Zawsze z początkiem roku szkolnego ogarnia mnie niewytłumaczalne przekonanie, że wszyscy mają mnie za durnia i nikt mi nie ufa. Ja wiem, że to niemożliwe, w końcu miły ze mnie gość i jako tako rozgarnięty. Właściwie nie ma powodu, by nie wierzyć, że jestem w stanie zrobić coś z sensem. Nie upieram się, że wszystko, ale żeby tak zupełnie nic? A tymczasem już 1 września dowiaduję się, że jednak nic. Inni decydują za mnie, co jest rozsądne.
Zwykle zaczyna się od tego, że dyrekcja każe mi zeznać na piśmie, kiedy będę z moimi uczniami dodawał ułamki, a kiedy obliczał pola czworokątów. Niby nic takiego. W końcu każdy nauczyciel powinien sobie jakoś zaplanować pracę. Ja też planuję. I wiem, kiedy mniej więcej powinno być to dodawanie ułamków. Problem polega na tym, że „mniej więcej” dyrekcji nie wystarczy. Trzeba podać dzień, a nawet godzinę. A ja nie mam pojęcia którego dnia i na której z kolei lekcji. Może uda się na 57., a może na 65. lekcji w roku. To zależy od bardzo wielu czynników.
– Nie przejmuj się – mówi dyrekcja – to tylko plan. A plany, jak wiadomo, mogą się zmieniać.
To po co robić je aż tak szczegółowo na cały rok? Nie wystarczyłoby dokładnie zaplanować tylko najbliższy tydzień, a na dłuższy czas przygotować plany bardziej ogólne? Tak się pracuje w wielu krajach.
– Nie ty o tym decydujesz – usłyszałem od dyrekcji – i nawet nie ja.
No tak, my jesteśmy za głupi, nie wolno nam ufać. To musi ustalać jakiś Bardzo Ważny Urzędnik. Żeby wszędzie było tak samo, bo inaczej kurator się nie połapie. A plany muszą być dokładne, żeby w czasie kontroli łatwiej było przyłapać nauczyciela, że ich nie realizuje.
Plany nauczania to rutyna i już się do tego powoli przyzwyczajam, że tak naprawdę nie planuję, tylko kopiuję plan z poprzedniego roku.
Co roku jednak pojawia się nowy element odbierający mi ochotę do myślenia o nauczaniu.
W tym roku moja dyrekcja każe we wszystkich klasach ustawić ławki w podkowę i tak mamy uczyć na każdej lekcji.
– Dlaczego? – zapytałem naiwnie.
– To ty nic nie wiesz? Pani minister ogłosiła na konferencji prasowej, że to najlepszy na świecie sposób nauczania – zgasiły mnie koleżanki.
Jak to najlepszy? Przecież w zeszłym roku najlepszy był ten z tablicami interaktywnymi. Kupiliśmy je za ciężkie pieniądze, a teraz dzieci mają siedzieć do nich bokiem? Nic nie będą widzieć. A jak mają oglądać filmy i materiały multimedialne (to też podobno najlepszy sposób nauczania – tak mówiło ministerstwo dwa lata temu)? Może trzeba wyświetlać na trzech ekranach naraz, żeby każda część podkowy dobrze widziała?
Trzy lata temu za najlepszy sposób zwierzchność uważała pracę w grupach. Ławki powinny być wtedy zsunięte po dwie. To już od teraz mam nie pracować w grupach? A może mam robić małe trzyławkowe podkowy?
Proszę jeszcze najuprzejmiej, by ministerstwo zdecydowało o kilku niezwykle ważnych szczegółach. Czy w tych podkowach dziewczynki mają być przemieszane z chłopcami, czy też chłopcy po lewej, a dziewczynki po prawej? Czy ja mam stać na środku podkowy, czy się mam przemieszczać wzdłuż stolików? A może za plecami uczniów, żeby im w komunikowaniu się nie przeszkadzać?
Jak mam dzielić klasę na grupy w czasie klasówki? Na dwie (co drugi to ta sama grupa) czy trzy (lewa, prawa i środkowa)? A może w ogóle nie dzielić, żeby było sprawiedliwie?
Ja się do wszystkiego przystosuję, tylko niech mi ktoś ważny powie, jak ma być. Przecież sam nie jestem w stanie nic wymyślić. Skoro nawet na ustawieniu ławek minister zna się lepiej, to chyba już na wszystkim?
Pan E.
Uwaga! Wydawnictwo nie odpowiada za Pana E. Pan E. nie odpowiada za nic.
Świetne i tak właśnie jest. Każdego roku inna poza. W przyszłym roku na boso i bez ławek. Pozdrawiam Pana E.
No tak…światło słoneczne najważniejsze, a i tak jak jest pochmurno to nic nam po nim, a jak jest ładnie to znowu za mocno i oślepia, więc na potęgę zakładane są rolety, które z ulgą zasłaniam. Jedyny argument wobec tego za ustawieniem ławek w długie rzędy jakby upada. I co z problemem dzieci w okularach, niedosłyszących, lub zwyczajnie „słabszych”? Każdy chce być blisko a pierwszych ławek mam zaledwie 3, ewentualnie z drugimi 6, a reszta czuje się pokrzywdzona zesłana na „koniec klasy”. A gdyby tak ustawić ławki w poprzek? Dwa rzędy po 4 ławki?
A jeżeli w mojej sali mam zajęcia z różnymi klasami i nie jest po równo uczniów np.do ławek nr 3 i 4 to wtedy co? Biegnę do woźnego i wymienia ławki:):)
Panie E. kocham Pana! I sama odpowiadam za tą emocję !
..a ja wpisałam do dziennika wzrost dzieci i przypisałam do nich numery ławek -wg zalecenia sanepidu…żeby dzieciom nóżki nie majtały, albo nie wybiły sobie ząbków kolankami…tylko nie bardzo wiem, co mam wpisać tym co mają 1470mm wzrostu..ławkę nr 3 czy nr 4? może wie ktoś w ministerstwie?
Łączę się w bólu Panie E. i cieszę się, że mimo beznadziei, chociaż pisać ma Pan o tym jeszcze siłę. Myślę, że najlepiej robić swoje, najlepiej jak się potrafi. W końcu nauczyciel to nie byle kto i chyba najlepiej wie co robi 🙂
Popieram,jasność rzeczowość i efekt:)pozdrawiam
A ja myślałam, że nie wolno mi ruszyć ławek, bo przecież światło słoneczne ma padać od lewej strony. Jeśli będzie padało od prawej, to uczeń będzie sobie zasłaniał. Uczniowie leworęczni się nie liczą. Oni mogą sobie zasłaniać światło. Nie wiem jak się ma do tego podkowa. Myślę, że jakiś urzędnik, aby się wykazać coś wymyśli i mi podpowie. Na pewno będzie można z Internetu ściągnąć jakąś procedurę na temat sposobu siedzenia w ławce. Pamiętam, że w 1988 roku w niemieckiej szkole uczniowie siedzieli w podkowę. Może to już przestarzały sposób. Upewnijcie się, czy z tą podkową to na czasie i coś mi podpowiedzcie.
Jak w MEN się dowiedzą, że to przyszło z Niemiec, to się pewnie z podkowy wycofają. Nie będzie Niemiec nam mówił, jak mamy ustawiać polskie ławki :). Wiadomo przecież, iż Polacy nie gęsi, iż swój sposób ustawiania ławek mają.