Rozmawiałem ostatnio z pewnym znanym profesorem, który utyskiwał nieco na młodsze pokolenie. Że apatyczne, pasywne, nieskore do intelektualnego wysiłku. Ja oczywiście tym utyskiwaniom przyklaskiwałem, mam w końcu w domu dwoje nastolatków, więc do narzekań nie trzeba mnie specjalnie zachęcać…
Ale te utyskiwania na młodzież są stare jak świat światem. Nie nam pierwszym w historii się wydaje, że młodsze pokolenie nie udźwignie odpowiedzialności za siebie, że my pewnie będziemy ostatnią generacją, dzięki której ten świat jako tako funkcjonuje. A po nas to już tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Młodzież się stoczyła na dno i bliski jest koniec świata – taki napis miał się podobno znajdować na jednej z kamiennych tablic sprzed 4 tys. lat. Napis wyryto pismem klinowym, pierwszym pismem wymyślonym przez człowieka.
Na młodzież narzekał również Sokrates. Twierdził, że kochają luksus, denerwują nauczycieli i cały czas się obijają. Platon uważał z kolei, że młodsi mają się za równych starszym i występują przeciwko nim słowem i czynem, a zrozpaczony Arystoteles twierdził, że kiedy widzi młodzież, to… wątpi w przyszłość cywilizacji.
Skąd się te narzekania biorą, i to w każdym pokoleniu? Trudno dociec. Może po prostu nie możemy znieść, że młodzi ludzie postępują po swojemu i nie chcą nas w podziwie naśladować? Najważniejsze, że trzeba te opinie, przynajmniej o młodszym pokoleniu mieszkającym w Polsce, nieco zweryfikować.
Apatyczni i pasywni? Nie do końca. W ostatnich wyborach w grupie wyborców w wieku od 18 do 29 lat głos oddało 68,8 proc. uprawnionych. W innych grupach wiekowych ta frekwencja była co prawda wyższa, młodzi przebili jedynie grupę 60+ (pewnie tych, którzy najbardziej na nich narzekają), ale właśnie, nie narzekajmy. Młodzi potrafili oderwać się od swoich smartfonów, tabletów i seriali na Netfliksie i udać się do lokali wyborczych.
Mój starszy syn, dla którego były to pierwsze w życiu wybory, z ciężkim sercem skrócił pobyt u swojej dziewczyny, byle zdążyć zagłosować przed zamknięciem lokalu wyborczego.
I – co ważne – młodzi oddali swoje głosy na te partie, które obiecywały powrót Polski na ścieżkę demokracji i praworządności. Wygląda więc na to, że odporni są w większym stopniu niż najstarsze pokolenie na agresywną propagandę, która sączyła się nieustannie z publicznych (czy raczej tzw. publicznych) mediów.
Ciekawe są też wyniki akcji „Młodzi Głosują”. W prawie 600 szkołach w całej Polsce młodzież zagłosowała w symulacjach wyborów. Głosowali uczniowie i uczennice w wieku 13–19 lat. W sumie w akcji wzięło udział 99 439 osób. Gdyby zatem to nastolatkowie rządzili Polską, Koalicja Obywatelska uzyskałaby 31,1 proc. głosów, Konfederacja – 20,6 proc., Nowa Lewica – 15,5 proc., Trzecia Droga – 11 proc., a PiS 11,9 proc. Przewaga sił prodemokratycznych byłaby więc dość spora, o wiele większa niż ta, która jest efektem rzeczywistych wyborów.
Wygląda więc na to, że ten napór ideologiczny na szkołę, który w ostatnich latach przybierał na sile, okazał się mało skuteczny, co było zresztą łatwe do przewidzenia. A może też słaby wynik partii rządzącej był reakcją na ten napór, którego uczniowie mieli już dość? W każdym razie można w młodych ludziach pokładać wcale nie płonne nadzieje, że nie zepchną nas ze ścieżki demokracji i nie pozwolą, aby przekształcić Warszawę w Budapeszt (choć to skądinąd bardzo ładne miasto).
Na jedną jeszcze rzecz warto zwrócić uwagę. Na to mianowicie, za jaką Polską opowiedzieli się ludzie wykształceni. A opowiedzieli się za Polską demokratyczną. Narzekamy na jakość edukacji. Kiedyś wyższe wykształcenie miało zaledwie 7 proc., a teraz około 40 proc. Ale cóż to dzisiejsze wykształcenie jest warte, twierdzą niektórzy, z dawnym nijak nie da się go porównać. Pamiętam, jak lata temu bodaj w „Polityce” nieżyjący już Ludwik Stomma wziął w obronę tę naszą koślawą edukację. Oczywiście, że nie jest idealna i chcielibyśmy, żeby była lepsza, ale mimo wszystko ma jakąś wartość, argumentował felietonista. Młody człowiek jednak coś tam mądrego przeczyta, czegoś posłucha, może to go natchnie do jakichś przemyśleń czy zmiany poglądów…
Człowiek wykształcony jest bardziej wymagającym wyborcą, nie da się go uwieść prostymi receptami i prymitywną propagandą. Ale taki wyborca jest gwarantem, że kraj nie zejdzie na manowce, nie wpadnie w ręce populistów, którzy na uwadze mają tylko swój własny interes, a nie dobro całego społeczeństwa.
Czekamy zatem z niecierpliwością, kto przejmie w Polsce stery edukacji. Trudno sobie wyobrazić, że mogłoby być gorzej niż do tej pory, ale chcielibyśmy przecież, żeby było nie tylko ciut lepiej, ale żeby zaszła tutaj gruntowna zmiana. Żeby rola edukacji została wreszcie odpowiednio doceniona. Bo przecież od tego zależy nasza przyszłość.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
Paweł Mazur