Postaw na edukację

04.11.2016

Jak wychować półgłówka?

Kilka bezcennych rad

Jak wychować półgłówka?

Znalazłem je – przewrotnie – we włoskim artykule na temat amerykańskiego bestsellera o wychowaniu przyszłych geniuszy: Originals: How Non-Conformists Move the World (Oryginały: Jak nonkonformiści poruszają świat). (1) Autor książki profesor Adam Grant dowodzi, że ludzki geniusz ma wiele wspólnego z nonkonformizmem, kreatywnością i wewnętrzną wolnością. Masz babo placek! – pomyślałem. – Teraz każdy wychowa sobie geniusza. A pizzę kto będzie sprzedawał?

Uspokoił mnie widok rodaków z dziećmi. Na co normalnym ludziom mały geniusz? Żeby był niedostosowany społecznie i w kółko pouczał rodziców? Tylko kłopot z takim. Ale gdzie znaleźć rady dla tych, którzy mają skromniejsze ambicje, by nie powiedzieć: nie mają ich w ogóle?

Proszę bardzo, wypełniam niszę na rynku poradników. Kto chce mieć dziecko głupsze od siebie i niesprawiające problemów, znajdzie tu wielce pożyteczne wskazówki.

Po pierwsze, nigdy nie pozwól dziecku na bezproduktywne zajęcia typu pisanie wierszy czy gra na instrumencie. Strata czasu! Na przykład mama Einsteina wymyśliła sobie, że mały Albercik nauczy się grać na skrzypcach. Z początku chłopak nie cierpiał tych lekcji – i to był właściwy moment, żeby dać sobie spokój. Niestety, przegapiony! Z czasem Albercik polubił skrzypce. Jako dorosły stwierdził, że gdyby nie umiał myśleć muzycznie, nie zdołałby opracować teorii względności. I na co mu to było?

Jednakże, ponieważ Einstein mógłby być wyjątkiem potwierdzającym regułę, dodam: wielu naukowców noblistów umiało grać na jakimś instrumencie, malowało, pisało wiersze… Wniosek? Nabywanie tych umiejętności mało że jest stratą czasu – ono zaburza proces wychowania przyszłego półgłówka!

Po drugie, ustal sztywne reguły, na których oprzesz swoją relację z dzieckiem. Punkt dziewiąta do spania i nie ma wyjątków. Godzina internetu dziennie, z zegarkiem w ręku. Codzienna kontrola odrobionych lekcji. Inspekcja torby spakowanej do szkoły (na pewno czegoś brakuje).

Lista reguł musi być długa i szczegółowa. Ich przestrzeganie da dziecku poczucie bezpieczeństwa, dzięki któremu nie będzie eksperymentować ani odkrywać. A jeśli pociecha zbuntuje się przeciwko regułom? Też nie ma tragedii: zamiast rozwiązywać problemy, nauczy się je obchodzić. Na sprawdzianie ściągnie, a w pracy nie da się przyłapać na grze w Wiedźmina.

Po trzecie, wbijaj dziecku do głowy, że: „Masz być taka/taki jak wszyscy!”. Jeśli nikt w klasie nie czyta, niech ono też zajmie się czatem na smartfonie. Jeśli wszystkich pasjonuje durny serial, niech się w niego wciągnie, zamiast się uczyć, dajmy na to, chińskiego. Żadnej indywidualności! „Nie możesz być czarną owcą!” Chce mieć pasje? Dobrze, ale tylko takie, które będą dobrze wyglądały w CV. Sprawdź, co cenią pracodawcy, i poślij dziecko na takie zajęcia.

Po czwarte, codziennie zapewniaj swoją pociechę, że jest nadzwyczaj inteligentna i zdolna. „Masz talent!” – westchnij nad sprawozdaniem z wycieczki do ZOO (które oczywiście sprawdzisz). – „Zostaniesz wielkim pisarzem!”

Takie zapewnianie to świetny sposób, by zablokować kiełkujące zdolności literackie czy jakiekolwiek inne, które mogłyby unicestwić misterny plan wychowania durnia. Nie dopuść do tego: dzieciak zapewniany o swej inteligencji będzie żył w stresie, czy aby sprosta oczekiwaniom. „A jeśli się pomylę i wszyscy powiedzą, że wcale nie jestem taki zdolny, jak myśleli?”.

Nigdy mu nie mów, że każdy się myli. Nie ucz podnoszenia się po upadkach; lepiej powiedz: „nigdy bym nie pomyślała, że ty, taki zdolny, napiszesz tak kiepsko”.

Po piąte wreszcie, w żadnym wypadku nie zachęcaj dziecka do lektury. Czytanie może zniweczyć wszystkie twoje wysiłki, gdyż rozwija wyobraźnię i myślenie abstrakcyjne, uczy dystansu do problemów (pomyśl, co zrobiłby Harry Potter na twoim miejscu?), wspomaga kreatywność, uczy empatii… Wszystkie te cechy dyskwalifikują czytanie jako narzędzie wychowania przyszłego półgłówka.

A co zrobić, jeśli bachor chce czytać? Proszę bardzo, niech czyta podręcznik! Mówi, że wszystko umie? Sprawdzam… O czym był ten rozdział sprzed dwóch miesięcy, którego nie mogłaś zrozumieć? I to ty, taka inteligentna…

Tomasz Małkowski

1 Il violino di Einstein ovvero come crescere figli creativi (e geniali)

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

  1. Radosław pisze:

    Pewnie z półgłówkiem mniej kłopotu, ale mimo wszystko nie warto się do tych rad stosować. Ważne tylko, żeby taki geniusz w miarę szybko wyniósł się z domu. 18 lat da się jakoś przecierpieć, gorzej jak trzeba żyć z takim geniuszem pod jednym dachem dłużej… Podobno rodzice odczuwają dwukrotnie olbrzymi przypływ szczęścia związany z dzieckiem – jak się rodzi i jak wyprowadza się z domu :).