nauczycielem. Długo by nie wytrzymał. Do kuchni nauczycielskiej drzwi są stale otwarte i ciągle ktoś wchodzi. A to dyrektor, bo sprawdza, jak nauczyciel pracuje, a to minister, bo jest nowy na stanowisku i wprowadza swoje zmiany, a to dziennikarz, bo weryfikuje, czy to, co piszą w sieci o nauczycielach, to prawda, a to ksiądz lub polityk, aby wyśledzić, czy nauczyciel nie przemyca przypadkiem treści niepoprawnych, czymkolwiek one są.
Czasem wpadnie rodzic, bo przecież wie najlepiej, czego i jak trzeba uczyć jego dziecko. I tak każdy z tych fachowców pragnie nauczyć nauczyciela czegoś nowego i odkrywczego, choć niekoniecznie w szkole przydatnego.
Z takiej kuchni dobra potrawa wyjść nie może. Ciasto dostaje zakalca, mięso musi się przypalić, a zupa przesolić. I wtedy trzeba gotować od nowa, bo nikt nie chce jeść.
W dzisiejszej edukacji czas na nową jakość. Czuję i widzę, że system dłużej się nie utrzyma, bo ten, kto gotuje, sam już nie wierzy w smak swoich potraw. Wśród moich koleżanek i kolegów widzę zniechęcenie do obecnego stanu rzeczy i nadzieję na zmianę.
„Tak się nie da pracować” – pomyślał Jan. I miał rację. W pracy potrzeba spokoju, długiej perspektywy. Kształtowanie młodych ludzi to zadanie bardzo odpowiedzialne i nie można co chwilę zmieniać koncepcji ani co do istoty zadania, ani co do metod.
Nie będzie w restauracji Jana smacznych potraw, jeśli Jan nie zaufa swoim dostawcom i członkom ekipy. Tak samo nie będzie dobrej szkoły, jeśli nie będzie zaufania do nauczycieli. Obecnie go nie ma. Żyjemy pod presją. Stale czujemy na sobie czujny wzrok obserwatora, wzrok karzący, upominający. Z rzadka wyrozumiały czy wspierający, a takiego nam wszystkim potrzeba.
I jeszcze dodać do tego trzeba najnowsze wypowiedzi polityków. Mówi się, że trzeba w szkole formować polską duszę, że to ostatnia szansa, żeby jej nie stracić.
Boję się wracać do szkoły.
Joanna Hulanicka