Postaw na edukację

26.04.2024

Fiński cud edukacyjny – cz. 2

Czy da się go przenieść na polski grunt?

Fiński cud edukacyjny – cz. 2

W cz. 1 moich rozważań nad ewentualnym wdrożeniem fińskiego systemu edukacji w Polsce postawiłem śmiałą tezę, że jest to zadanie niewykonalne. Poparłem ją tym, że nie mamy: po pierwsze, przeświadczenia, że równość to wartość nadrzędna; po drugie, fińskiej kultury zaufania; po trzecie, fińskich nauczycieli; po czwarte, fińskich rodziców i po piąte, fińskich uczniów. Przybliżyłem wówczas, co mam na myśli w pierwszych dwóch punktach, dziś skupię się na kolejnych trzech.

Zacznę od fińskich nauczycieli. W większości opracowań poświęconych fińskiemu systemowi szkolnemu podkreśla się rolę nauczyciela oraz specyfikę statusu tego zawodu i wyjątkowego prestiżu, jakim cieszy się w Finlandii. Rzadziej wskazuje się na czynniki, które warunkują ten prestiż. Jednym z nich jest uwarunkowane historycznie postrzeganie wiedzy i edukacji. Z drugiej strony zawód nauczyciela jest nieźle wynagradzany. W statystykach tego tak dobrze nie widać, ale pamiętam zdumienie nauczycieli z Europy Zachodniej (Niemiec, Anglii, Hiszpanii, Francji), gdy usłyszeli, ile na rękę dostaje nauczyciel we wspomnianej tydzień temu szkole w Ivalo.

O porównaniu z pensjami polskich nauczycieli, nawet po niedawnych podwyżkach, lepiej nie wspominać. Chociaż ten czynnik w Polsce zapewne nie gra najważniejszej roli; jesteśmy jedną z nielicznych nacji, dla której kwestia wysokości zarobków nie ma kluczowego znaczenia w przypadku hierarchii prestiżu zawodów (statystycznie szanujemy bardziej pielęgniarki niż lekarzy i robotników niż właścicieli firm).

Jednak innym czynnikiem mającym znaczenie dla statusu fińskich nauczycieli, jest powszechna świadomość, jak trudno się do tego zawodu dostać.

W fińskim systemie kształcenia, opartym wyłącznie o uczelnie państwowe, kierunki nauczycielskie należą do najbardziej obleganych. Wpływają na to niezłe płace i prestiż, a także stabilność zatrudnienia. Liczba przyjmowanych na studia nauczycieli jest skorelowana z przewidywanym według danych demograficznych zapotrzebowaniem na ich pracę. Sytuacja, z jaką mieliśmy do czynienia w Polsce w latach 90. i wczesnych dwutysięcznych, gdy różnego typu studia pedagogiczne dostępne były na setkach (głównie prywatnych) uczelni, przyjmujących co roku ok. 30 tys. studentów, byłaby w Finlandii nie do pomyślenia.

Teraz dość ważna różnica między rodzicami fińskimi a polskimi. Istotną cechą fińskiego szkolnictwa, o której niewiele mówi się w popularnych opracowaniach, jest przeświadczenie o szkodliwości prowadzenia rankingów szkół opartych o wąsko rozumianą efektywność kształcenia. Chociaż brzmi to paradoksalnie w kontekście wykorzystania sukcesów w rankingach PISA do promocji kraju, jednak w Finlandii nie prowadzi się takich zestawień, nie publikuje się również danych porównawczych. W publicznej oświacie rywalizacja między szkołami o uczniów nie jest traktowana jako zaleta zwiększająca efektywność systemu. Masowa popularność rankingów tego typu w Polsce sugeruje, że dla polskich rodziców (a być może i uczniów) ich wyniki to ważna przesłanka dla podejmowania decyzji o wyborze szkoły. W Finlandii tego typu presji nie ma, szczególnie w odniesieniu do w pełni zrejonizowanego szkolnictwa na poziomie podstawowym. W przypadku szkół średnich oczywiście krążą szeptane opinie o ich zróżnicowanej jakości, jednak w żadnym wypadku nie stają się one przedmiotem doniesień medialnych czy publicznie dostępnych zestawień.

Przejdę na końcu do uczniów. Niektórzy fińscy akademicy, jak Hannu Simola, profesor socjologii edukacji z Uniwersytetu w Helsinkach, nie negując wszystkich wymienionych instytucjonalnych uwarunkowań składających się na sukces fińskiego systemu edukacji, piszą jeszcze o innym czynniku, z innego porządku. Simola w swoich pracach pisze wprost o kolektywnej, autorytarnej i skłonnej do podporządkowywania się autorytetom mentalności zbiorowej Finów. Tendencja do akceptacji autorytetu dotyczy zarówno zachowania uczniów w warunkach szkolnych, jak i większości obywateli, którzy wierzą, że decydenci wiedzą, jak zorganizować system, by działał dla ich dobra i akceptują zarówno pomysły, jak i metody ich realizacji dotyczące tworzenia i funkcjonowania różnych polityk publicznych w ich kraju. Polacy nie są nacją nadmiernie skłonną do ulegania autorytetom, chociaż nie należymy też do narodów szczególnie często protestujących i wychodzących na ulice. Jednak inne postrzeganie wartości, jaką jest równość, większy indywidualizm i mniejsze zaufanie przyczyniają się do tego, że fiński system edukacyjny jesteśmy skłonni podziwiać raczej z daleka. Próba wprowadzenia go w Polsce, w pełnym kontekście instytucjonalnym i kulturowym, wydaje się kompletnie nierealna.

Prof. Wojciech Woźniak

Dr hab. Wojciech Woźniak jest socjologiem, profesorem Uniwersytetu Łódzkiego, pracuje na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym. Jego zainteresowania naukowe dotyczą fińskiego modelu społeczno-gospodarczego, relacji między sportem a polityką, nierówności społecznych oraz dyskursu publicznego. Jest autorem lub współautorem pięciu książek, oraz ponad 60 recenzowanych prac naukowych. W 2022 w Wydawnictwie Uniwersytetu Łódzkiego wydał książkę: Państwo, które działa. O fińskich politykach publicznych. Jest członkiem Polskiego i Fińskiego Towarzystwa Socjologicznego (Westermarck Society).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.