Postaw na edukację

07.02.2020

Międzyprzedmiotowa próżnia

Ale do czasu

Międzyprzedmiotowa próżnia

No i okazało się, że jednak fizyka, biologia, chemia, matematyka, a nawet historia to nie są oddzielne królestwa otoczone grubymi murami, ale że istnieją między nimi liczne zależności. Bez znajomości któregoś z tych obszarów wiedzy trudno uprawiać naukę. Nawet na poziomie studenckim. A właściwie poczynając od poziomu studenckiego.

Właśnie dziś doświadcza tego moja córka, która przystępuje do łączonego egzaminu z tych dziedzin (oraz dodatkowo z wiedzy zdobytej w laboratoriach). Wcześniej zdawała egzaminy z każdego przedmiotu oddzielnie (a to zaledwie pierwszy rok studiów), teraz zaś musi się wykazać zdolnościami fizyczno-biologiczno-chemiczno-matematyczno-historyczno-praktycznymi. Za moich czasów na duże egzaminy mówiło się „kobyła”. Ciekawe, jak nazwalibyśmy ten egzamin?

A jeszcze nie tak dawno moja córka należała do tego grona uczniów szkoły podstawowej, potem gimnazjum i liceum, któremu nieświadomość połączeń międzyprzedmiotowych uchodziła na sucho. Na przykład na fizyce, kiedy trzeba było przekształcić prosty wzór, uczeń mógł z oburzeniem zakrzyknąć „tego nie było!”. A gdy mu się przypomniało, że owszem było, tylko że na matematyce, to przyznawał niezbity z pantałyku „na matematyce może było, ale na fizyce nie było”. I czuł, że to go automatycznie zwalnia z wykorzystywania nabytej umiejętności gdzie indziej niż lekcja matematyki, czyli na przykład w życiu.  

Swoją drogą, jacy ci nauczyciele są naiwni. Wydaje im się na przykład, że rozpoczęcie lekcji od odwołania się do wiedzy ogólnej przyniesie jakiś rezultat. Potrafią zapytać o to, co jest naturalnym magnesem i liczą na to, że uczniowie po lekcji geografii będą pamiętać, że są nim na przykład rudy metali. Może to zresztą i wiedzą, ale przecież na geografii, a nie na jakiejś tam fizyce. No ludzie!

Albo budowa atomu. Co z tego, że jest o tym mowa na chemii, skoro przy omawianiu elektryczności na fizyce nikt (albo prawie nikt) tamtego elektronu z chemii nie łączy z tym elektronem na fizyce? Tak samo dyfuzja albo gęstość. Tego nie było! A na chemii? A, było, ale to na chemii. Adhezja, kohezja – to samo. A już szczytem złośliwości jest zaznaczanie błędów ortograficznych wszędzie poza językiem polskim. No co to w ogóle jest?

Ale to nie musi być wina uczniów. Przynajmniej nie wyłączna. Na pytanie o to, gdzie występuje para wodna, odpowiadają chętnie, bo to było na przyrodzie. Ale niestety błędnie, że parą są chmury albo że parę widać nad czajnikiem z wrzącą wodą. I dziwią się, jak im się przypomni, że cechą pary wodnej jest to, że jest niewidoczna. A więc nie może być parą chmura ani kłąb mikrokropelek unoszący się nad czajnikiem, bo je widać. Kłopot w tym, że w książkach często się takie przykłady pary wodnej pokazuje. No i tak już zostaje na zawsze w świadomości uczniów. Albo że się lód rozpuszcza. Rozpuszcza, roztapia – co to za różnica! No niestety zasadnicza.

Nie jest też winą uczniów, że nie wiedzą nic lub prawie nic o naukowcach, wynalazcach i ich eksperymentach w różnych wiekach. Tego prawie nie ma na historii, której się uczą współcześni uczniowie (i której my sami też się uczyliśmy). A to przecież wynalazki i odkrycia zmieniły nasz ludzki byt. Dzięki nim z istot zbierających orzeszki i rywalizujących o nie z wiewiórkami staliśmy się tym, kim jesteśmy teraz. Czyli kim? Zapytałby ktoś złośliwy. Konsumentami urządzeń audiowizualnych? No tak, tym też.

Ciekaw jestem, jak poszedł egzamin mojej córce. Wcześniej nie miała okazji wykazywać się tak szeroką wiedzą w jednym czasie, w skoordynowany sposób. Czy to nie dziwne, że dopiero na studiach te strumienie wiedzy się ze sobą łączą? Dlaczego tak długo każe się uczniom zanurzać w każdym z nich z osobna? A jeśli ktoś nie pójdzie na studia albo będzie studiować mniej interdyscyplinarnie? Te strumienie nigdy mu się nie połączą. To chyba nie jest najlepsze rozwiązanie.

Czy się jak zwykle mylę?

Ryszard Bieńkowski


 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.