Postaw na edukację

01.03.2024

Ostatni gasi światło w księgarni

Czyli o tym, czy można nas jeszcze zachęcić do czytania

Ostatni gasi światło w księgarni

Studiowałem polonistykę na Uniwersytecie Gdańskim wieki temu, a może i jeszcze dawniej, ale jakoś tak mi się życie zawodowe ułożyło, że od wielu lat odwiedzam swój dawny wydział przynajmniej kilka razy w miesiącu (organizuję wykłady, które odbywają się właśnie na uniwersytecie). W sumie niewiele się tam przez te lata zmieniło, bufet jest teraz może bardziej kawiarniany niż barowy (za moich czasów mówiło się na niego pieszczotliwie „chlewik”) i zainstalowano windę, która niewątpliwie ułatwia życie i studiowanie osobom niepełnosprawnym (za moich czasów była jedna osoba na wózku, którą z miłą chęcią znosiliśmy lub wnosiliśmy po schodach). Ale jest jedna zmiana bardzo widoczna. I bardzo przygnębiająca. I wręcz absurdalna, zważywszy, że to Wydział Filologiczny i Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego. Otóż nie ma tam… księgarni (sic!). Jest co prawda coś w rodzaju kiosku ruchu z niewielkim stolikiem, na którym wystawia się kilkanaście książek, ale trudno ten kram nazwać przecież księgarnią…

Za moich czasów oczywiście księgarnia była. Na przerwie, jak już człowiek wypalił papierosa (można było palić na korytarzach), to oczywiście obowiązkowo zaraz tam się udawał. Pamięć oczywiście jest ułomna, ale wydaje mi się, że wśród księgarnianych regałów zawsze kłębił się tłumek studentów i wykładowców. Bo to nie była księgarnia ot taka sobie! Prowadził ją pan Grzegorz, polonista, erudyta, człowiek, który – jak sam mówił – „liczył wolno, ale za to niedokładnie”, miłośnik książek i wydziałowa legenda, bo studiował znacznie dłużej, niż było to wymagane w regulaminie (na wydziale krążyła opowieść, że doprowadził do furii członków Wojskowej Komisji Uzupełnień, bo któregoś razu przyniósł im zaświadczenie, że jest studentem trzeciego roku, a za rok doniósł zaświadczenie, że jest studentem… drugiego roku). W każdym razie na półkach i stołach w „Literce” (bo tak się ta księgarnia nazywała) było mnóstwo fantastycznych książek, które studentki i studenci przeglądali z wypiekami na twarzach. I nie raz i nie dwa, zamiast wydać z trudem uściubiony grosz na piwo, wydawali ten grosz na książki. Ceny książek z tego, co pamiętam, nie było specjalnie zaporowe. A teraz w miejscu, gdzie była księgarnia, jest ściana z tablicami upamiętniającymi osoby, które kiedyś na wydziale wykładały, a teraz przeniosły się w niebyt…

Nie wiem, co zadecydowało, że księgarni na moim wydziale nie ma. Czyżby obecni studenci polonistyki nie byli już zainteresowani literaturą i prowadzenie takiej placówki było kompletnie nieopłacalne? No cóż… Brzmi to absurdalnie, ale może i tak jest.

Książkami na pewno nie są też specjalnie zainteresowane osoby, które literaturą zawodowo się nie zajmują. Ostatnio natrafiłem na artykuł w gazecie dotyczący zamykania się księgarni. W ciągu ostatnich kilkunastu lat upadło ich w Polsce ponad tysiąc! Upadają przede wszystkim małe placówki, które nie dają sobie rady w starciu z księgarskimi gigantami. W całej Polsce jest około 1700 kameralnych księgarni, w 2023 r. zamknięto takich miejsc prawie 100. A takie placówki są dość istotne, one pełnią funkcję ośrodków kultury, zwłaszcza w małych miejscowościach.

Dlaczego księgarnie upadają? Głównym powodem jest przede wszystkim niski poziom czytelnictwa w Polsce, ale też brak – na co zwracają uwagę księgarze – ustawy o książce. Na przykład w Niemczech firma Amazon sprzedaje książki po premierze w takiej samej cenie jak lokalna księgarnia pod Dortmundem. A w Polsce duże księgarnie internetowe przeceniają książki w dniu premiery nawet o połowę. Małe księgarnie nie mogą sobie na to pozwolić, bo musiałyby sprzedawać książki w cenie niższej, niż kupiły je w hurtowni.

Ustawa o książce mogłaby wprowadzić jednolitą cenę książki przez pierwszy rok po jej wydaniu. Takie rozwiązanie dałoby małym księgarniom szanse na przetrwanie i na skuteczną konkurencję z dużymi księgarskim sieciami. Ale czy to rzeczywiście pomoże księgarzom, zważywszy na fatalny poziom czytelnictwa w Polsce?

Z badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową wynika, że w 2022 r. przynajmniej jedną książkę przeczytało 34% Polaków, a siedem książek – 7% naszych rodaków. Te wyniki były ciut lepsze w 2020 r., kiedy rozpoczęła się pandemia. Do lektury jednej książki przyznało się wówczas aż 42% Polaków, a do lektury siedmiu – aż 10%. Niestety, pandemia się skończyła i wróciliśmy do czytelniczej normy (tzn. dobrze, że pandemia się skończyła, ale niedobrze, że spadły wskaźniki dotyczące czytelnictwa). Ale ten niewielki wzrost daje jakąś nadzieję na minimalną choćby zmianę. Być może da się tutaj jeszcze coś ruszyć. Ale jak?

Może w telewizji publicznej powinien być emitowany (ale nie o 9.00 rano lub o 23.00 w nocy) program literacki? Może znalazłby się w Polsce ktoś taki jak Marcel Reich-Ranicki, który swoim „Kwartetem literackim” przyciągał przed ekran telewizora prawie całe Niemcy? Może dałoby się w Polsce wytworzyć snobizm na czytanie książek? Może powinny być akcje promujące czytelnictwo wśród dzieci i młodzieży? (lata temu była akcja Cała Polska czyta dzieciom, ale książki opublikowane w tej serii nie były zanadto atrakcyjne). A może także wśród osób starszych, bo w tej grupie z czytelnictwem też nie jest najlepiej? Może wreszcie dałoby się wprowadzić do szkół podstawowych atrakcyjne teksty, które sprawiałyby dzieciom autentyczną, czytelniczą frajdę? W szkole podstawowej naprawdę nie ma potrzeby katować dzieci narodowym literackim kanonem, bo to przyniesie więcej szkody niż pożytku. Niech z podstawówki wyniosą przekonanie, że czytanie jest po prostu czymś przyjemnym. Na kanon przyjdzie czas później.

Rzucam co prawda te propozycje, ale chyba bez głębokiego przekonania co do ich skuteczności… Dwójce moich dzieci czytałem niemal od okresu prenatalnego. W naszym mieszkaniu jest mnóstwo książek, z żoną nieustannie coś czytamy i co i rusz o jakieś książce rozmawiamy lub się o nią spieramy. A nasze dzieci nie czytają kompletnie nic…

Więc cóż? Ostatni gasi światło w księgarni?

Paweł Mazur

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.