Dzisiaj temat stary jak ludzkość (dosłownie). A poruszam go, by pokazać, że chociaż świat się na naszych oczach zmienia, to jednak się nie daje.
Trochę, rzecz jasna, przesadzam (dla suspensu), ale w przesadzaniu i tak nie przebiję prasy, która wykorzystuje kalendarz do cyklicznego odgrzewania wciąż tych samych kotletów. Teraz, gdy zbliża się Dzień Edukacji Narodowej, wraca oczywiście temat upominków dla nauczycieli (który całkiem niedawno, bo pod koniec roku szkolnego, została już nieźle przewałkowany). Tym razem jednak do zwykłego przeklejania z zeszłorocznych artykułów tych samych co do joty twierdzeń doszły głosy oburzonych rodziców bąbelków, wsparte rekomendacjami z ministerstwa. Na przykład pani Martyna z Katowic wypowiedziała się tak: „Nauczyciele są urzędnikami państwowymi. Za pracę otrzymują wynagrodzenie. To nie uchodzi, żeby rodzice uczniów tak ich obdarowywali”.
Oburzenie dotyczyło zbyt drogiego prezentu i z tego względu było uzasadnione. Ale dalszy ciąg artykułu doprowadził do zgoła innej konkluzji – należy nie tylko zakazać przyjmowania wartościowych prezentów, ale trzeba zabronić także przekazywania jakichkolwiek dowodów wdzięczności od uczniów.
Akurat jest dobra okazja do stawiania takich postulatów, bo ministerstwo wprowadziło standardy ochrony małoletnich, wśród których znalazł się taki wielce odkrywczy zapis: „Nie wolno Ci przyjmować pieniędzy ani prezentów od dziecka, ani opiekunów dziecka. Nie wolno Ci wchodzić w relacje jakiejkolwiek zależności wobec dziecka lub opiekunów dziecka, które mogłyby prowadzić do oskarżeń o nierówne traktowanie bądź czerpanie korzyści majątkowych i innych”. Czyli w zasadzie, że nie wolno nauczycielowi brać w łapę. No kto by pomyślał? Jakie to szczęście, że ktoś wreszcie to napisał, bo co by to było! Na szczęście jest zapis, uff.
Ciekawe, że o tym, że nauczyciel jest urzędnikiem państwowym, nikt (łącznie z państwem) nie pamięta, gdy trzeba mu wyposażyć miejsce pracy czy choćby kupić długopis do sprawdzania klasówek (a trochę tego idzie). Albo gdy się go, a najczęściej ją, wysyła w delegację na wycieczkę szkolną, za którą płaci się tak, jakby pracowała tylko przez 3,6 godziny lekcyjnej – chociaż sprawuje opiekę nad dziećmi przez 24 godziny na dobę i jest dla nich w tym czasie mamą, pielęgniarką, terapeutką, przewodniczką i strażniczką. Albo gdy na wszelkie sposoby stara się pozyskać środki na jakieś drobne upominki, którymi mogłaby wynagrodzić dzieci za trud i zmotywować do starań. Albo gdy kupuje je za własne pieniądze albo je sama robi. Który urzędnik państwowy maluje kamyki dla swoich petentów albo pisze dla nich motywujące wierszyki? Może tacy są, przepraszam, że nie dowierzam.
To tak prosto i przejrzyście wygląda na papierze – „nauczyciel jest urzędnikiem państwowym”. Ale czy naprawdę pani mama z Katowic tak postrzega pracę nauczycieli swojego dziecka? Czy nigdy nie słyszała o relacji mistrz-uczeń, która jest jedną z podstaw pedagogiki (przynajmniej niektórych jej ujęć)? Czy nie dostrzega różnicy między załatwieniem urzędniczej sprawy w zgodzie z aktualnymi przepisami a pracą w 30-osobowej klasie, gdzie trzeba pogodzić różne potrzeby intelektualne, emocjonalne i wychowawcze uczniów? Czy nie bierze pod uwagę tego, że niekiedy dziecko szuka wsparcia w swoim nauczycielu i je dostaje – nie z urzędu, a z serca?
Czy wiedzą Państwo, dlaczego dawno dawno temu nie pozagryzaliśmy się jak rywalizujące ze sobą o terytorium watahy wilków? Bo dzięki rozumowi wykształciliśmy w kontaktach ze sobą zwyczaj przekazywania daru, która mieści w sobie też reakcję, czyli odwzajemnienie tego daru. Być może oglądali Państwo taki serial Wikingowie? Ma bardzo wiele odcinków, a w jednym z ostatnich drużyna wikingów, która uciekła z Grenlandii dalej na zachód, dociera do Ameryki i tam napotyka ludność tubylczą. Dwie nieznające się i nieświadome swoich obyczajów grupy ludzi są pełne obaw wobec siebie. Wtedy wikingowie, którzy czują, że są obserwowani przez leśną gęstwinę, decydują się pozostawić w podarunku śledzącym ich nieznajomym swoje najcenniejsze przedmioty – narzędzia, biżuterię, ubrania, pożywienie. Następnego dnia znajdują w tym samym miejscu podarunek wzajemny – podobne przedmioty wykonane przez tubylców. Dwie grupy ludzkie, oddzielone oceanem, niemające ze sobą wcześniej kontaktu, porozumiały się bez słów, ponieważ kultura daru jest starsza niż ludzkie języki, niż uprawa roli i inne cywilizacyjne wynalazki, starsza niż czapa lodowa na Beringii, którą ludzie przedostali się do Ameryki.
Dar oraz wymagane kulturowo odwzajemnienie go ukształtowało naturalne stosunki międzyludzkie. Podkreślam słowo „naturalne”, bo w dziejach pojawiły się też inne pomysły na relacje między ludźmi, nieco albo bardzo wypaczające bezinteresowną skłonność do obdarowywania i odwzajemniania daru. Na przykład relacje ekonomiczne albo gospodarcze prowadzące do ukształtowania systemów społecznych opierających się na wyzysku. Pieniądze też są takim systemem, który wypacza naturalną relację dar-odwzajemnienie daru. Biurokratyzowanie zasad i obyczajów też.
A jednak ta naturalna relacja zachowała się do dziś – na przykład w dobrych życzeniach czy pozdrowieniach, które się zwyczajowo zawsze odwzajemnia. Ciekawym przykładem odwzajemnionego daru jest kolędowanie (także bardzo stary zwyczaj) – za dar w postaci życzeń kolędnikom należy się odwzajemnienie w postaci jaj, wódki, wiktuałów albo datków. Darem może być muzyka tworzona przez ulicznego grajka w przejściu podziemnym, a odwzajemnieniem drobne monety wrzucane do futerału. Darem jest też dobro czynione drugiemu człowiekowi, a odwzajemnieniem – choćby uśmiech. Darem może być uważność w wysłuchaniu problemów drugiej osoby i próba pomocy. Odwzajemnieniem za to laurka albo drobny upominek.
Oczywiście zdarza się, że rodzice przesadzą w wymyślaniu sposobu odwzajemnienia się nauczycielowi, ale to nie jest przecież wina nauczyciela, na którego spada odium za tę sytuację.
PS Następny temat kalendarzowy, który podchwyci prasa, będzie dotyczyć Halloween w szkołach, a kolejny – wigilii klasowej. Potem (jeśli oczywiście nie zdarzy się po drodze podwyżka pensji, co będzie mocno grzane) czekają nas tematy egzaminacyjne, a na koniec roku szkolnego znowu wrócą podarunki dla nauczycieli. Zakład?
Ryszard Bieńkowski