Postaw na edukację

17.08.2018

Co mi najbardziej przeszkadza w pracy nauczyciela?

Rankingi, słupki, sprawozdania

Co mi najbardziej przeszkadza w pracy nauczyciela?

Wiem, że już powinniśmy myśleć o początku roku szkolnego, ale ja jeszcze o końcu. Zresztą część moich refleksji będzie z pewnością dotyczyć obu tych okresów.

Zamieszanie, drukowanie. To ten okres roku szkolnego, który jest dla mnie najbardziej uciążliwy i którego po prostu nie cierpię. Rozumiem, że pracę trzeba podsumować, wyciągnąć wnioski z błędów i porażek oraz pomyśleć o tym, co będzie w przyszłości. Ale czy koniecznie trzeba wszystko podsumowywać i czy to wszystko musi być na piśmie?!

Otóż okazuje się, że musi. Tak zwany zdrowy rozsądek się nie liczy, nie mówiąc już o zaufaniu do autorefleksji nauczyciela. Wszystko musi być zapisane na okoliczność kontroli z kuratorium czy innego przyjaznego szkole z założenia i deklaracji organu. Musi być zapisane także na okoliczność sporów z rodzicami, którzy pod koniec roku szczególnie się uaktywniają, nawet jeśli przez cały rok nie przekroczyli progu szkoły i ani razu nie zalogowali się do e-dziennika.

Konkrety? Proszę bardzo. Po co w sprawozdaniu pracy wychowawcy klasy po raz kolejny wymieniać zrealizowane imprezy, skoro wszystko jest zapisane w dzienniku elektronicznym? Nie wystarczyłby po prostu wydruk? W wyżej wymienionym sprawozdaniu należy ustosunkować się do kontaktów z rodzicami. Ilość, jakość. A po co? Nie wiem. Każdy kontakt, nawet telefoniczny, odnotowany jest w dzienniku elektronicznym. Wystarczy wejść w odpowiednią zakładkę.

Tak na zdrowy rozsądek wystarczyłby wydruk. A w razie potrzeby zawsze można sięgnąć do archiwum. Lecz to byłoby za łatwe i za tanie. Trzeba wpisać do sprawozdania, wydrukować, poświęcić kolejne drzewa, żeby pisemko skończyło żywot w jakimś segregatorze w towarzystwie innych równie niepotrzebnych pism.

Jedna z rubryk wspomnianego sprawozdania każe wymieniać kontakty z innymi nauczycielami. To tak, jakbyśmy w ciągu roku w ogóle ze sobą nie rozmawiali na temat uczniów. A przecież robimy to codziennie. Każdą sprawę omawiamy w pokoju nauczycielskim, na przerwie, nawet podczas obiadu. I pytam – po co to odnotowywać?! Czy takie rozmowy nie wypływają naturalnie z charakteru naszej pracy???

To, co w szkole lubię i zawsze lubiłam, to wycieczki. Moja wewnętrzna potrzeba każe pokazywać dzieciom świat z bliższej i dalszej perspektywy. Tymczasem, czy to jednodniowy wyjazd rowerowy do pobliskiej wioski, czy też tygodniowy wyjazd zagraniczny, muszę wypełnić tyle dokumentów, że powoli odechciewa mi się nawet myśleć o wycieczkach. Oprócz karty wycieczki, zgód rodziców trzeba teraz podpisów na pismach wymaganych przez RODO.

A co tak naprawdę jest mi na wycieczce potrzebne? Numer telefonu i adres rodziców, ewentualnie PESEL, jeśli będę miała pecha i trzeba będzie skorzystać z usług służby zdrowia, która i tak zazwyczaj niczego nie zrobi bez przyjazdu rodziców. Ponieważ jestem nauczycielem widzącym potrzebę edukacji pozaszkolnej – teatr, kino, muzea, wycieczki i biwaki – to stale coś wypełniam albo rozliczam. Nie wspomnę już o tym, co mogłabym w tym straconym dla siebie czasie zrobić.

A tu jeszcze sprawozdanie z działań zespołu przedmiotowego, oddziałowego i analiza testów. Jedynie to ostatnie wydaje mi się uzasadnione. Warto bowiem przeanalizować najsłabiej i najlepiej opanowane obszary wiadomości i umiejętności, żeby zorganizować sobie pracę na przyszły rok.

Czasem mam wrażenie, że w dobie korzystania z narzędzi TIK, zapominamy o ich funkcjach i dalej uparcie dążymy do przelewania tych samych treści na różne druki.

Często rozmawiam na ten temat z moją dyrekcją. Co słyszę? Że tego wymaga kuratorium, że to zabezpieczenie na wypadek  nieprzewidywalnych, niestandardowych sytuacji. Widziałam zresztą taką kontrolę pracy świetlicy, która to (kontrola) w ogóle do świetlicy nie zaszła. W dokumentach się zgadzało, to po co iść zobaczyć wystrój, poczuć atmosferę. Choćby zajrzeć. Po co? Po nic. Tego nie można opisać w rubrykach.

Za chwilę rozpoczęcie roku szkolnego… I pewnie znów to samo. Przez ponad 20 lat pracy w szkole widzę, że proporcje czystego nauczania i wypełniania druczków niepokojąco się zmieniają na korzyść tych drugich. Zwłaszcza w okresie powyborczym, gdy nowa władza koniecznie musi się czymś wykazać. Ale czy musi kolejnym papierem? Musi. Tak jest najprościej. A że zabiera to czas i chęć do pracy… To mało kogo interesuje.

Joanna Hulanicka

Joanna Hulanicka

Polonistka, od 21 lat uczy języka polskiego w Zespole Szkół w Sztutowie. W pracy z dziećmi i młodzieżą stawia na działanie, przeżywanie oraz oglądanie. Z trzech rodzajów literackich najbardziej lubi dramat. Kolejna pasja - podróżowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.