Postaw na edukację

22.02.2019

Jak Ci pościelą, to się nie wyśpisz

Czyli przysłowia do reformy… tzn. do poprawki

Jak Ci pościelą, to się nie wyśpisz

Znane przysłowie mówi, że przysłowia są mądrością narodów. To sentencja z gatunku bezdyskusyjnych i dostojnych, czyli takich, nad którymi nawet nie ma co się zastanawiać, bo to tak, jakby się dyskutowało z samą „mądrością narodów”. Można się narazić na oburzenie licznego grona strażników tradycji. Cóż, każda liszka swój ogonek chwali, nic więc dziwnego, że wśród przysłów znalazło się takie, które chwali przysłowia. Tymczasem, jak wiadomo, powiedzenia tego rodzaju posiadają dość umowną wartość poznawczą, bo można znaleźć wiele par, które są ze sobą sprzeczne, a tworzące je sentencje pojedynczo mają rangę takich właśnie monumentalnych złotych myśli, aksjomatów niemal. Zapewne ktoś, kto to kiedyś zauważył, wymyślił inne (przewrotne tym razem) przysłowie o przysłowiach: Gdy na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma, i w tym akurat przysłowiu zawarł wielką mądrość. Nie dlatego, że znalazł trafną analogię meteorologiczną, ale dlatego, że powiedział prawdę o ambiwalentności przysłów. A ta ich sprzeczność bierze się z kontekstualności mądrości ludowych (albo książkowych, które weszły do obiegu słownego). Od przybytku głowa nie boli czy co za dużo, to niezdrowo? Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść czy co dwie głowy, to nie jedna? No właśnie – to zależy, kiedy i gdzie. Są też przysłowia odpowiadające mentalności i obyczajowości czasów, w których je powtarzano. Siedź w kącie, a znajdą cię – mówi staroświeckie przysłowie, jakby wprost z domu pani Dulskiej, które w dzisiejszych czasach jest już niemodne i dla wielu nierozsądne. Ilu geniuszy pozostało w kącie, bo ich nie znaleziono? Sam znam kilku. W dobie dostępu do mediów społecznościowych siedzenie w kącie to nieistnienie, w myśl zasady, że jak cię nie ma na Facebooku, to nie istniejesz.

Ale są też przysłowia, które brzmią boleśnie prawdziwie w każdych czasach. Na przykład „Nie pchaj się na afisz, jeśli nie potrafisz”. Oczywiście w takim wypadku kontekst też jest ważny – ale jest to kontekst uniwersalny. Nikt nie powinien zabierać się za rzeczy, których nie umie zrobić (nawet jeśli ma w zapasie na wszelki wypadek ripostę, że ten się tylko nie myli, kto nic nie robi).

Niestety jest to przysłowie z gatunku tych podsumowujących, takich jak to, które mówi, że mądry Polak po szkodzie. Bo zwykle dopiero po czasie okazuje się, że ten, kto się zabrał za przerastającą go robotę, nie miał do jej wykonania kompetencji.

Nie przesadzałbym z tym, co określa się jako znak czasów, ale ostatnio w przestrzeni publicznej zaroiło się od postaci, którym chciałoby się powiedzieć to uniwersalne „Nie pchaj się na afisz, jeśli nie potrafisz” – czasem może w mniej kulturalnej formie.

Do tej pory nie nawiązałem jeszcze do edukacji, której przecież poświęcony jest ten blog. A może już nawiązałem? To już niech sobie Państwo odpowiedzą sami. Wielokrotnie pisałem o destrukcyjnym charakterze wielu reform zaaplikowanych szkole przez ostatnie ćwierć wieku. Do oceny tej obecnej brakuje skali. Widzę w niej wprawdzie jeden pozytyw – wydłużenie nauki w liceum do 4 lat – ale skórka niewarta była wyprawki. Kwiatek do kożucha. Zanim się uczniowie ucieszą z tych 4 lat nauki w liceum, to się poduszą w ciasnych murach albo zaginą w anonimowości 40-osobowej klasy.

Reforma jednak trwa, jej okręt płynie. I jak każdy okręt ma swojego kapitana. I tu mała przypowieść:

Nieustraszony kapitan za nic miał przestrogi starych szyprów i ogorzałych od wiatru bosmanów. Zakrzyknął „Do odważnych świat należy!” i wyprowadził okręt na wzburzone morze. Szyprowie krzyczeli na wiatr „bliżej brzegu, kapitanie”, bosmani ostrzegali „przeczekajmy, bo dziesiątka idzie”, ale kapitan śmiało stawał na mostku i, śmiejąc się szeroko z burzy, powtarzał „Huzia na Józia!”. Złamał się maszt – kapitan na to „Nieważne, że jeden maszt jest złamany, jak trzy są sprawne”. Urwało się koło sterowne – kapitan: „Miałem to policzone”. Woda wlała się pod pokład – kapitan: „Zmieszczą się wszyscy w sterówce”. I dalej stał na mostku, swój szalony uśmiech tylko mając przeciw burzy.

Aż zniosło okręt na mieliznę. Połamały się pozostałe maszty, ster utknął w dnie, a w sterówce od wtłoczenia w nią całej załogi powypadały szyby. Kapitan popatrzył tylko na to, a uśmiech nie schodził mu z oblicza. Po czym zszedł do jedynej na okręcie szalupy i sam jeden odpłynął na stały bezpieczny europejski ląd. Nie obejrzał się przy tym ani razu.

Co sobie myślała pozostawiona na pastwę żywiołu załoga? Że kapitan zawsze schodzi z okrętu ostatni – więc kim był ten, który właśnie odpływa szalupą? A może coś mniej staroświeckiego i górnolotnego. Coś w rodzaju „Idziesz już, chwała Bogu? Zostań jeszcze, nie daj Boże!”

Ryszard Bieńkowski

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.