Postaw na edukację

21.12.2022

Czego uczą święta?

Że tradycja to coś ekstra

Czego uczą święta?

Dawniej wigilia najważniejszych świąt w roku była dla dzieci bardzo pracowita. Dawniej, ale nie tak znowu bardzo dawno, bo zaledwie jakieś 150 lat temu. W niektórych miejscach Polski dzieci w tamtych czasach już nawet chodziły do szkoły. Zadaniem dzieci w wigilię nie było wyłącznie wypatrywanie pierwszej gwiazdki i wyczekiwanie na prezenty. Zwłaszcza że w czasach, które mam na myśli, prezentów w Boże Narodzenie dzieci nie dostawały – mogły liczyć najwyżej na jakieś słodycze, ściągnięte cichcem z choinki. Chociaż prawdę mówiąc i choinki wówczas jeszcze nie było, w każdym razie nie była takim powszechnym znakiem świąt jak dzisiaj.

Owszem, w miastach zachodniej Polski, w zaborze pruskim, już na początku XIX wieku stawiano w domu choinkę, ale na wsie tej części kraju trafiła gdzieś w połowie dziewiętnastego stulecia. A na wschodzie Polski rozpowszechniła się dopiero na przełomie wieków XIX i XX, zastępując wykonane z iglastych gałęzi podłaźniczki, słomiane pająki oraz snopy niewymłóconego zboża, stawiane w kątach izby.

Mam nadzieję, że wiedzą Państwo, czym jest podłaźniczka? Pytam, bo jak zauważyłem, pisząc poprzedni akapit, słownik MS Word nie zna tego słowa i podkreśla je jako błąd. Zdziwiłem się, ale sprawdziłem jeszcze w poprawnościowych słownikach – uniwersalnym, poprawnej polszczyzny i ortograficznym – też nie ma. I może to jest pierwsza nauka, jaką dają nam święta, które uznajemy za najbardziej tradycyjne w roku – tak naprawdę niewiele wiemy o tej naszej tradycji i słabo dbamy o to, żeby została zachowana. W muzeach etnograficznych podłaźniczki jeszcze wiszą, rękodzielnicy je wykonują, bywa, że regionalnie jeszcze są przygotowywane z naturalnej potrzeby ozdobienia domu na święta, ale w słownikach ich nie ma. Jest desygnat, ale nazwy jak się okazuje oficjalnie brak. Jestem zdumiony.

Ale miało być o tym, co robiły dzieci w dzień wigilii. Otóż spędzały go bardzo pracowicie. Jako że dorośli mieli określone zadania do wykonania, dzieci musiały im w tym bez protestu pomagać. A do tego dorosłym pewnych rzeczy nie wolno było w ten dzień robić, więc wyręczano się dziećmi. Musiały nanosić do domu wszystkiego, co potrzebne w kuchni, żeby już później nie otwierać piwnicy, bo by to mogło spowodować, że dobytek z domu ucieknie w nadchodzącym roku. Musiały być grzeczne, nie pyskować, spełniać wszystkie polecenia. W ogóle musiały być aż do wieczora bardzo poważne i nie swawolić. Z tym musiały zaczekać aż do zakończenia wigilijnego wieczoru, kiedy napięta atmosfera się rozluźniała. Przez cały dzień nie mogły na przykład siadać ot tak sobie, najpierw musiały przeprosić, szepnąć coś do stołka albo na niego dmuchnąć, żeby uprzedzić duszyczkę, która być może właśnie tam przysiadła. To samo obowiązywało dorosłych. Bo wigilia była i jest nadal dniem zadusznym. Nie tylko dlatego, że pamiętano tego dnia o zmarłych, wspominano ich, ale przede wszystkim dlatego, że w darze dla nich przygotowywano wigilijny obiad, czy jak to się teraz mówi – wieczerzę. Pamiętamy tradycyjne potrawy, staramy się je co roku przygotować w taki sposób, żeby były podobne do tych z naszego dzieciństwa, ale nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, dlaczego zrobiono je w większości z ryb, zboża, suszonych owoców, maku, miodu, kapusty, grzybów. Otóż dlatego, że to składniki pochodzące z miejsc pogranicza światów żywych i zmarłych, czyli z miejsc mediacyjnych (grzyby z lasu, kapusta z ugoru, ryby z podziemia) albo w jakiś sposób skojarzone ze zmarłymi (pozbawione wody owoce i zboże, mak przyprawiający o senność, miód wyprodukowany przez uświęcone pszczoły).

W dzień wigilii nie przychodzono z sąsiedzkimi wizytami, zwłaszcza kobiety nie mogły tego robić, a i mężczyźni, których wizytę akceptowaliby sąsiedzi, powinni byli być młodzi, zdrowi i najlepiej nieszpetni – co nie zawsze dawało się osiągnąć. Dlatego wysyłano dzieci, które nie podlegały tabu odwiedzin i mogły bez narażenia sąsiadów na złą wróżbę na przykład pożyczyć coś w imieniu zabieganej mamy.

Wynika z tego, że zanim dzieci dorobiły się statusu „przyszłości narodu”, zanim zaczęliśmy je wozić autem na zajęcia dodatkowe, baseny, angielskie, konie, tańce, gitarę i odwiedziny u kolegów z drugiego końca ulicy, traktowano je co nieco lekceważąco. Od pewnego wieku co prawda uznawano je już za ludzi, ale nie do tego stopnia, żeby miały moc zaburzania zakazów obejmujących dorosłych.

Od rana aż do wigilijnego obiadu raczej poszczono, może nie całkowicie, ale jedzono mało i postnie, więc dzieci z niecierpliwością wyczekiwały pierwszej gwiazdki – i to był kolejny ich obowiązek, tym razem nawet przyjemny i połączony z pewną ekscytacją. Czy tę pierwszą gwiazdkę da się wypatrzeć, czy nie zasłonią jej chmury? Ale tak czy inaczej, czy się gwiazdka pojawiła, czy nie, rozpoczynano wigilię. A że bardzo dbano o to, żeby wróżby jednak były tego dnia udane, interpretowano pozytywnie każdą sytuację. Gdy gwiazdkę dało się wypatrzeć, a do tego niebo było rozgwieżdżone, uznawano, że to dobry znak, bo kury będą się dobrze niosły przez cały następny rok. A jeśli gwiazd nie było widać, bo zasłaniały je chmury – to też dobrze, bo to znak, że krowy będą dawały dużo mleka. Potem w trakcie wigilijnego wieczoru wróżb było więcej – wykorzystywano do nich siano spod obrusa, kłosy i słomę ze snopa stojącego w rogu izby, a nawet kutię (jeśli mówimy o wschodzie naszego kraju), którą rzucano o pułap i badano, ile z niej przyklei się, a ile spadnie. Wróżono czy rok będzie dobry dla gospodarstwa i czy pannom uda się wyjść za mąż, a kawalerom ożenić.

Być może jeszcze ktoś sobie tak wróży podczas świąt, ale nie jest to już powszechny zwyczaj. Tak jak i pamięć o tym, że symbolika świąt Bożego Narodzenia jest jeszcze bogatsza niż tylko zwyczaje wynikające z tradycji chrześcijańskiej.

Na pewno pozostały w pamięci tradycyjne życzenia składane sobie podczas łamania opłatkiem (chociaż to akurat zwyczaj jeszcze młodszy od choinki): „obyśmy się w tym gronie spotkali za rok”.

Czego bardzo nam wszystkim życzę! Wesołych Świąt!

Ryszard Bieńkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.