Postaw na edukację

21.11.2014

Jak ograniczyć ściąganie?

(Bo zlikwidować raczej się nie da)

Jak ograniczyć ściąganie?

W kuchni lubię słuchać radia. Tego dnia pichciłem bodaj risotto; zastrzygłem uszami, gdyż ktoś w radiowej Jedynce opowiadał o zgranej klasie gimnazjalnej. – Wspaniali młodzi ludzie, dzielili się wszystkim: kanapkami i ściągami – mówił.

Zdębiałem. Jakoś nie przyszło mi na myśl, że ściąganie może być tytułem do chwały. A w publicznym radiu – owszem.

Wiem, takie jest życie. Ściąga się powszechnie i na różne sposoby. Do zapisanych maczkiem karteluszków czy gumowych opasek (tekst widać dopiero po ich rozciągnięciu) doszły telefony komórkowe i minikamery. Powstał cały biznes oferujący „skuteczne rozwiązania wszędzie tam, gdzie potrzebna jest szybka komunikacja i dyskretny przepływ wiedzy”.

Interes kwitnie, bo istnieje ogólne przyzwolenie na ściąganie. Biada temu, kto nie da odpisać na sprawdzianie, czy – jeszcze gorzej – doniesie na ściągającego kolegę! I wcale nie jest to problem li tylko polskiej mentalności, jak twierdzą niektórzy. Podobnie dzieje się też w innych krajach. Profesor Marcello Dei z Urbino mówi: „Ściąga się wszędzie, lecz we Włoszech wyjątkowa jest pobłażliwość, z jaką tolerujemy to zjawisko”. (1) W Niemczech – tak, tak, tych porządnych i praworządnych Niemczech – 80% maturzystów nie widzi nic złego w ściąganiu. Co ciekawe, tego samego zdania jest tylko 20% niemieckich szóstoklasistów. (2)

Ta różnica odsetków nie jest przypadkiem. Badania dowodzą, że im starsi uczniowie, tym łatwiej akceptują ściąganie. Drugi wyraźny trend to ogromny wzrost liczby ściągających w ostatnich dekadach. W latach 40. XX wieku do „oszukiwania” przyznawało się około 20% uczniów amerykańskich szkół średnich, dziś – co najmniej 75%. (3) A w Polsce? Koń, jaki jest, każdy widzi.

 

Mamy obraz, warto poszukać przyczyn. Zacznijmy od tych najprostszych.

 

  • Uczeń ściąga, bo inni to robią i dostają lepsze oceny. Myśli więc: Dlaczego mam być pokrzywdzony?
  • Istnieje wspomniane już przyzwolenie na ściąganie. Uczeń odpisuje od kolegi i nie widzi w tym nic niestosownego. Sprawdzian to swego rodzaju gra, a jej reguły są takie: wszystko wolno, byle nie dać się złapać.
  • Dzięki nowym technologiom ściąganie jest coraz łatwiejsze.
  • Bywa, że nauczyciel wysyła uczniom sygnał: róbcie, co chcecie, bylebym tego nie widział. Tak twierdzi w każdym razie dr Brigitte Latzko z uniwersytetu w Lipsku, która badała ściąganie w niemieckich szkołach. Taka postawa wynika, jej zdaniem, z presji wywieranej na nauczyciela, by jego uczniowie dobrze wypadli w testach. (2) Teza dr Latzko jest oczywiście dyskusyjna – czy badani przez nią uczniowie właściwie zrozumieli komunikaty niewerbalne nauczycieli? – pozwala jednak szukać głębszych przyczyn ściągania. A są nimi (mieszam opinie własne i cudze):
  • Nacisk na osiągnięcia. Dobre stopnie są celem samym w sobie; uczeń jest za nie nagradzany np. pochwałą, prezentem czy po prostu pieniędzmi. Im więcej szóstek, tym lepsze widoki na dostanie się do wybranej szkoły i komfortowe życie w przyszłości.
  • Tyrania mierzalności. Wyniki w nauce muszą być ujęte w punktach i procentach, i oczywiście porównane. Łatwo punktować testy, znacznie trudniej samodzielną pracę. Ile punktów – w skali od 1 do 20 – przyznać uczniowi za model studziennego żurawia, który pokazuje działanie dźwigni? Niby ładny, ale trochę krzywy, no i nitka się urwała… Lepiej dać do rozwiązania test. Dowiemy się, ilu punktów brakuje naszym uczniom do wyniku tych z Szanghaju. A że test stwarza idealne warunki do ściągania, odpisywania czy „pracy zespołowej”? Cóż, żaden sposób oceny nie jest doskonały.
  • Programy przeładowane faktami. Często uczniowie nie są w stanie ich zapamiętać (a w dodatku nie wiedzą, po co mieliby to robić). Przykład: w pierwszej klasie gimnazjum dzieci mają się nauczyć odnajdywania na mapie świata przeszło 80 wyżyn, gór itd. Moje ulubione to Ghaty Wschodnie i Ghaty Zachodnie. Nie ma ich w szkolnym atlasie geograficznym, podobnie jak wielu innych z listy.
  • Brak zasad etycznych. Uczeń pyta: dlaczego nie mam ściągać, skoro jest to dla mnie korzystne i wszyscy tak robią?

Wróćmy do badań dr Latzko. Otóż stwierdziła ona, że ściągają przede wszystkim ci uczniowie, którzy od szkoły oczekują jednego: dobrych stopni. Do niczego więcej nie jest im ona potrzebna. Inni, pragnący uczyć się dla siebie, raczej ściągania unikają.

Czy w tym stwierdzeniu nie kryje się odpowiedź na tytułowe pytanie tego wpisu?

Tomasz Małkowski

1 Copiare all’esame? Sì, no, forse

2 Warum das Schulsystem zum Schummeln animiert

3 Cheating is a personal foul

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Gosia pisze:

    Proste. Jak znam klasę, a klasa mnie to już nie ściągają, bo znają moje podejście do ściągania. A jak mam nową klasę, albo dużą klasę, to zanim dojdą do tego, że nie warto ściągać, że nie ma sensu, to przygotowuję 10 grup. I już.

  2. Artur pisze:

    Gdy zadaję nietypowe zadanie często pada moje ulubione pytanie:
    – a to na ocenę?
    – a jeśli nie na ocenę, to zrobisz to zadanie lepiej, czy gorzej?
    Po chwili konsternacji
    – no, tak samo
    – zrób więc najlepiej, jak potrafisz, a potem będziemy się martwić (cieszyć?) twoją oceną.

    Warto uczniom pokazywać, że ocena jest konsekwencją i niedoskonałym obrazem jego działań – a nie celem.
    Podobnie, jak warto reagować na argumenty „bo wszyscy”:
    – dlaczego przeklinasz na szkolnym korytarzu; ja cię słyszę, koleżanki, pan woźny
    – ale przecież wszyscy przeklinają
    – ja nie
    – ale pan jest nauczycielem
    – Agnieszka też nie przeklina
    – ale ona jest inna

    Otóż nie wszyscy przeklinają, ściągają itd. Oni są tylko bardziej widoczni. Nie są nawet w większości! Oczywiście nie pomaga nam w naszej pracy telewizja, gazety, internet. Kiedyś było nie do pomyślenia, by w telewizji (a co dopiero w radio!) występował ktoś, kto nie potrafi się wypowiedzieć w rodzimym języku. Dlaczego teraz pozwala się nawet na wulgaryzmy?

    Muszę się zgodzić, że – niestety, mają tu swój udział nauczyciele, którzy dla poklasku (?) bądź świętego spokoju gotowi są przyzwolić na ściąganie, wulgaryzmy, brak dbałości. A czasem z braku zastanowienia. Swego czasu walczyłem w swojej szkole z nazwą Dzień Wagarowicza. Bo cóż to oznacza? Jest Dzień Nauczyciela i czcimy wtedy godny podziwu wysiłek nauczycieli. Jest Dzień Górnika, Lekarza, Mamy i Babci. A kogo czcimy w Dzień Wagarowicza? Czy obchodzimy także Dzień Złodzieja, Oszusta, Malwersanta?

    Ze wstydem przyznaję, że do dziś nie wiedziałem, że istnieje coś takiego, jak Ghaty Wschodnie.

    1. Tomasz Małkowski Tomasz Małkowski pisze:

      Panie Arturze, co do Dnia Wagarowicza całkowicie się z Panem zgadzam. O Ghatach Wschodnich (i Zachodnich) też nie wiedziałem (jeśli to jakaś pociecha). Serdecznie Pana pozdrawiam, TM