Jako nauczyciel z długim stażem pracy i niemałym doświadczeniem zawodowym ciągle odnoszę wrażenie, że tak naprawdę już niewiele rzeczy ze strony uczniów będzie mnie w stanie zaskoczyć. I zapewne nie jestem przypadkiem odosobnionym wśród ogromnej rzeszy równie doświadczonych nauczycieli. A jednak… Uczę języka obcego i naturalną rzeczą jest dla mnie regularne sprawdzanie wiedzy uczniów nie tylko za pomocą kartkówek i sprawdzianów pisemnych, ale także – odpowiedzi ustnej. Jak każdy belfer mam swoją wypracowaną metodę nauczania i odpytywania ustnego ze zdobytej wiedzy. Wszak nauka języka służy przede wszystkim temu, by się komunikować werbalnie, czyli dogadywać się z obcojęzycznym rozmówcą. Oczywiste jest zatem, że w trakcie nauki uczeń musi zdobyć umiejętność mówienia w danym języku.
Jakież było ostatnio moje zdziwienie, gdy poproszona do odpowiedzi i – co ważne – przygotowana uczennica ze strachem w oczach stanęła pod tablicą i drżącym głosem z rozbrajającą szczerością wyznała, że NIGDY NIE BYŁA PYTANA W TEN SPOSÓB! Przez lata nauki w szkole podstawowej i gimnazjum nikt nigdy nie odpytywał jej pod tablicą! Było to więc dla niej nie lada przeżycie i zupełnie nowe doświadczenie! Przyznam szczerze, że dla mnie było to zaskakujące, a nawet niewiarygodne. Jak to możliwe?!
Czyżby element odpowiedzi ustnej wyszedł już na dobre z użycia? Czy pozostało jedynie przerabianie materiału i potem schematyczne sprawdzanie zdobytej wiedzy tylko poprzez gotowe testy? A gdzie wypowiedź ustna, gdzie możliwość posłuchania tego, co ma do powiedzenia uczeń i ocenienia jego wiedzy i umiejętności wysłowienia się? Oczywiście nie wszystkie przedmioty nadają się do tego typu sprawdzania wiedzy, ale humanistyczne na pewno. Usłyszę zaraz komentarze typu: brak czasu na realizację podstawy programowej, szkoda marnować lekcji na takie odpytywanie. Pewnie będzie w tym trochę racji, ale z drugiej strony gdzie, jak nie w szkole, dziecko czy młodzież ma się nauczyć zabierania głosu przed większą grupą, śmiałości i otwartości w rozmowie lub dyskusji i radzenia sobie ze stresem? Ustna odpowiedź (nawet ta najkrótsza) daje takie możliwości, a przede wszystkim skłania do bardziej systematycznej nauki. Szczycimy się, że nasza młodzież zna coraz lepiej języki obce. Owszem, jest duży postęp w tej materii, ale jak się okazuje, jest to najczęściej bierna, schematyczna znajomość języka, wyćwiczona na testach. W bezpośrednim kontakcie z obcokrajowcem efekty są raczej mizerne.
Zabieranie głosu przez ludzi młodych jest często odczytywaniem przygotowanego tekstu ze smartfona, bo zbudowanie poprawnej wypowiedzi „na żywo” wydaje się zbyt trudne.
Inną rzeczą, którą obserwuję od kilku lat, jest zdziwienie uczniów, gdy proponuję im naukę wiersza na pamięć. Jest to najczęściej zadanie „dla chętnych”, za które można uzyskać dodatkową ocenę. Otwierają szeroko oczy ze zdziwienia, bo, podobnie jak z ustną odpowiedzią, mało kto miał kiedykolwiek możliwość nauki tekstu na pamięć, a potem wyrecytowania go przed licznym audytorium. Kiedyś korzystało z tego 80% uczniów w klasie, teraz zaledwie 10%. Dzieciaki od małego były przyzwyczajone do nauki tekstów wierszyków i piosenek i nie sprawiało im to większej trudności. Teraz dla wielu z nich to naprawdę wielkie wyzwanie. A przecież ich rodzice (oraz nauczyciele) recytowali „Odę do młodości” czy inwokację z „Pana Tadeusza”. Dziś mogłaby to być Wisława Szymborska…
Odchodzą powoli do lamusa stare, dobre metody edukacyjne, które ćwiczyły pamięć, dawały szansę wypowiedzi i popisania się (lub nie) wiedzą przed klasą. Uczyły przełamywania tremy i pokonywania stresu. Zastępują je nowe, schematyczne rozwiązania, które nie zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty i nie zawsze motywują do nauki. Na szczęście wybór metod i środków dydaktycznych jest indywidualną decyzją każdego nauczyciela.
Samych dobrych i trafnych wyborów przynoszących satysfakcjonujące efekty pracy wszystkim nauczycielom na ten nowy rok życzę.
Katarzyna Tryba