Postaw na edukację

01.02.2019

Szkoła wczoraj i dziś

Czyli o uczniowskich obyczajach

Szkoła wczoraj i dziś

Kiedy ponad dwadzieścia lat temu pełna zapału po studiach zaczynałam pracę nauczyciela… lub, jak kto woli, słynne „za moich czasów” rzeczywistość szkolna przedstawiała się zdecydowanie inaczej niż obecnie. Po wejściu do klasy czekali na mnie uśmiechnięci, wyprostowani uczniowie, którzy na powitanie odpowiadali gromkim „dzień dobry” i dopiero potem zajmowali miejsca w ławkach. Podczas lekcji zdecydowana większość słuchała w skupieniu i brała udział w zajęciach. Utrzymanie dyscypliny w klasie było czymś oczywistym i nie sprawiało zbyt wielu problemów. Uczniowie słuchali, co się do nich mówiło.

Na korytarzach w czasie przerw młodzież albo spacerowała, albo rozmawiała ze sobą, albo zwyczajnie zajadała kanapki przyniesione z domu na drugie śniadanie. W szkołach podstawowych do nauczyciela zwracało się „proszę pani”, a w liceach używano tradycyjnego zwrotu „pani profesor” i nikomu to nie przeszkadzało. Gdy w czasie lekcji do klasy wchodził inny nauczyciel lub dyrektor, wszyscy uczniowie wstawali na powitanie, by wyrazić szacunek osobie starszej.

Gdy chciano wywołać nauczyciela z pokoju nauczycielskim, używano zwrotu „pan/pani” plus nazwisko (Czy mogę prosić panią Mrozowską?). Było miło, przyjemnie i ludzko. Oczywiście na tyle, na ile w szkole wśród tak ogromnej liczby dzieciaków i młodzieży było to możliwe. Wszak niesforni uczniowie zdarzają się zawsze.

A dzisiaj? Porównajmy. Po wejściu do klasy sporo czasu zajmuje uczniom zajęcie miejsca w ławkach, bo są pochłonięci swoimi smartfonami. Najczęściej od razu siadają, nie czekając na powitanie nauczyciela, a gdy już go zauważą, to rzucają zdawkowy zwrot grzecznościowy. Na ławkach stoją butelki z napojami, jakby nie można było przetrwać tej krótkiej godziny lekcyjnej bez popijania wody czy soków. Podczas lekcji trudno im się skupić przez 45 minut, bo… przecież tam, w smartfonie ciągle spływają nowe informacje i szkoda byłoby cokolwiek przegapić. Mimo zakazu używania tego cudu techniki na lekcjach, ręka ucznia jest cały czas w gotowości i niecierpliwie czeka na chwilę nieuwagi nauczyciela. Zdarzają się przypadki odebrania połączenia podczas lekcji, bo (!) mama lub tata dzwoni i muszę pilnie odebrać lub co gorsza wyjść z klasy! Rzeczy nie do pomyślenia, ale się zdarzają. Podobnie jak pyskówki i roszczeniowe dyskusje z nauczycielami. W czasie przerwy niewielu uczniów rozmawia ze sobą, ponieważ… komunikują się przez smartfony. Ci, którzy jeszcze nawiązują kontakt werbalny, coraz częściej używają niewybrednego słownictwa okraszonego przekleństwami i wulgaryzmami.

Dyżurujący na korytarzu nauczyciele interweniują często, ale ich wysiłki dają raczej marne rezultaty i traktowane są z ironią i pobłażaniem. „Niewyparzony język” wchodzi niestety do szkół już od podstawówki.

Uczniowie wywołujący nauczyciela z pokoju nauczycielskiego proszą „panią Basię”, „pana Darka”, albo nawet „panią od fizyki”, jakby zupełnie nie znali nazwisk swoich nauczycieli. I nie są to przypadki odosobnione.


Ktoś mógłby powiedzieć, że czasy się zmieniają, że to kolejny konflikt pokoleń, ale przyczyn takiej sytuacji jest wiele. Jedną z nich są zaniedbania wyniesione z domu, w którym rodzice nie chcą lub nie mają czasu na porządne wychowanie swoich pociech lub cały ten ciężar zrzucają na szkołę. Druga to nieunikniony postęp techniczny, który oferuje młodym ludziom coraz to nowsze „dystraktory” przeszkadzające skupieniu uwagi, odciągające od nauki, ale też uczące przemocy, wulgarności i hejtu.

Trzecim powodem takiej sytuacji mogą być sami nauczyciele, którzy zbyt liberalnie i beztrosko podchodzą do pracy z młodzieżą. Dotyczy to zwłaszcza młodych i niedoświadczonych edukatorów, którzy, aby zyskać sympatię, pozwalają uczniom na zbyt wiele swobody podczas lekcji, na mówienie do siebie po imieniu, na spoufalanie się. Taka postawa zaburza poprawne relacje uczeń — nauczyciel i zmniejsza poczucie niezbędnego dystansu i szacunku, co ma swoje konsekwencje przez cały okres nauki. Doświadczony i wymagający nauczyciel na pewno sobie nie pozwoli na takie zachowanie i utrzyma porządek na lekcji, ale nabyte złe nawyki trudno jest potem wyplenić.

Dobrym rozwiązaniem tego problemu mogłoby być systematyczne uczenie zasad savoir-vivre’u podczas lekcji wychowawczych. Konsekwentne wymaganie dyscypliny od uczniów i wpajanie podstawowych zasad kultury i obycia przez cały cykl nauki w szkole przyniosłyby z pewnością dobre rezultaty. Może wówczas nikt nie wywoływałby mnie z pokoju nauczycielskiego, prosząc „panią Kasię”…

Katarzyna Tryba

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.