Nie jestem zwolennikiem prac egzaminacyjnych polegających na pisaniu wypracowania pod presją czasu (zwłaszcza gdy jest go za mało, a właściwie nawet nie wiadomo, ile go jest). Egzamin gimnazjalny z języka polskiego trwa 90 minut, matura – 170 minut, a kwestia, ile czasu uda się egzaminowanym uczniom wygospodarować na napisanie wypracowania, jest ich indywidualną sprawą. Już samo to jest niesprawiedliwe. Jednemu część testowa pójdzie sprawniej, drugiemu wolniej.
Na przemyślenie, napisanie i korektę tekstu (na przykład rozprawki) jest ekstremalnie mało czasu. O odleżeniu tekstu przed korektą albo o zmięciu nieudanej wersji i wyrzuceniu jej do kosza nie wspomnę. Przez to właśnie taki egzamin w moim przekonaniu nie jest właściwym sposobem sprawdzania faktycznych umiejętności uczniów.
Owszem, można dzięki niemu zweryfikować bezbłędność, łatwość pisania i „gładkość” argumentowania. Jednak taka forma sprowadza do parteru wszystkich, którzy mają wewnętrzny przymus sięgania do głębi problemu, a nie prześlizgiwania się po powierzchni oraz tych z genem przekory, no i oczywiście tych, którzy nie mają umiejętności pisania „na czysto”.
Przykład z wyższej półki. Wiesław Myśliwski pisze swoje powieści średnio twardym ołówkiem (ostrzy go starą klasyczną temperówką z żyletką). Taki ołówek jest mu potrzebny, żeby móc bez śladu wygumkowywać nieudane fragmenty – już w trakcie pisania i później, podczas autokorekty. Nie lubi skreśleń, nie chce patrzeć na chropowatości, które poprawił. Nieudane sformułowania unicestwia. Pisząc, błądzi, ale nieustannie się poprawia. Efekt takiej pracy możemy podziwiać w jego powieściach (nawiasem mówiąc, to mój ulubiony pisarz).
Ten przykład pokazuje, że bezbłędność nie istnieje, a najważniejsza jest umiejętność pracy nad tekstem, poprawiania go i doprowadzenia do takiej wersji, którą chciałoby się pokazać czytelnikom. Tymczasem egzamin gimnazjalny i matura to coś kompletnie przeciwnego takiemu podejściu, to sztuczne i nieżyciowe twory.
Co bym zaproponował w zamian, skoro taki ze mnie mądrala? Na przykład wydłużenie czasu na napisanie pracy do dwóch dni, a właściwie do dwóch etapów – pisania i poprawiania, które odbywałyby się przez dwa kolejne dni. Druga propozycja jest nawet prostsza – kompetencje tworzenia wypowiedzi pisemnych można zweryfikować, zadając uczniom na przykład korektę wadliwie napisanego tekstu. Można w ten sposób sprawdzić praktycznie wszystkie umiejętności stylistyczne, kompozycyjne, językowe, ortograficzne i faktograficzne z zakresu podstawy programowej. Na takie zadanie można by dać uczniom na przykład 45 minut, uprzednio zbadawszy, w jakim średnim tempie mogą dokonać korekty tekstu o określonej długości i założonym stopniu „popsucia”. Na pewno będzie to mniej ryzykowne, jeśli chodzi o niebezpieczeństwo skrzywdzenia ucznia, niż przy rozprawce, na którą na egzaminie gimnazjalnym zostaje mniej więcej właśnie tyle czasu.
Swoją drogą nie jestem też miłośnikiem rozprawki. Uważam, że to sztuczna forma wypowiedzi, stworzona przez dorosłych dla grzecznych albo cwanych dzieci. Wymaga podporządkowania i „akuratności” w argumentowaniu. Zadane problemy są z reguły w stylu starego dowcipu jeszcze z czasów PRL – „Kto jest największym autorytetem na świecie i dlaczego Lenin?”. Twierdzę, że pisanie rozprawek niczego dobrego nie uczy – daje tylko alibi, że oto mamy sposób, aby z dzieci zrobić „małych dorosłych”, którzy potrafią ładnie argumentować.
A teraz naiwne pytanie, które mnie nurtuje od tygodnia – dlaczego gimnazjaliści mają na swoim egzaminie końcowym trudniej od licealistów na maturze? Bo wydaje mi się, że wymaga się od nich więcej.
Potraktujmy to po sportowemu. Powiedzmy, że to pięciobój. W szranki stają gimnazjalista ze swoim tematem z egzaminu i licealista ze swoim tematem maturalnym. Wygra ten, który ma trudniej.
Egzamin gimnazjalny 2017
Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że marzenia mają sprawczą moc? Napisz rozprawkę, w której uzasadnisz swoje stanowisko. Argumenty zilustruj przykładami z literatury.
Matura 2017 (Temat 1)
Praca – pasja czy obowiązek? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do fragmentu Ziemi, planety ludzi Antoine’a de Saint-Exupery’ego oraz do wybranych tekstów kultury.
W tym pięcioboju mamy następujące konkurencje:
W każdej konkurencji wygrywają gimnazjaliści – mają trudniej! A gdyby to był sześciobój albo potrzebna była dogrywka, to w ramach szóstej konkurencji, którą możemy nazwać „wybór”, znowu wygrałby gimnazjalista, bo i tym razem ma trudniej. Licealista może wybrać spośród dwóch tematów, jego młodszy kolega – nie ma wyboru.
Jestem stronniczy i niesprawiedliwy? Ale czemu się tu dziwić, spędziłem przecież w naszym systemie edukacji ładnych parę lat!
dr Ryszard Bieńkowski