Postaw na edukację

09.02.2015

Pani minister szczerze o „Naszym elementarzu”

Co prawda w wymyślonym przeze mnie wywiadzie, ale zawsze

Pani minister szczerze o „Naszym elementarzu”

Oddajmy MEN-owi co MEN-owskie: dołożył wszelkich starań, by tacy jak ja zwątpili w sens swej pracy. Odwalił kawał dobrej roboty. Nareszcie jest tak, jak było w PRL. A nawet o niebo lepiej! Nie dość, że podręcznik jeden i państwowy, to jeszcze za darmo. Tylko głupi chciałby to zmieniać.

No i klops, bo mnie się w PRL jakoś nie podobało. Chciałem nawet zadać pani minister kilka pytań o ten jeden jedyny podręcznik, ale ochota odeszła, gdy przypomniała mi się anegdota o księdzu Tischnerze. Uczennica spytała go kiedyś, czy można się zakochać w księdzu. Odparł: „Można, ale po co?”.

Na szczęście nie zakochałem się w pani minister. Opanowały mnie inne uczucia; zresztą, może raczej naszły mnie myśli niż opanowały uczucia. Mianowicie: mogę przeprowadzić z nią wywiad, ale po co? Żeby przypominał pogawędkę marynarzy ze „Spotkania w porcie” Jacka Kaczmarskiego? Przypomnę tym, którzy zapomnieli (albo nie znają): amerykański marynarz wychwala zalety swojego kraju, a sowiecki moriak, nie w ciemię bity, ma gotową odpowiedź na wszystkie argumenty imperialisty:

„A ja na to: Kreml w niebo śle rakiety,

Bez wysiłku wielkich rzek zawraca bieg,

Żal mi ciebie, lecz, niestety,

Również trudny kunszt baletu

Posiadł on najlepiej na planecie tej”.

Co tam, pomyślałem, żyje się raz. Przeprowadzę (wymyślony) wywiad z panią minister. Czas: pierwsze dni lutego. Miejsce: na pewno nie „Sowa i przyjaciele”. Powiedzmy: Park Łazienkowski. Spacerujemy dziarsko, lutowe powietrze dodaje energii. Po zdawkowej wymianie uprzejmości – zaczynam.

TM: Szanowna Pani Minister, dlaczego „Nasz elementarz” zbiera cięgi od nauczycieli, dydaktyków, rodziców, biskupów i chyba wszystkich pozostałych z wyjątkiem pracowników pani ministerstwa?

PM (pani minister):

śpiewa na melodię „Spotkania w porcie”

Powiem panu: MEN robi rewolucję,

Bez protestów takiej zrobić nie ma jak!

Żal mi pana, lecz, niestety,

Gdy dotrzemy już do mety,

Malkontenci znikną jak po chemii rak.

TM: Powiedziała pani o „Naszym elementarzu”, że to „najbardziej przedyskutowany podręcznik świata”. To nieprawda. Owszem, jego trzecią część obejrzały ponad 132 tysiące internautów, ale zaledwie 69 z nich zgłosiło jakiekolwiek uwagi.

PM: Powiem panu: MEN robi rewolucję…

TM: Fikcyjną. Do pierwszej części zgłoszono kilkaset uwag, do drugiej – ponad tysiąc, do trzeciej – garstkę. Czy dopuszcza pani myśl, że internauci przestali zgłaszać uwagi, bo i tak nikt się z nimi nie liczy?

PM: Żal mi pana, lecz, niestety,

Gdy dotrzemy już do mety,

Malkontenci znikną jak po chemii rak.

TM: Pomysł „konsultacji społecznych” sam w sobie zasługuje na uwagę. Dlaczego nie przeprowadzić ich na przykład w kwestii kursu złotego w stosunku do franka? Może jednak warto pytać o podręczniki ekspertów?

PM: Powiem panu: MEN robi rewolucję…

TM: Jak swego czasu Lenin. I tak też jest ona odbierana. Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów z wigilijnego czatu nauczycieli z Panią. Julia Chodźko: Po co te podręczniki służące jedynie do patrzenia, pokazywania i słuchania? Kompletnie bez sensu to pomyślane i jaka kolosalna strata pieniędzy. Igor Wójcik: kto zatwierdził w tak szybkim tempie pseudoelementarz, czy pani w ogóle zerkała do środka?! Anna Rapacz-Topiłko: Pani Minister, proszę mi pokazać jakąkolwiek inną książkę, innego wydawnictwa niż ministerialne, która została zatwierdzona i dopuszczona do szkół bez konsultacji, napisana w ciągu kilku miesięcy i niekompletna. Katarzyna Koźlikowska: A jest jakakolwiek szansa na poprawki w tym „post factum” czy „przewróciło się – niech leży”? Małgorzata Jurga: Zastanawiam się, po co recenzować coś, skoro i tak nikt się z tym nie liczy i podręcznik trafi do szkół. Jan Wypijewski: „Bezpłatny” podręcznik to bubel, nie dość, że jest w nim pełno błędów, niedobór ćwiczeń, co powoduje cofnięcie się nauczycieli o 15–20 lat w sposobie ich pracy, to jeszcze kipi indoktrynacją unijną (przykład z podręcznika dla 1 klasy: „Rolnik miał 3 traktory, dzięki Unii zakupił 2 kolejne…”).
Tyle cytatów. Nie znalazłem ani jednego pozytywnego głosu. Co Pani na to?

PM: Żal mi belfrów, lecz, niestety,

Gdy dotrzemy już do mety,

Malkontenci znikną jak po chemii rak!

TM: Z badania przeprowadzonego przez Stowarzyszenie Szkoła Liderów wynika, że jedna trzecia rodziców pierwszoklasistów wolałaby płacić za podręczniki, byle dzieci miały je na własność. (1) Oczywiście, cieszą się, że książki są za darmo. Jednak zarówno rodzice, jak i nauczyciele nie rozumieją, czemu zniszczyła Pani wolny rynek i odebrała im możliwość wyboru.

PM: Powiem panu: MEN robi rewolucję,

Bez protestów takiej zrobić nie ma jak!

Kpię z nich wszystkich, bo, niestety,

Mógłby wiedzieć pan z gazety,

Że „za darmo” to najlepszy hak!

1 Główne tezy raportu „Co zmienia darmowy podręcznik w polskich szkołach? Głos środowisk lokalnych”

Tomasz Małkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.