Odkąd zdalne nauczanie zagościło na dobre w domach dzieci, młodzieży, no i oczywiście nauczycieli, nieunikniony stał się w nim także udział rodziców. Siłą rzeczy, a właściwie siłą pandemii, od samego początku uczestniczą oni w zmaganiach swoich pociech z tym nowoczesnym systemem nauczania.
Życie rodzinne, tak bardzo odmienione przez zaistniałą sytuację, nabrało innego kształtu i bardzo często bywa uzależnione od prowadzonych zdalnie lekcji. A ponieważ lekcji i materiału do przerobienia jest stosunkowo dużo, rodzice chcąc nie chcąc często włączają się w pomoc w realizacji programu szkolnego przez swoje dzieci.
Często dziwią się liczbie zadań do samodzielnego wykonania przez uczniów i ślęczą z nimi przed komputerami lub po prostu zaganiają do nauki. Od samego początku zdalnego nauczania pojawiały się głosy rodziców na temat zbyt dużego obciążania dzieci i młodzieży obowiązkami szkolnymi, przesadzania z zadawaniem prac domowych i ilością materiału do opanowania. Nauczyciele, wychowawcy otrzymywali masę e-maili od zbulwersowanych lub zaniepokojonych rodziców dzieci, które, ich zdaniem, zbyt wiele czasu przesiadywały przed komputerami i nad pracami do wykonania w domu. Argumenty o bólach głowy, zaburzeniach wzroku i dekoncentracji były (i pewnie nadal gdzieś są) na porządku dziennym. Oczywiste jest, że rodzice od samego początku obserwują sposób nauczania i przekazywania wiedzy przez nauczycieli. Tym bardziej że dla wielu z nich wiązało się to z dość dużą rewolucją w dotychczasowym życiu domowym. Udostępnienie często jedynego komputera, cichego miejsca do nauki z dostępem do internetu (co przecież nie w każdym domu jest takie ewidentne), zapewnienie komfortowych warunków nauki przez dużą część dnia… i dopilnowanie, by młody człowiek rzeczywiście brał udział w tych zdalnych lekcjach. Doświadczenie pokazuje, że nie wszyscy uczniowie z chęcią zasiadają codziennie przed komputerem w celu spełniania obowiązków szkolnych. I tu zaczyna się też rola rodzica. Obserwować, motywować, pomagać – taka postawa nieraz rodzi scysje i kłótnie w domu, gdzie nastolatek nie ma ochoty do zdalnej nauki, a rodzic mimo wszystko naciska. Awantury i słowne przepychanki trwają w nieskończoność. Ale bywa też odwrotnie… Zdarzają się tacy rodzice, którzy nie rozumieją całej tej edukacyjnej sytuacji i przeszkadzają dzieciom w nauce. Zabierają jedyny w domu komputer dla swoich celów, obwiniają nauczycieli o ciągłe siedzenie dziecka nad lekcjami, przeszkadzają w trakcie trwania zajęć.
Zapewne są też i tacy rodzice, których to całe zdalne nauczanie niewiele interesuje, skutkiem czego ich dzieci robią niewiele lub prawie nic. Są zdane tylko na siebie.
Po ponad dwóch miesiącach zdalnego systemu nauczania wszyscy pomału przywykliśmy do takiej rzeczywistości. Uczniowie – do stałego wirtualnego kontaktu ze swoją klasą i nauczycielami, nauczyciele – do efektywnej, coraz bardziej urozmaiconej pracy w systemie online, rodzice – do tego, że ich dzieci realizują normalny szkolny plan lekcji, tylko w nieco inny, domowy sposób. Lekcje się odbywają, materiały są coraz ciekawsze, środki przekazu – coraz efektywniejsze. Przeważnie wszystko działa i daje wymierne efekty.
Z biegiem czasu zmienia się także nastawienie większości rodziców. Z początkowo nieufnego i pełnego pretensji do pełnego wyrozumiałości, a nawet wdzięczności. I tak jak pacjenci szpitali czy ludzie na ulicach manifestują swoją wdzięczność dla lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego za trud i poświęcenie w walce z pandemią, tak rodzice przesyłają nauczycielom słowa wdzięczności.
Na moją skrzynkę mailową coraz częściej spływają wiadomości od rodziców z wyrazami uznania za wykonywaną pracę. Za co dziękują? Najlepiej o tym świadczą fragmenty ich wypowiedzi:
„za wdrożenie i prowadzenie zajęć zdalnej edukacji”, „za perfekcyjne i szybkie przejście do świata wirtualnej szkoły”, „za pokazanie, jak bardzo zależy nam na sprawnym i dobrym edukowaniu swoich uczniów”, „za wybitne zaangażowanie w proces edukacji młodzieży przy zachowaniu uważności i empatii”, „za cały trud pracy włożony w przygotowanie i prowadzenie zdalnego nauczania”, „za ofiarną pracę bez względu na otaczające nas okoliczności”, „za dbanie o postępy edukacyjne naszych dzieci”, „za gotowość do rozmowy z nimi, do pomocy w sprawach związanych z ich emocjami”, „za inspirowanie i wspieranie w poszukiwaniach wiedzy”, „za troskę i wsparcie ucznia w trudnym procesie zdalnego nauczania”.
To są prawdziwe dowody wdzięczności i docenienia pracy wszystkich zaangażowanych w zdalne nauczanie nauczycieli. Kropla miodu na serce dla tych tysięcy edukatorów, którzy mimo trudnej pandemicznej sytuacji codziennie wypełniają swoją misję szkolenia młodych ludzi. To budujące, że w tak ostatnio zamkniętym świecie, nakierowanym głównie na własne interesy, znajdują się ludzie, którzy potrafią docenić trud i poświęcenie innych oraz przesyłać słowa otuchy i podziękowania. Dlatego właśnie dzisiaj o tym piszę. Ku pokrzepieniu serc.
Mam nadzieję, że ten zamknięty system nauczania wkrótce się skończy i że będziemy mogli w końcu powrócić do normalności, oraz życzę wszystkim „zdalnym belfrom” tylko tak wspaniałych, wspierających i wyrozumiałych rodziców.
Katarzyna Tryba