Postaw na edukację

24.05.2024

Nie taka sztuczna inteligencja straszna?

Bo może jeszcze straszniejsza!

Nie taka sztuczna inteligencja straszna?

Przyznam, że zdarzyło się kiedyś, że moja siostra napisała za mnie wypracowanie. Dokładnie już nie pamiętam, jak to było, prawdopodobnie tak ją zdenerwowało poprawianie moich wypocin, że postanowiła wszystko napisać od nowa po swojemu. Mogło to być gdzieś w piątej lub szóstej klasie szkoły podstawowej. Nie dostałem za tamto wypracowanie jakiejś rewelacyjnej oceny, więc już więcej nie prosiłem siostry o pomoc w pisaniu. No najwyżej z raz czy dwa.

Mam nadzieję, że nie ma takiego prawa, które by cofnęło moje uprawnienia do przejścia z piątej do szóstej klasy? Bo cała reszta życiorysu posypałaby mi się jak wieża z kart. Później, już w szkole średniej, słyszałem od czasu do czasu od mojej polonistki, że da się wyczuć w moich pracach kobiecą rękę. Zupełnie niesłusznie, bo wszystko już wtedy pisałem sam – chyba po prostu byłem takim wrażliwym chłopcem. Ciekaw jestem, czy ostatecznie moja polonistka mi uwierzyła, że to jednak moje dzieła? W każdym razie za wypracowanie maturalne dała mi 5.

Jak to teraz brzmi naiwnie i niedzisiejszo, prawda? Dziś nie żadne starsze siostry i nie starsi bracia piszą wypracowania za uczniów. Robi to za nich sztuczna inteligencja, której nawet trudno zarzucić, że robi to męską, kobiecą albo nijaką ręką. W ogóle trudno tam odgadnąć i nazwać styl jako „jakiś”. Co najwyżej jako ogólnie poprawny. Ale, jak obiecują afirmatorzy tej innowacji, styl AI będzie się ulepszał i rozwijał i już niedługo będzie nie do doścignięcia przez zwykłego śmiertelnika. Co prawda sztuczna inteligencja nie użyje sama z siebie słowa „afirmator”, które zdaje się nie występuje w słownikach, ale czy to taka wielka szkoda? Albo „niedzisiejszo” – sztuczna inteligencja wyprostuje i wygładzi wszelkie takie neologizmy. Chyba że jej nakażemy je wymyślić. Wtedy potworzy własne.

Oznacza to, że niedługo nauczyciele nie będą już mieli możliwości rozpoznania i udowodnienia, że praca nie jest samodzielna, a, co gorsza, że nie jest pisana ludzką ręką. I nie wkraczamy tu wcale w świat natchnień duchowych (jak by powiedzieli romantycy) ani w portal do nieświadomości czy podświadomości (jak akt tworzenia interpretują teorie psychoanalityczne). Wchodzimy w świat algorytmu i kopii przygotowanej tak perfidnie, że pozbawionej zewnętrznych znamion plagiatu.

Okazuje się, że programy do weryfikowania prac (na przykład magisterskich) czy też aplikacje, które jeszcze niedawno potrafiły ustalić, czy tekst nie jest aby napisany przez maszynę – przestają być użyteczne wobec tekstów przygotowywanych przez już teraz funkcjonujące wersje sztucznej inteligencji.

Czy zatem ocenianie szkolnych prac pisemnych ma jeszcze sens? Zadawanie ich oczywiście taki sens ma, bo przecież nie wszyscy uczniowie idą na łatwy chleb, a bez ćwiczeń nie będą się rozwijać. Ale jak wówczas na równi ocenić prace uczniów, którzy się starają i podejmują trud (a przy tym popełniają błędy) i tych, którzy opanowali niezbyt wymagającą sztukę formułowania zapytań w czacie GPT i ściągają gotowce, które są na pewnym poziomie wymagań bezbłędne? Często beztreściowe, ale bezbłędne. Może lepiej od oceny takich prac sprawdziłaby się na przykład „obrona” napisanej pracy, czyli rozmowa z uczniami (choćby wspólna, w całej klasie) o tym, co autor miał na myśli? Wielkie wyzwanie przed nauczycielami.

A przewaga sztucznej inteligencji nad narzędziami do rozpoznawania jej działalności będzie rosła coraz bardziej. Chyba że do obnażania sztucznej inteligencji zostanie zaangażowana kontr-sztuczna inteligencja – wówczas przy odrobinie szczęścia technologia zniszczy się sama. Ale czy to będzie powód do radości i jakie będą tego skutki?

Tego oczywiście nie wiem, ale przypomina mi się krótka powieść Niezwyciężony Stanisława Lema (polecam). Na pewnej planecie ekspedycja naukowców odkrywa istnienie technologii, która rozwinęła się w wysoce specjalistyczną organizację rojów mikrorobotów. Pojedynczy mikrorobot jest niegroźny, ale rój ma nieograniczone możliwości działania. W zasadzie jest niezniszczalny, a jego jedyną motywacją do działania jest zabicie i eliminacja wszystkiego, co pojawia się na planecie (bo to, co istniało tam wcześniej, już zostało unicestwione). Rój wytwarza potężne pole elektromagnetyczne, które istotom żywym niszczy mózgi (kasuje pamięć, instynkty i odruchy), a maszyny bezpowrotnie uszkadza. Tę swoją cechę rój mikrorobotów rozwinął do perfekcji, walcząc u zarania swojej bytności na tej planecie (a ktoś je tam kiedyś przywiózł) z innymi maszynami – po prostu w którymś momencie zaczęły traktować każdą inną „inteligencję” (czy to zaprogramowane maszyny, czy istoty żywe) jako wroga.

„Niezwyciężony” to nazwa statku kosmicznego, którym przyleciała ekspedycja – a jednak niezwyciężona okazała się ta samo ewoluująca organizacja roju mikrorobotów, której samorozwój wyznaczył jeden cel – zniszczenie wszystkiego poza samą sobą.

Czy ewentualnie taka wizja nam odpowiada? Lem napisał swoją powieść ponad 60 lat temu. Okazuje się, że fantasmagorie i lęki tamtych czasów dzisiaj są już dylematem. A jutro być może staną się zagrożeniem.

A że Lem to przewidział? A od czego są geniusze?

Ryszard Bieńkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.