Często zdarza się, że dzieci przytłoczone koniecznością wykonywania konkretnych zadań, jakie się przed nimi stawia, tracą charakterystyczne dla dzieciństwa szczere wzruszenia i radość osiągnięć. Postawione w takich sytuacjach, niebawem zamykają się w sobie i starannie skrywają naturalne objawy uczuć. Na otwarcie się takiego serduszka potrzeba bardzo dużo czasu i wysiłku.
Haruki Murakami „Kafka nad morzem”
W książce „Kafka nad morzem” pewna nauczycielka opowiada o incydencie, którego była nie tylko świadkiem, ale też sprawcą. Analizuje to, co się wydarzyło, i szuka wyjaśnień. Akcja powieści rozgrywa się w Japonii, ale nie dotyczy wyłącznie tego kraju. Wszędzie, gdzie systemy nauczania są oparte na programach realizowanych przez wykonywanie konkretnych zadań w określonym z góry czasie i narzuconej kolejności, może dochodzić do zaniku zdolności charakterystycznych dla dzieciństwa: naturalnej szczerości, zdolności do wzruszeń i radości z osiągnięć.
A może utrata tych dziecięcych właściwości charakteru jest ceną, którą należy zapłacić za efekty kształcenia, z których wszyscy jesteśmy rozliczani? W ostatecznym rozrachunku wymienione w tytule cechy nie są brane pod uwagę przez egzaminatorów i pracodawców. Nie liczą się na polach walki o zatrudnienie i jakość życia tak, jak się liczą twarde umiejętności programowania, operowania językami, rachowania czy uczenia się. Ale czy nie liczą się w szkole i nie liczą się wcale?
Wszystkie dziecięce uczucia związanie z wrażliwością i radością są nie tylko ważne, ale wręcz konieczne. Na nich jest budowana wiedza, a bez nich nie ma motywacji, której brak to bodaj najczęściej wymieniana oświatowa bolączka. Nie tylko uczniowska i nie tylko oświatowa!
1. Dzięki naturalnej szczerości mówimy o swoich możliwościach i potrzebach oraz staramy się o wiedzę, a nie przede wszystkim o dobre miejsca w rankingach i pochlebne zdanie przełożonych na swój temat.
2. Dzięki zdolności do wzruszeń i wrażliwości na piękno utrwalamy na długo przyjemne doświadczenia i umiejętności zdobyte na fali dobrych emocji.
3. Dzięki radości z osiągnięć zwiększamy chęci do wysiłku i podejmowania kolejnych wyzwań.
Warto się zastanowić, w których codziennych sytuacjach uczniowie mają okazję do wzruszeń, radości z osiągnięć i otwartości. W moim własnym doświadczeniu szkolnym potrafię wskazać wiele takich momentów, raczej nieplanowanych przez nauczycieli.
Dość szybko przestałem być uczniem otwartym i szczerym, ale piękno w nauce dostrzegać umiałem. Wzruszały mnie na przykład harmonijne połączenia elementów rozwiązania zadania konstrukcyjnego i matematyczne dowody. Doceniałem wdzięk zasady indukcji matematycznej i uzasadnienia nie wprost. Zachwycała mnie też uroda metod całkowania i wyprowadzenia wzoru na pole koła, a także symetria wielościanów gwiaździstych i ich modelowanie. Dobre emocje pojawiały się wyłącznie wtedy, gdy odkrywałem coś samodzielnie. Dzisiaj, gdy jestem bardziej niezależny, dostrzegam znacznie więcej piękna oraz powodów do wzruszeń i zdziwień w szeroko pojętej nauce. Czy dzisiejszy uczeń podzieliłby je ze mną? Czy jako uczeń miałbym obecnie większe pole do czerpania radości z osiągnięć, ucząc się zgodnie z programem współczesnej szkoły niż 40–50 lat temu?
Jeżeli zgadzamy się z tezą japońskiej nauczycielki, pomyślmy, jak możemy dbać o rozwój wymienionych przez nią uczuć i zapobiegać zamykaniu się w sobie. Spróbujmy mimo wszystko, zamiast narzekać na programy i uczniowskie lenistwo, opracować plan strategiczny. Postuluję:
Jak najczęściej korzystajmy z wartościowych poznawczo zagadnień naszych ulubionych dyscyplin naukowych i sztuk. Pomagajmy odczuwać radość z indywidualnych, samodzielnie osiąganych sukcesów na dowolnych polach, ze szczególnym uwzględnieniem tych szkolnych, ale nie bierzmy udziału w tej radości. I rozmawiajmy, uważnie słuchając i ufając, z cierpliwością i wrażliwością, które odpowiadają kruchości materii tego dialogu oraz wysokości stawki. Bo na niej opiera się nasza misja.
Marek Pisarski