Postaw na edukację

01.08.2014

O czym powinniśmy mówić…

gdy mówimy o powstaniu warszawskim

O czym powinniśmy mówić…

… a często nie mówimy. Wiem, wchodzę na teren grząski i wciąż nierozminowany. Na szczęście jakie takie doświadczenie w chodzeniu po polach minowych mam, w końcu od lat piszę podręczniki do historii. I nieraz zazdroszczę matematykom. Do rzeczy jednak.


Komuniści przez lata zohydzali powstanie warszawskie, toteż nikt przyzwoity nie chciał się przyłączyć do ich chóru. Dziś dla wielu środowisk sierpniowy zryw to świętość narodowa. Kto myśli inaczej, ten nie jest prawdziwym patriotą.

Nie będę zaglądał do głów ludzi z owych środowisk. Ich prawo mieć takie, a nie inne poglądy. Jednakże, jeśli są nauczycielami historii, winni powiedzieć młodym ludziom: są też krytycy powstania. Miało ono swoich przeciwników już 70 lat temu – i wcale nie byli nimi komuniści. Trudno nazwać komunistą generała Andersa.

Wierzę, że nauczyciele, niezależnie od osobistych poglądów, mówią uczniom o różnych ocenach powstania. Przejdę zatem do tego, o czym wspomina się rzadko lub nie wspomina wcale.

Przywódcy powstania warszawskiego zamierzali wyzwolić stolicę i powitać Armię Czerwoną jako gospodarze. Uważali, że Stalin będzie musiał „albo uznać nas, albo siłą złamać na oczach świata”.

Powiedzmy uczniom jasno, bo chyba nie mówimy: pierwsza ewentualność nie wchodziła w grę, z czego dowództwo powinno było zdawać sobie sprawę (w Warszawie wiedziano o aresztowaniach AK-owców na wschodzie). Druga ewentualność oznaczała katastrofę mimo – uwaga! – wygranego powstania. Po co więc ono było?

Pozostają „oczy świata”, które przejrzałyby perfidię sowieckiego dyktatora, co w ten czy inny sposób pomogłoby Polsce. Ciśnie się na usta pytanie: Naiwność to jeszcze czy-li już głupota? „Świat się dowiedział, nic nie powiedział” – że zacytuję z „Ballady o Janku Wiśniewskim” – jest zdaniem trafnie charakteryzującym politykę międzynarodową w każdych czasach. Prowadzą ją zwykle ludzie, którzy twardo stąpają po ziemi, skrupulatnie liczą zyski i straty i w swej masie nie należą do najtęższych intelektów naszego globu. Czasem mają nieszczęście natknąć się na wybitnego przeciwnika, takiego jak Stalin właśnie. W 1945 roku dostał prawie wszystko, czego chciał. Nasze szczęście, że nie zamarzyła mu się 17. republika nad Wisłą.

Mówimy uczniom: „Zachód nas zdradził”. Prawda. Dodajmy jednak: Zachód myślał o swoich interesach, tak jak Polska myślała o swoich. W 1938 roku odebrała Czechosłowacji Zaolzie. Chwila sprzyjała, Hitler odkrajał właśnie Czechom „Sudetenland”. Szczyt głupoty naszych przodków – pomijając etyczną stronę zagadnienia.

Wyjaśnijmy uczniom: każde państwo ma swoje żywotne interesy. Bywa, że zmieniają się one wraz z ekipą rządzącą (służę przykładami). Jednak żaden rząd nie poświęci owych interesów dla ratowania Syrii, Ukrainy czy Polski. Podpisany dziś sojusz jutro może się okazać bezwartościowym świstkiem papieru. Sprzymierzeńcy pomagają na ogół wtedy, gdy leży to w ich interesie. Inaczej znajdą dziesiątki wytłumaczeń. Przeciętni Anglicy do dziś są przekonani, że w 1939 roku stanęli w obronie Polski – i dlatego zaatakował ich Hitler.

Uświadommy młodym ludziom: taki jest świat polityki. Oczywiście, są wyjątki, jak Gandhi czy Willy Brandt. Opowiadajmy o nich uczniom, nie żałujmy czasu. Niech nauczą się rozpoznawać takich polityków, niech w przyszłości na nich głosują. Ale też niech wiedzą: tylu ich, co kot napłakał.

A czy mówić, że dzisiejsza Polska też ma swoje interesy? Tak. Że zginęło za nie kilkudziesięciu naszych chłopaków w Iraku i Afganistanie? (Nikt mi nie powie, że wysłano ich tam w obronie zagrożonej ojczyzny). Tu podałbym zarówno wersję oficjalną, jak i swoją prywatną opinię. Młodzi ludzie mają prawo ją znać. Tak samo jak moją ocenę sensu powstania warszawskiego.

No proszę, od sierpnia 1944 roku doszedłem do rozterek naszych czasów. Nic dziwnego, wszak historia to magistra vitae, nauczycielka życia. Tylko… Czy czegoś nas nauczyła?

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Artur pisze:

    Ośmielę się powiedzieć, że nauczanie historii w szkołach to wcale nie nauczanie o faktach. To po prostu wpajanie mitów, tworzenie w uczniu poczucia wspólnoty, nauka patriotyzmu. Na tzw. samodzielne myślenie przychodzi czas dużo później – pod koniec szkoły średniej, na studiach. Tak jest nie tylko w przypadku Rosji, gdzie treść podręcznika jest ściśle kontrolowana, ale także w przytaczanej przez Pana Anglii. Niby skąd Anglicy mają przekonanie, że pomagali Polakom od 3 września? Oczywiście wpojono im to w szkole. I nikt się nie bawił w roztrząsanie moralnych rozterek. Szkoła zajmowała się tworzeniem mitu Anglików – szlachetnych dżentelmenów zawsze gotowych do pomocy innym.
    Proszę zajrzeć do podręczników historii z okresu międzywojennego. Nikt tam nie rozważał, czy Powstanie Styczniowe miało sens, a Konfederaci Targowiccy byli zdrajcami.

    Może też – skoro mówimy tak otwarcie i szczerze – wspomnieć, że Czesi odebrali nam Zaolzie w 1920 roku, gdy wydawało się, że Polska nie przetrwa bolszewickiego najazdu? Może myśleli, że w ten sposób obronią przed bolszewizmem skrawek ziemi, który uważali za swój, choć zamieszkany był w większości przez Polaków. Może Polacy myśleli w 1938, że w ten sposób ochronią przed nazizmem ponad setkę tysięcy swoich rodaków? Dlaczego akt z 1920 jest pomijany, a z 1938 traktowany jako głupota?

  2. Malwina pisze:

    Wydaje mi się, że warto mówić o powstaniu (i w ogóle o historii) w sposób angażujący uczniów. A jak ich zaangażować? Poprzez to co jest im bliskie, np. poprzez współczesną muzykę. Można np. zaproponować uczniom przesłuchanie płyty wydanej z okazji PW – „Morowe Panny”.

    1. Malwina pisze:

      Uczniowie mogliby np. podzielić się na grupy i zinterpretować po 1 piosence w kontekście PW 🙂

  3. Busia pisze:

    Uczę w gimnazjum. Niestety- o powstaniu nie jest mi dane mówić na zajęciach. Jako nauczyciel i wychowawca, któremu odebrano z podstawy programowej te treści, czuję się bezradna i zła! A uczniowie te właśnie tematy najbardziej chłonęli, byli zafascynowani i otwarci na przekazywaną wiedzę. Jakaż będzie świadomość historyczna młodych ludzi, jesli zaledwie raz (bo byc może w szkole ponadpodstawowej)usłyszą o powstaniu. Czy jest szansa, by powróciły te treści do gimnazjum? Nieodżałowana i b. szkodliwa decyzja MEN…

  4. Radosław pisze:

    Jako naród mamy wyjątkową zdolność do przelewania krwi, a jeśli uda się coś osiągnąć w sposób pokojowy (np. odzyskać suwerenność w roku 1989), to tego nie doceniamy. Bez ofiary to się nie liczy, takie zwycięstwo jest szemrane, pewnie stoją za nim podejrzane typy, które za garść srebrników przehandlowały nam ojczyznę… Nawet jeżeli jakaś jedna czy druga ubecka kanalia zyskała na tej bezkrwawej transformacji, to przecież i tak się opłacało. Kanalie powymierają, wolność zostanie. Mam wyjątkowy szacunek i podziw dla powstańców warszawskich, co nie zmienia faktu, że uważam ten zryw za bezsensowny i z góry skazany na niepowodzenie. Szkoda 18 tysięcy powstańców, szkoda 200 tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy. I szkoda pięknego miasta. Dzisiaj o 17.00 przystanę na chwilę, aby oddać im hołd. Bo krytyka decyzji o wybuchu powstania nie jest w żadnym wypadku krytyką tych, którzy wzięli w powstaniu udział.

  5. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

    Pani Magdo, a ja mam aż 3 uwagi do Pani krótkiego komentarza.
    1. Gdzie niby „odsyłam do faktów”? Nigdzie. Słowo „fakt” w ogóle nie pojawia się w moim wpisie. Cytowane przez Panią zdanie o Stalinie nie jest ani faktem, ani nawet interpretacją faktu. To jedynie mój prywatny wniosek, z którym można się oczywiście nie zgodzić.
    2. Z Pani komentarza wynika, że forum jest, przynajmniej w jakiejś części, niesamodzielne. Co to znaczy? I na jakiej podstawie formułuje Pani taki wniosek? Zapewniam, że nikt mi nie narzuca poglądów. Sam też od nikogo ich nie ściągam.
    3. Dlaczego „smutno”? Bo ma Pani inne poglądy, których zresztą Pani nie ujawnia? Gdyby Pani to zrobiła, byłoby raczej ciekawie niż smutno. Powiem szczerze: mnie też jest smutno. Znalazła Pani w moim tekście treści, których w nim nie ma, i robi mi Pani z nich zarzut. Prosiłbym o uważniejszą lekturę. Pozdrawiam

  6. Magda pisze:

    Z zainteresowaniem i sympatią czytałam ten blog. I pojawił się dzisiejszy wpis- tylko jedna uwaga do niego: do głów autor nie zagląda i odsyła do faktów. A czy faktem też jest uwaga dotycząca Stalina: „Nasze szczęście, że nie zamarzyła mu się 17. republika nad Wisłą.”? Podobnych uwag-„faktów” autor nie szczędzi w tekście. Wydawało się , że będzie to bardziej samodzielne forum….Smutno.

    1. Piotr pisze:

      Szanowna Pani Magdo,
      od kiedy uwaga jest faktem?
      Z poważaniem
      Piotr